13. Zasługa dziedzictwa

Stała oszołomiona. Itachi nie rozumiał o co chodzi. Przed chwilą taka nie była. J-jak to możliwe? Jakim cudem jesteś.. we mnie?!- krzyknęła do ojca. Kinshi no Kajitsu ci na to pozwala. Chciałem mieć pewność, że wszystko pójdzie zgodnie z moim planem, dlatego poświęciłem swoje życie i zapieczętowałem je w tobie. Dzięki twojemu dziedzictwu jest możliwe danie ci przeze mnie mojej chakry, o czym już pewnie wiesz.-powiedział. Poświęciłeś życie?-spytała nie rozumiejąc. Taki był rytuał.-odparł. O nic już nie pytała. Właściwie, to ta informacja jeszcze do niej nie doszła. Nie mogła uwierzyć, że ma w sobie jej ojca. Tak, dziwnie to brzmi. Czuła się jak Jinchuuriki. Poza tym bała się spytać o jaki plan mu chodzi. Bała się, że ma on wiele wspólnego z nią. Z drugiej zaś strony nie wiedząc czemu chciała się go spytać o tak wiele rzeczy. Pragnęła poczuć coś w rodzaju ojcowskiej miłości. Jej przybrany ojciec kochał ją i ona go również, ale zawsze czuła, że czegoś jej brakuje. Teraz zrozumiała, że brakowało jej czegoś w rodzaju więzi. Nie takiej zwykłej tylko silniejszej. Mimo tego co zrobił Madara za czasów swojego życia Nasane uważała go teraz za ojca. Czy go kocha? Trudno określić, ale jeszcze daleko do tego. Był dla niej bliską osobą. Zawsze jednak jest "ale". Madara znany był, jest i będzie z tego, że został pochłonięty przez tzw. "klątwę klanu Uchiha". Takie osoby nie kochają. Są twarde i odporne na ból. Nawet jakby ktoś taki miał dziecko, to i tak traktowałby je jak śmiecia, a ewentualne metody treningu byłyby bardzo surowe. Nagle dziewczyną ktoś potrząsnął wyrywając ją tym samym z zamyślenia.
-Wszystko w porządku?-spytał troskliwie Itachi.
Nasane kiwnęła twierdząco głową i chcąc uniknąć tego tematu ruszyła na balkon. Całe szczęście Itachi zrozumiał o co jej chodzi i zawiedziony wyszedł z pokoju. Usiadła na krześle i głośno wypuściłam powietrze z ust. Nie wiesz z czym wiąże się posiadanie mnie w tobie.-powiedział Madara. Dziwnie to brzmi-przerwała mu. Zamknij się i ucieszysz tym nas obydwoje. Mimo tego że jestem tak jakby częścią ciebie to jedyne co mogę widzieć to to co ty widzisz. Nie wiem czy rozumiesz.. Nie jestem w stanie dowiedzieć się co myślisz i tym samym co czujesz i kiedy się kontaktujesz z kimś w myślach.-powiedział. No i co w związku z tym?-spytała. Po pierwsze: zrezygnuj z jakichkolwiek prób zabicia mnie. Po drugie: urwij kontakt z tym blondynem. Ja ci pomogę opanować Kinshi no Kajitsu.-gdy skończył Nasane wzdrygnęła i zacisnęła pięści. Starała się uniknąć okazywania uczuć. Jakich? Smutku, żalu. Przywiązała się do Naruto bardziej niż myślała, a teraz miała zerwać z nim kontakt, a przede wszystkim zrezygnować z planów morderstwa ojca. Dlaczego mam zerwać z nim kontakt? Pomaga mi. A poza tym jaką mam mieć pewność, że powstrzymasz mnie na czas?-spytała. Nie powstrzymam. Zrobię to kiedy uznam za konieczne. Robię to według planu. Przez większość życia byłaś sama i po twoim zachowaniu mogłem stwierdzić, że brakuje ci w życiu miłości. Zależy mi na tym, abyś była po mojej stronie. Wiem, co miłość potrafi zrobić z człowiekiem. Jeśli pozwolę ci utrzymać z nim kontakt, jestem pewny, że to będzie kwestia czasu, gdy się w nim zakochasz.-odparł. Nie odpowiedziała. Słowa jej ojca trafiły ją w czuły punkt. Po rozmowie z Naruto, która tak bardzo zmieniła jej życie zaczęła odczuwać jeszcze bardziej niż wcześniej chęć bliskości drugiej osoby, chęć miłości, chęć poznania kogoś kto zawsze ją podniesie. Czy czuła to do Naruto? Ciężko powiedzieć. Rozmowa z nim zawsze przywoływała na jej twarz uśmiech, a w jego obecności czuła się dziwnie szczęśliwa i bezpieczna. Liczę na to, że dotrzymasz obietnicy. No dobrze... Jest kilka rzeczy, których o tobie nie wiem, ale i są takie, o ktorych to ty nie wiesz.-powiedział. Na przykład?- spytała. Najważniejszym faktem o tobie jest to, że twoim prawdziwym imieniem jest Tsukuyomi- powiedział. Coś ty brał, gdy mi je wymyślałeś? Kto normalny nazywa swoje dziecko imieniem techniki. No ja pierdolę.-powiedziała. Powiedzmy, że panowała wtedy taka moda. I poza tym to nie ciebie nazwałem nazwą techniki, tylko technikę twoim imieniem.-odparł. To nie zmienia faktu, że to imię jest gówniane.-odparła. Zakończyła rozmowę z nim i oglądając gwieździste niebo, gdyż zapadła noc oddychała ciężko. Delikatny i zimny wiatr muskał jej skórę a od czasu do czasu kosmyki jej kruczych włosów przewiewał na twarz. Jej myśli były poplątane. Myślała o jej teraźniejszym życiu, które bez wątpienia zmieni się, gdy jej ojciec zacznie ją kontrolować i rozmawiać z nią. Wydawało wam się kiedyś, że to jak rodzice wydzwaniają do was z pytaniami typu: "Co robisz?", "Dobrze się bawisz?", "Z kim jesteś?", "O której wrócisz?" schodzą poniżej pasa i nie dają wam prywatności? To co stwierdzilibyście jakby widzieli co robicie cały czas, całą dobę? Nie byłoby to przyjemne, prawda? Nie byłoby. Z innej strony zaś myślała o Naruto. Musiała zerwać z nim kontakt, ale... Ale nie chciała. Nie ważne jak bardzo by się starała nie dałaby rady. Jej serce nie pozwalało na to. Musisz wiedzieć o tym, że mój kontakt z tobą jest ograniczony na godzinę, co dwa miesiące minimum.-powiedział Madara. Rozumiem-powiedziała.-A! I taka mała prośba. Nie nazywaj mnie Tsukuyomi.-odparła. Jak chcesz, ale w dokumentach i papierach i tak masz wpisane to imię. Po prostu tak nazywałaś się od początku, ale twoja matka chcąc cię przede mną ukryć zmieniła je na Nasane.-powiedział. Mam pytanie. Tsukuyomi bardziej pasuje mi do kobiety. Wiedziałeś od początku, że matka nie posłucha się twojego rozkazu i urodzi dziewczynkę?-spytała. Twoja matka była jedną z najgłupszych kobiet jakie znałem.-powiedział. Dziewczyna zacisnęła pięści i zęby. Wkurzył ją ten komentarz na temat najbliższej osobie jej sercu. Co on sobie wyobrażał? Że skoro jest legendarnym shinobi może sobie pozwolić na coś takiego.-Nie wkurzaj się, bo to prawda. Od początku chciałem córkę, dlatego wiedząc, że zechce ciebie przede mną ochronić powiedziałem jej, że chodzi mi o chłopca. Córka zapewni mi większą przewagę. Większość chłopaków w tym wieku nie potrafi myśleć rozsądnie. Myślę, że to czas byś poznała prawdę. To nie wina Danzou, że jesteś jaka jesteś. Twoje życie całkowicie zostało zaplanowane przeze mnie. Kochająca rodzina była zbyt pięknym obrazem przyszłości rozkazałem mojemu wiernemu można powiedzieć uczniowi, namieszanie w szykach i pomoc w niszczeniu klanu. Chodziło mi o to, żeby wyprowadził z pola ognia ciebie. Pokazując, że dałaś sobie radę w wieku siedmiu lat przetrwać i samodzielnie wyprowadzić siebie do czołówki najsilniejszych shinobi na świecie udowodniłaś, że jesteś godna miana "Córki Madary". W pewnym sensie jestem z ciebie.. dumny.-powiedział, tym samym kończąc rozmowę z powodu końca czasu. Normalna dziewczyna dowiadując się, że jej ojciec zmusił ją do takiego cierpienia znienawidziłaby go. Można się domyślić, że z Nasane tak nie jest. Ona słysząc: "W pewnym sensie jestem z ciebie dumny." została opanowana przez coś w stylu poczucia własnej wartości. Zrozumiała, jak bardzo jest silna i jak wielu rzeczy się nie nauczyła. Zaczęła się zastanawiać, czy dobrze robi. Może rzeczywiście powinna stanąć po stronie jej ojca i raz na zawsze zniszczyć świat? Dowiedziała się co Akatsuki ma w planach i o co chodzi z planem "Księżycowe Oko". Zaczęła twierdzić, że wprowadzając ludzi w świat iluzji, w której każdemu spełniają się marzenia można uniknąć wojen. Można uniknąć nienawiści, ale czy na pewno? Czy na pewno coś tak silnego zniknie tak nagle z powierzchni ziemi? A może to jest jej przeznaczenie? Może nie powinna się stawiać? Weszła do pokoju, a z niego ruszyła do kuchni. Po drodze zerknęła za zegarek wskazujący na 22.41. Powolnym krokiem szła oświetlanym przez pełnię korytarzem. Atmosfera była rodem z horroru. Gdy doszła do kuchni zobaczyła w środku postać. Później gdy podeszła ujrzała znane jej metalowe pręty. Pain.
-Co tu robisz o tak późnej porze?-spytał widząc ją.
-Można powiedzieć, że skończyłam pewną rozmowę i zmęczona chciałam coś zjeść.-odparła i podeszła do lodówki.-A ty?
-Nic ważnego. Czyli już rozmawiałaś z ojcem?-spytał.
-Ty też wiesz? -westchnęła.-Tak, rozmawiałam z nim.-powiedziała.
-W każdym razie nawet dobrze, że nie śpisz. Wyruszysz na misję do Konohy.-oznajmił.
-Znowu? No i co teraz?-spytała.
-Podobno w Kraju Demonów zaszedł taki jeden ciekawy dla nas incydent, który zagraża powodzeniu naszego planu. Nie wiem z jakiego powodu, ale zaatakowano tam Jinchuuriki Kyuubiego.-na dźwięk tego słowa Nasane drgnęła i półprzytomnie spojrzała na Paina. Całe szczęście nie zauważył tego.-Brat królowej, którą zabiłaś źle zrozumiał sytuację i uznał, że Konoha i my zaplanowaliśmy śmierć jego siostry, więc zaatakował Jinchuuriki. Nie przejęlibyśmy się tym, gdyby nie użył zakazanej techniki znanej wśród ludzi z Kraju Demonów. Użytkownik oddaje swoje życie i zabiera za sobą mniej więcej w czasie dwóch dni tego którego trafi wystrzeliwany z niego promień. Trafił Jinchuurki i zostało mu półtora dnia. Jeśli pozwolimy mu umrzeć Kyuubi raz na zawsze przepadnie. Podobno jesteś w stanie przerwać jego technikę. Za wszelką cenę nie dopuść, żeby on zginął. Masz przemknąć niezauważona do jego pokoju i go uratować. Zrozumiałaś?-spytał.
Kiwnęła głową i wybiegła z kuchni. Wcześniejsze przemyślenia zniknęły. Teraz to była walka z czasem. W dzień w żadnym razie do Konohy się nie dostanie, zaś w nocy ma zwiększone szanse. W tym momencie nie myślała o niczym innym niż o jak najszybszym dotarciu i ocaleniu Naruto. Modliła się, by jej się udało. By technika, której chciała użyć zadziałała. Będąc poza siedzibą jak zwykle przywołała Kintę i rozkazała mu jak najszybciej dotrzeć do Konohy. Zależało jej tak bardzo, że nie zwracała uwagi na wiatr, który przyprawiał ją o dreszcze. Nie chodziło jej o powodzenie misji. Chodziło jej o uratowanie mu życia. Zaledwie nie minęła godzina gdy zbliżyła się do wioski. Zatrzymała się w krzakach obok bramy. Odwołała Kintę i zdjęła płaszcz organizacji i założyła kaptur czarnej bluzy. Nie zawiedź mnie. Nie po to trenowałam, by teraz moja szybkość mnie zawiodła.-cicho zdjęła ciężarki i bezszelestnie wyszła z krzaków. Odliczyła w myślach do trzech i "na chama" wbiegła do wioski. Ulice były opustoszałe, a ona sama była praktycznie niezauważalna. Jej biegu towarzyszył tylko lekki wiatr. Podbiegła do szpitala i zaszła go od tyłu. W którym jesteś pokoju, Naruto?-uruchomiła Kousttegan i powoli analizowała wszystkie pokoje. Mam cię!-za pomocą chakry wspięła się na najwyższe piętro. Jednak, gdy była przy oknie zauważyła obecność całej Drużyny 7.
-Ja to mam kurwa pierdolone szczęście!-wyszeptała pod nosem.
Chwilę się zastanowiła czy wbić do nich na chama, czy poczekać. Usłyszała jak mówią coś w stylu: "Zostaniemy z tobą do końca". Pacnęła się w czoło i wypowiadając wiązankę przekleństw przysłuchiwała się dalej. Nie miała na to czasu, więc ryzykowała wiele. Kalkulując godzinę stwierdziła, że jest około pierwszej w nocy. Powoli kończyła jej się chakra, więc postanowiła zacząć myśleć na poważnie nad tym jak ich wywabić z pokoju. Nie musiała się długo zastanawiać. Po chwili usłyszała: "Wyjdźcie, chcę iść spać. Wy też lepiej idźcie. Jutro przyjdziecie.". Naruto, całą robotę odwalasz za mnie.-stwierdziła, gdy usłyszała otwierane i zamykane drzwi. Sprawdziła za pomocą swojego doujutsu, czy już wyszli i może spokojnie wejść. Gdy się upewniła wybiła szybę w oknie i weszła do pokoju wywołując szok u Naruto.
-Co tu..?!-zaczął krzyczeć, ale dziewczyna skutecznie zasłoniła mu usta.
-Przyszłam tu, bo słyszałam o tym co się stało.- odparła odsłaniając mu usta.
-Niepotrzebnie. Moje życie dosłownie legło w gruzach. Wszyscy.. Wszyscy patrzą na mnie tym wzrokiem. Tym wzrokiem przepełnionym współczuciem. Nawet nie mogą udawać, że wszystko jest okej. Że wszystko jest jak zawsze. Po prostu przyjdą, usiądą i będą użalać się nad moim losem. To przytłacza mnie jeszcze bardziej niż ta gówniana technika. Miałem marzenia.. Tyle razy mówiłem wszystkim w okół, że nadejdzie dzień, w którym zobaczą mnie w kapeluszu Hokage, a w tle ujrzą moją podobiznę wyrzeźbioną w skale. Mówiłem, że będą mnie traktować jak bohatera. A teraz jedyne co sobą zaprezentowałem to beznadziejna śmierć...-Naruto mówiąc ostatnie słowa zaczął łkać.
Chwycił tą przemową Nasane za serce. Tym bardziej zaimponował jej, że nawet w obecności kogoś takiego jak ona nie ukrywa swych uczuć. Nie boi się jej reakcji. Chciałaby taka być. Nie musiałaby tłumić emocji w sobie. Nie musiałaby się tak wiele razy męczyć. Cicho westchnęła.
-Myślisz, że ryzykowałabym życie, żeby tu przyjść niezauważona po to, żeby słuchać twoich żalów?-spytała zwracając jego uwagę na siebie.-Tym bardziej taki wyraz twarzy nie pasuje do ciebie. Przybyłam tu po to, aby ci pomóc i nie pozwolić ci zginąć.
-Dasz radę to zrobić?-spytał z pełnym nadziei wyrazem twarzy.
-Zobaczymy.-uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do Naruto.
Rozkazała mu się położyć, a ona sama wzięła małą fiolkę z etui. Chwyciła nóż i dosyć mocno przejechała ostrzem po skórze. Gdy krew zaczęła lecieć po jej ręce natychmiast podłożyła pod rękę fiolkę. Uleczyła rękę i gdy fiolka została napełniona krwią do połowy zgromadziła chakrę w ustach i napluła do niej. Zakręciła ją i mocno zaczęła trząsać. Gdy mikstura przybrała lekko kremowy kolor kazała wypić ją Naruto. Ten skrzywiony wypił cały napój do dna. Dziewczyna na torsie chłopaka narysowała znak przerwania techniki. Po chwili nadgryzła kciuk i gdy zaczęła sączyć się krew namalowała dokładnie taki sam znak. Złożyła ręce i w skupieniu zaczęła pod nosem mówić niewyraźne słowa. Po chwili zabłysło światło dosłownie na sekundę, może dwie i zniknęło.
-No to już po sprawie.-oświadczyła.
-Będę żyć?-spytał szczęśliwy.
-Będziesz, Będziesz, ale nawet się nie waż wyruszać na misję przez najbliższe dwa tygodnie. Dusza, która w części przeszła na tamtą stronę musi się odbudować. Zrozumiałeś?-odparła.
-Oczywiście.-uśmiechnął się.- No i oczywiście nie wiem, jak ci dziękować. Gdyby nie ty..
-Tak, wiem. Nie musisz dziękować. Za to ja muszę spadać.-powiedziała.
-Bez podziękowań się nie obejdzie! No chociaż podejdź tu do mnie, bo ruszać się nie mogę.-powiedział stanowczo i usiadł do pozycji siedzącej. Dziewczyna posłusznie wykonała rozkaz blondyna.
Ten bez zawahania, gdy tylko ona usiadła wyciągnął ręce i ją objął. Dziewczynę trochę to zszokowało, ale po chwili również odwzajemniła uścisk. Poczuła jak Naruto szepcze jej jeszcze raz podziękowania do ucha i robi coś całkowicie niespodziewanego. Nasane poczuła coś takiego tylko, gdy jej matka żyła. Blondyn pocałował ją.


~*~

Otóż przepraszam za ten długi brak jakiegokolwiek rozdziału.
Są dwa powody jego braku:
1. Szkoła
2.Planuję na Wielkanoc zrobić świąteczny One Shot, ale póki co nie mam pomysłu i jakieś
tam podstawy do jego zrobienia są. Nie obiecuję, że się uda.
Moment, w którym Nasane ratuje Naruciaka miał być za dwa-trzy rozdziały, ale
głównym powodem, dla którego wsadziłam go teraz jest brak weny. 
Jak już mówiłam (albo i nie.. nie wiem.. jestem zapominalska) komentarze to 
ogromna motywacja i jeśli rozdział, by wam się spodobał bądź macie jakieś uwagi
komentarze nie gryzą! (Swoją drogą ciekawe czy ktoś czyta te moje dopiski na końcu rozdziałów.
No ja takie wpiski zawsze pomijam.. E tam, takie moje rozmyślenia xD)
Do zobaczenia! 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

25. Początek czegoś nowego

23. Rezultat horroru

24. Polowanie na Dziewięcioogoniastego rozpoczęte!