22. Oko w oko z postrachem świata
/3 miesiące później. Konoha/
Nasane trenowała ciężko. Dawała z siebie wszystko podczas tego horroru. Horroru, który wykańczał ją każdego dnia. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego ile czasu minęło. Przez 3 miesiące zamknięta była w jaskini, ciemnej jaskini. Z czasem przyzwyczaiła się do panującego tam mroku, ale nie zmieniało to faktu, że trening był jej największym zmartwieniem, a nie to, czy zobaczy coś wyraźniej czy nie. Jej ciało każdego dnia przyjmowało na siebie miliony tortur. Bywało, że krew lała się z niej strumieniami. Spodziewała się horroru, ale nie takiego. To co mówił Mędrzec szybko znalazło potwierdzenie w rzeczywistości. Odczuwała ból, o którym nawet nie myślała, że istnieje. Codziennie jej umysł przepełniało błaganie o to by koniec nastąpił za niedługo. Przez tą izolację od świata miała wrażenie, że siedziała tam nie trzy miesiące, a trzy lata. Traciła powoli wiarę, że wytrzyma. Ten trening nie tylko wykańczał fizycznie, ale również psychicznie. Z czasem zaczęła odczuwać strach widząc jakikolwiek kolec. A miała na nich jeszcze spać. Jednak oddalmy się na moment od jej treningu. W Konosze było zupełnie inaczej. Codziennie panowała tam wesoła atmosfera. Ludzie z radością chodzili po wiosce, a dodatkową radość dodawała mała niebieskowłosa osóbka biegająca po ulicach miasta. Shizu szybko odnalazła swoje miejsce w Konosze. Mieszkała z Naruto, więc to właśnie z nim była najbardziej związana. Z początku złapanie kontaktu z innymi było ciężkie, ale w miarę upływu czasu poznała Konohamaru, Udona i Moegi. Zaprzyjaźniła się z nimi i odnalazła wspólny język z resztą wioski. Nawet Tsunade, o dziwo nie miała żadnych sprzeciwów. Zgodziła się na przyjęcie młodej dziewczynki bez zbędnego gadania. Na dodatek podjęła się trenowaniu jej w sprawach medycznych. Akurat w tamtej chwili dziewczyna rozmawiała z Moegi spacerując po wiosce, gdy nagle ujrzała na horyzoncie blondyna, który wraz z Konohamaru wychodził z wioski. Natychmiast pożegnała się z przyjaciółką i ruszyła za nimi. Dołączyła do nich dopiero, gdy doszli na polanę, gdzie zaczęli trenować. Usiadła na kamieniu i za ich pozwoleniem zaczęła ich oglądać. Wokół było spokojnie. Nie było wiatru. Było cicho. Nawet ptaki nie ćwierkały, a pogoda była naprawdę ciepła. Na niebie nie było ani jednej chmurki. Jedynie okrzyki chłopaków przerywały ten spokój. Po kilku minutach do Shizu przysiadła się Sakura. Gdy chłopacy dawali z siebie wszystko Sakura postanowiła zacząć rozmowę.
-Jak tam, Shizu? Co dzisiaj robiłaś?
-Poszłam odwiedzić akademię. Piąta załatwiła mi darmowe zajęcia dodatkowe. Przekazują mi podstawową wiedzę. Zajęcia są świetne. Iruka-sensei jest bardzo wyrozumiały i ma niesamowitą cierpliwość.-powiedziała uradowana.
-To się cieszę. Twoje przybycie tu naprawdę ożywiło wioskę. Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale brawo.
-Za niedługo was opuszczę..-wymsknęło jej się.
-Co? Dlaczego?-spytała zszokowana Sakura.
-No bo... -zaczęła wymyślać wymówkę.- Ja nie jestem stąd. Nie chcę sprawiać problemu.
-Ależ to nie jest problem. Przecież nie masz domu. Gdzie się podziejesz? Nie masz nikogo oprócz nas.
-Mam. I ta osoba po mnie kiedyś przyjdzie i zabierze ze sobą.-powiedziała uśmiechnięta.-Naprawdę za nią tęsknię. Uratowała mi życie i zaopiekowała się mną. Jestem jej za to wdzięczna.
-Musi ci na niej bardzo zależeć, hm?
-Tak.-powiedziała Shizu uśmiechnięta.
-A co ona teraz robi?-spytała Sakura.
-Ma sprawy do załatwienia. Mówiła, że nie będzie jej około pół roku.
-Aż pół roku?-spytał Naruto, który wraz z Konohamaru zrobili sobie przerwę.
-Tak. Mówiła, że po tym czasie po mnie wróci i wyruszę z nią w dalszą drogę..-mówiła Shizu.
-Wątpię w to.-usłyszeli głos nad nimi.
Wszyscy spojrzeli w górę. Ujrzeli długowłosego blondyna na swoim ptaku wykonanym z gliny. Był bardzo poważny. Patrzył na nich z tą samą wyższością jak na Nasane 3 miesiące temu. Sakura i Naruto również spoważnieli widząc płaszcz Akatsuki. Naruto przyjął pozycję, z której miał zacząć walkę. Był gotowy na atak z ich strony. Ostatnio dawali mu wiele o sobie znać. Ilekroć wychodził z wioski był narażony na ich atak. Zaatakowano go już do tej pory dwa razy. To co mówił Deidara Nasane było prawdą. Już nie była odpowiedzialna za sprowadzenie ogoniastego. Teraz mieli się tym zająć Hidan i Kakuzu. Właśnie - mieli. Ich misja pojmania Kyuubiego zakończyła się niepowodzeniem i obydwoje zginęli z jego ręki. Nawet Hidan. Hidan, który był nieśmiertelny zginął za sprawą Naruto. Blondyn wtedy pieczęcią zdjął jego nieśmiertelność, ale to historia na inną okazję.
-Akatsuki.-warknął Naruto.
-Kyuubi.-powiedział poważnie Deidara.
-Co to za blondyna?-spytał Konohamaru, za co oberwał od Shizu.
-To nie czas na żarty, Konohamaru.-powiedziała niebieskowłosa.
-Pewnie stęskniłeś się za nami. Tak dawno już z nami nie walczyłeś.-powiedział Deidara.
-Póki co mam was potąd.-warknął blondyn.
-Poczekaj jeszcze troszkę. Za niedługo wróci.-powiedział słodko Deidara czym zdziwił obecnych na dole.
-Niby kto wróci?-spytała Sakura.
-Jak to kto? Nasane.-zaśmiał się członek Akatsuki.-Aktualnie jej nie ma. Ma swoje sprawy do załatwienia, ale za około 3 miesiące wróci. Przynajmniej powinna.
-Jak to powinna?-spytała lekko przerażona Shizu.
-Nie wiesz? Może umrzeć.
Na chwilę zapanowała cisza. Słowa te bardzo zdziwiły Shizu i Naruto. Blondyn otworzył szeroko oczy. Nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. To była prawda? Nasane naprawdę miała nie wrócić? Nie. Mogła nie wrócić? A co dopiero Shizu. Dziewczynce zaszkliły się oczy, ale szybko się otrząsnęła. Pamiętała jej lekcje. Pamiętała, że ma nie płakać. Płacz był oznaką bezsilności. Nie chciała by tak myślał o niej Deidara. Za to Konohamaru i Sakura zdziwili się reakcją Naruto i Shizu. Głównie Naruto. Według nich powinien się cieszyć, że kolejna osoba z Akatsuki może umrzeć. Nie zdawali sobie sprawy ile ta jedna osoba dla niego znaczyła. Ale to wszystko za chwilę miało się zmienić.
-Nie musicie być smutni.-warknął Deidara.-Obydwoje zostaliście okłamani przez nią.
O ile tamte słowa wywołały zdziwienie, to te wywołały u nich niedowierzanie. Tego w ogóle się nie spodziewali. Ona miałaby niby ich okłamać? To było dla nich niemożliwe. Niemożliwe było, żeby ktoś mógł tak doskonale zagrać rolę poszkodowanej osoby.
-Kłamiesz!-Shizu nie wytrzymała i dała się ponieść emocjom.-Ona by tego nie zrobiła. Zależy jej na nas! Jeżeli nie na mnie, to na Naruto! Mówiła mi prawdę! Mówiła, że was nienawidzi! Że nienawidzi tego życia, która wiedzie! Ona nie jest w stanie nam nawet zrobić krzywdy! Ona myśli, że jest potworem, ale to nieprawda! Ona umie kochać i nie pasuje do was! Nie okłamałaby mnie!
-Nawet mi ciebie szkoda. Nie umiesz odróżnić kłamstwa od prawdy. To prawda.-powiedział Deidara.- Nasane umie kochać. Nie jest potworem. Ona go ma w sobie i tylko kwestią czasu jest to, czy on ją opanuje czy nie. A kiedy ją opanuje.. Zapomnij o tej, którą znałaś. Będzie inna. O wiele zimniejsza i nienawidząca każdego. Myślisz, że po ciebie wróci? Nie zdziw się, gdy tak się nie stanie. Przebyłem taką drogę nie po to by coś wam robić, choć chciałbym. Kilka miesięcy temu trochę posprzeczałem się z Nasane. Dalej żywię do niej urazę, więc trochę ją wkurzę tym, ale powiem wam prawdę. Chcecie?-spytał.
-Cokolwiek powiesz to kłamstwo. Nie uwierzymy w ani jedno twoje słowo!-krzyknęła Shizu, którą po chwili zaczęła uspokajać Sakura.
-Przecież masz podobne moce do niej. Przeczytaj w moich myślach, że to co mówię to prawda. Zobaczysz nawet moje wspomnienie rozmowy z nią.-powiedział pewnie Deidara.
Shizu niepewnie wykonała polecenie Deidary. Jej obawy się potwierdziły. Ujrzała wspomnienie rozmowy z zaledwie trzech miesięcy. Słysząc jej słowa nie wierzyła. Myślała, że to tylko jakaś iluzja. Bała się stwierdzić, że to prawda i Nasane ich okłamała. Nie umiała nawet domyślić się, że Nasane owszem kłamała, ale nie oszukiwała ich, a Deidarę. Trochę to zakręcone, ale taka była prawda. Deidara owinął ich wokół palca. Cokolwiek by nie powiedział, oni uznaliby to za prawdę. Był z siebie bardzo zadowolony. Jego plan się powiódł i bardzo wkurzy to Nasane. Przynajmniej powinno. Olewał fakt, że furia dziewczyny może pociągnąć za sobą wiele ofiar. Chciał się na niej zemścić za to, że go uderzyła. To było niedopuszczalne nawet dla niej. Dlatego, gdy tylko otrzymał zgodę od Paina wyruszył by przekazać prawdę Jinchuuriki i dziewczynie, na której Nasane tak zależy. Uśmiechnął się szeroko widząc, że Shizu lekko kiwa głową i patrzy smutno na Naruto. Blondyn był bardzo zdziwiony. Nie dotarło to do niego. Zależało mu na niej. Myślał, że jej też. Że nie jest jej obojętny. Nie wierzył, że to co mówiła mu o swojej przeszłości było tylko żałosną grą. Pytanie: po co? Forma zemsty? Czy może tak bardzo bawiła ją zabawa innymi? Spuścił głowę. Nie miał ochoty patrzeć na zadowolonego Deidarę, zdezorientowanych Konohamaru i Sakurę oraz smutną Shizu. On też posmutniał. W tamtej chwili chciał się gdzieś zamknąć, gdzie nie byłoby nikogo, a tym bardziej jej. Nie chciał jej widzieć. Brzydził się nią i tym, co zrobiła. W tak żałosny sposób go wykorzystała, a najgorsze było to, że naprawdę zaczęło mu na niej zależeć. Ba! On nawet myślał, że wreszcie "odkochał" się w Sakurze i nie dość, że zakochał się w kimś innym, to w dodatku ze wzajemnością. On też nawet nie pomyślał o tym, że Nasane oszukała Deidarę i zależy jej na nim tak samo jak mu na niej. Nawet bardziej. Był kolejnym, który w to uwierzył. Kolejnym, który dał się wciągnąć w tą chorą grę. Deidara zleciał niżej i spojrzał na nich z tą swoją charakterystyczną wyższością.
-Wracając do tematu. Usiądźcie wygodnie.-powiedział i uśmiechnięty kontynuował widząc, że żadne nawet się nie ruszyło.-Albo i nie. Od czego tu zacząć? Ach tak. Może zacznijmy od momentu, w którym to wszystko się zaczęło. Chwila, kiedy to było? A! Gdy próbowaliście odbić Jinchuuriki Shukaku. To właśnie wtedy Nasane otrzymała pozwolenie na zajęcie się sprowadzeniem Kyuubiego. Jednak pierwsza próba zakończyła się niepowodzeniem. Tak.. Następnie Pain oficjalnie powierzył jej zdobycie ogoniastego. Ta się zgodziła i zaczęły się podchody. Mijały dni, tygodnie, a ona nawet nie ruszyła palcem w tym kierunku. Z początku Akatsuki myślało, że to tylko początek planu zdrady. W końcu to, że jest córką Madary nie dawało żadnej gwarancji, że pozostanie nam wierna.-zatrzymał się by ujrzeć ich reakcję na wiadomość o jej prawdziwym ojcu. Żadne się nie zdziwiło, bo Sakura i Naruto o tym wiedzieli, a dzieciaki nie miały nawet pojęcia o tym, kto to jest Madara.-W międzyczasie udała się ratować ciebie po misji w Kraju Demonów. Nie wiem, czy wiesz o tym, jaki był prawdziwy tego interes. Zdajesz sobie sprawę, że gdybyś uległ tej technice wraz z tobą poszedłby w zapomnienie Kyuubi? Tego nie chcieliśmy, więc wysłaliśmy Nasane. Uratowała ciebie i wtedy nasze podejrzenia jeszcze bardziej wzrosły. Trzy miesiące temu uratowała tą niebieskowłosą. Po tym jak ją uratowała z rąk tych pomiotów Orochimaru, przyprowadziła ją do ciebie i Uchihy. To, co później się wydarzyło tylko sprawiło, że byłem pewny jej zdrady. Jak się okazało.. Myliłem się.
-Wszystko ok, ale dlaczego mi to mówisz? Wszystko o czym powiedziałeś było mi znane. Tylko niepotrzebnie marnujesz swój czas na bezsensowne opowiastki.-warknął Naruto.
-To ciekawe... Wracając do tematu.-powiedział Deidara.-Wtedy spotkaliśmy się, gdy była w drodze do miejsca, w którym aktualnie przebywa. Tak w ogóle to nie szukajcie jej, bo i tak nie dostaniecie się do niej. Chyba, że chcecie zginąć. Tak, wtedy możecie spróbować. W każdym razie śledziłem ją, jeśli jeszcze się nie domyśliliście. Spotkaliśmy się na drodze, zaraz po tym, jak odprowadziła dziewczynę do was. Byłem zły. Myślę, że domyślasz się dlaczego.-warknął patrząc z pogardą na Uzumakiego.-Ona za to powiedziała mi prawdę. Skoro już nie ma za zadanie ciebie pojmać to z chęcią wyjawię ci ją i dam radę. Zapomnij o niej i o tym, co ci mówiła. Starała się zdobyć twoje zaufanie i wszystko... Powtarzam - wszystko jest kłamstwem. Widzę, że nieźle odegrała tą szopkę, bo jej uwierzyliście. Nie sądziłem, że to taka dobra aktorka.
Gdy zakończył w ciszy zaczął napawać się widokiem zdruzgotanego Naruto. To był idealny moment na atak. Jednak zagrożenie posiłkami było zbyt duże, więc by nie łamać zasad wyznaczonych przez Paina musiał się z tym opanować. Shizu zacisnęła pięści. Zamknęła oczy i po chwili schowała twarz w dłonie. Nie umiała nad tym zapanować. Wiedziała, że to co robi nie powinno mieć miejsca, ale nie umiała sobie z tym poradzić. Potem na polanie rozległ się głośny odgłos szlochu. Shizu próbowała się opanować, ale skutkiem tego było jedynie upadnięcie na kolana. Klęcząc schowała swą twarz. Nie chciała by ktokolwiek widział jej stan. Starała się jak najbardziej ukryć to, ale to było niemożliwe. Wszyscy wokół widzieli jej posturę klęczącą i drżącą. Sakura podeszła i dotknęła jej pleców. Próbowała ją pocieszyć, ale niebieskowłosa jedynie odtrąciła jej rękę. Różowowłosa zawiedziona odeszła od niej. Naruto oglądał dziewczynę ze smutkiem w oczach. Wsłuchiwał się w pojedyncze dźwięki szlochu, który rozbrzmiewał mu w uszach. Kucnął obok niej i przytulił ją do siebie. Shizu, gdy tylko poczuła, że on jest obok niej objęła go i delikatnie wtuliła się w jego klatkę piersiową. Już się nie hamowała. Wybuchła płaczem nie przejmując się niczym. Miała gdzieś, że na górze jest Deidara, że to oznaka słabych, a co najważniejsze miała gdzieś to, co powiedziała jej Nasane. Chciała zapomnieć jej nauk i nic nie mieć z nią wspólnego. Lecz utrudniały jej to osoby, które pracowały w szpitalu i znały Nasane, gdy ta jeszcze pomagała od czasu do czasu przy chorych. Leczyła każdego. Nawet, jeśli nie było nadziei.. Ona pomagała mu wrócić do zdrowia. To było niesamowite dla nich. Z tego powodu szanowali ją i z chęcią korzystali z jej pomocy. Gdy ta odeszła z wioski, jakość leczenia bardzo opadła. Aż do momentu, w którym w drzwiach szpitala stanęła niebieskowłosa. Wtedy zaczęli ją porównywać do Nasane. Sądzili, że jest w stanie ją przerosnąć. Ona nie wierzyła w to. Dla niej to właśnie czarnowłosa była najlepsza i nikt nie mógł jej przewyższyć. A tym bardziej ona. Nie wierzyła, że tak ją oszukała. Że tak się nią zabawiła, tylko po to by wykorzystać to, co ma w sobie?
-Ja skończyłem swoją robotę. Żegnam.-usłyszeli Deidarę, który w mgnieniu oka opuścił pole bitwy.
Naruto normalnie ruszyłby za nim i próbował go zabić. W końcu taki był jego charakter. Ale wtedy było inaczej. Było mu przykro, ale zdecydowanie w większym stopniu przepełniała go nienawiść do niej. Myślał, że ona go kocha, że on ją kocha i z czasem ona wróci i może coś z tego wyjść. Nie wierzył w to jak bardzo się, co do tego mylił. Wypuścił Shizu z ramion i odszedł od nich. Sakura i Konohamaru jedynie patrzyli, jak odchodzi i po chwili wzięli Shizu z powrotem do wioski. Tymczasem Naruto przyszedł na tą samą polanę, na której zaledwie trzy miesiące się spotkali. Była.. Wydawała się taka naturalna. Usiadł na trawę i spojrzał na miejsce, w którym wtedy stała. Chciało mu się płakać. Czuł się, jakby stracił osobę, która była dla niego bardzo ważna. Skulił się i schował twarz w dłonie. Nie płakał. Jedynie smutny chciał zostać sam. Po chwili spojrzał w niebo.
-Gdziekolwiek jesteś... Zadowolona jesteś z siebie? Sprawiłaś, że Shizu cierpi, że ja też cierpię... To prawda, że jesteś dobrą aktorką. Zagrałaś tak dobrze, że uwierzyłbym we wszystko, co mówiłaś. Tylko, dlaczego mnie wtedy nie zabrałaś do Akatsuki? Myślałaś, że żartuję? Nie, nie żartowałem... Kochałem ciebie ... Dalej kocham i to jest najgorsze. Wtedy poszedłbym za tobą wszędzie. Wierzyłem jak głupi, że nie chcesz mi zrobić krzywdy, a tymczasem tobie tylko o to chodziło? Pierdol się, dziewczyno... Chcę o tobie raz na zawsze zapomnieć i o tych zasranych kłamstwach, które mi wpajałaś, a ja wierzyłem w nie jak idiota. Jestem idiotą. Jestem nim, bo zaufałem wrogowi. Co mnie do tego podkusiło? Czy to byłaś ty? Teraz rozumiem, że byłem jak marionetka. Jedno twoje słowo i to robię. Chciałbym tylko wiedzieć.. Ile osób na to nabrałaś?-powiedział cicho.
Tymczasem w kryjówce węży Nasane wykonywała kolejne ćwiczenie. Miała za zadanie zniszczyć kamienny blok używając jedynie łokci.. Dla utrudnienia ... Ręka była wyprostowana, a sam blok był pokryty ostrzami. Nagle dziewczyna upadła na kolana. Złapała się za głowę. Słyszała czyiś głos.. Ale nie umiała zidentyfikować czyj. Mędrzec poklepał ją ogonem po plecach pospieszając. Dziewczyna zaczęła dalsze próby, jednak jeszcze przed rozpoczęciem na ziemi ujrzała napis: "To koniec Love Story. Zabawne, jak jedno kłamstwo może zniszczyć psychicznie osobę.". Tak szybko jak się pojawił też zniknął. Nasane nie rozumiała tego, ale bez zastanawiania się zaczęła dalej trenować.
/3 miesiące później... Smocza Grota./
KONIEC TRENINGU. Gdy nadszedł ten dzień ona w końcu po raz pierwszy od dawna się uśmiechnęła. Zakończyła ten ciężki okres i mogła w końcu odpocząć.. Trening jednak wywarł zmianę nie tylko fizyczną, ale również psychiczną. Nasane stała się zdecydowana. Można powiedzieć, że jej wcześniejsze rozterki poszły w niepamięć. Nie pamiętała już tych przemyśleń zanim zaczęła trening. Już nie interesował ją tak bardzo los Naruto. Zaczęła wierzyć, że objęła dobrą ścieżkę i dobrze, że jest w Akatsuki. Trening wywarł na jej psychice zbyt duży nacisk przez co trochę pogmatwało się w jej głowie. Potrzebowała powrotu na ziemię. Wracając do treningu, Nasane odetchnęła z ulgą, ale na krótko. Szczęście długo nie trwało, bo szybko uświadomiła sobie, że ten trening miał być czymś w rodzaju prologu do prawdziwej męczarni. To prawda, że przeżyła horror, ale to tylko miało ją przygotować do większej męki. Tuż po treningu dostała zwój. Nie zdziwiło jej to, że jeden skrawek papieru nie da jej kontroli nad Döji. Zwój miał jej jedynie pomóc w walce z nim i "ujarzmieniu" go. Poza tym przeczytana treść pozwoli jej wytworzyć pieczęć, która ich "zjednoczy" i sprawi, że jeśli Nasane umrze, to zginie również i demon. W ten sposób demon miał zostać zmuszony do wypełniania jej woli, jeśli chciał dalej żyć i móc zabijać za jej pomocą kolejne osoby. Aktualnie zakładała z powrotem ubrania. Nigdy nie sądziła, że tak dziwnie będzie się czuć mając zakładać na siebie ubrania. To było jak jakieś obciążenie, które ograniczało jej ruchy. Dziewczyna szybko założyła je na siebie i podeszła do węża. Ten podał jej jeszcze naszyjnik. Ona schowała go do kieszeni i spojrzała wyczekująco na Mędrca.
-I jak wrażenia po treningu?-spytał pełzając na swój "tron".
-Pojeb wymyślał ten trening. To były chore pomysły.-podsumowała.
-Niezłe podejście.. Wiesz, że teraz nie będzie z górki?
-Tak, wiem. Powtarzałeś mi to pierdyliard razy każdego jebanego dnia.-warknęła.
-Mówiłem ci to, co tydzień. Masz złe poczucie czasu.-oznajmił.
-Bo jestem zamknięta w jaskini!-krzyknęła.
-Spokojnie. Teraz musisz skontaktować się z Döji i z nim porozmawiać.
-O! A herbatka i ciasteczka też będą?-spytała sarkastycznie.-Wysyłasz mnie na pewną śmierć!
-Pewną śmiercią był również ten trening. A jednak przeżyłaś.-powiedział.
-Teraz będzie inaczej.
-Dam ci tylko jedną radę. To jest twoja psychika, podświadomość. Miejsce, w którym on jest może być całkowicie kontrolowane przez ciebie. Jeżeli masz silną psychikę, to bez problemu wygrasz.
-Ok, nieźle się zapowiada.-szepnęła.-Jeszcze coś masz mi przekazania? Na przykład, jak w ogóle mam się z nim skontaktować, albo jak z nim walczyć?
-Skontaktujesz się z nim, gdy się skupisz i będziesz siedzieć w bezruchu.-powiedział.-A walcząc z nim musisz wykorzystać ciemność. Jego oczy i ich właściwości przeszły na ciebie.
-Jak to na mnie?
-Niektóre moce demona, bądź ich część otrzymuje dziedzic. Wtedy to właśnie on może ich używać i odbiera je tym samym potworowi. Oczy Döji należą do jednych z najstraszniejszych. Mienią się jaskrawą żółcią, pomarańczą i zielenią. Döji nie będzie mógł z nich korzystać, a ty musisz to wykorzystać.
-Domyśliłam się.-powiedziała.-Dobra, to gdzie mogę się z nim skontaktować?
-Wyjdź na dwór. Usiądź na trawie i skup się.
-To idę.-powiedziała i ruszyła w kierunku głazu.
-Spróbuj rozwalić go siłą natury!-usłyszała syczenie na odchodne.
Lekko pokiwała głową i krętymi korytarzami ruszyła przed siebie. Mijała setki węży po drodze, ale już nie zwracała na nich wielkiej uwagi. Były o wiele bardziej przyjazne niż poprzednio. Nie atakowały jej a jedynie spoglądały na nią i bacznie obserwowały. Dziewczyna szybko doszła do głazu. Stanęła przed nim i wypuściła powietrze z ust. Oprócz morderczego treningu, uczyła się również nowych technik. Jedną z nich było wykorzystanie w walce wręcz natury. Polegało to na tym, że energię z otoczenia pobierała do organizmu i "magazynowała" w pięści. Gdy uzbierała jej wystarczająco uwalniała ją w postaci dużego emitowania powietrza wokół jej dłoni. Następnie wystarczyło przystąpić do ataku by siła natury została wykorzystana. Wykorzystywanie tej mocy łączyło atak bezpośredni z dystansowym. Atak ten miał dwa stany uwolnienia - półpełne i ostateczne. Półpełne następowało zaraz po zgromadzeniu wystarczającej ilości energii w pięści i uwalniał pokłady wiatru w postaci "mini" trąb powietrznych. Ostateczny za to następował w momencie ataku. Wtedy cała nagromadzona energia uwalniała się i napierała do przodu. Miała trzy etapy, w których wyróżniało się: początek, środek i koniec. Na początku siła ataku była najsłabsza. Wiatr w postaci podobnej do fal napierał dalej. W środku następował "wybuch", w obrębie którego siła rażenia była najmocniejsza. Będąc w tym miejscu ciało człowieka mało odpornego mogło zostać wręcz rozerwane na strzępy. Za to koniec niósł za sobą jedynie wiatr, który mógł tylko odepchnąć przeciwników na małą odległość. Jak każda technika, ta też ma swoje minusy. Jednym z nich jest to, że użytkownik musi perfekcyjnie pobrać energię z otoczenia, co jest bardzo trudne. Kolejnym zaś jest manewrowanie i dobre utrzymywanie energii. Jeżeli uwolni się ją za wcześnie - ucierpi użytkownik, jeżeli za późno - wyjdzie klapa i cały atak pójdzie się paść. Innym jest to, że użytkownicy chakry typu wiatr nie mogą ucierpieć przy tym ataku, o ile opanowali swój typ na poziomie dopuszczającym. Wiele jest minusów i sama technika również jest ciężka. Jednak jest bardzo silna i umożliwia walczącym wręcz łatwą zmianę stylu, i walką w trybie dystansowym. Wracając do rzeczywistości, Nasane zgromadziła energię i po chwili zniszczyła głaz. Czarnowłosa westchnęła i po chwili wyszła na zewnątrz. Spodziewała się, że światło będzie ją razić. W końcu ponad pół roku siedziała w ciemnej i mrocznej jaskini bez jakiegokolwiek źródła światła. Jednak widziała normalnie. Po chwili przypomniały jej się słowa Mędrca i podbiegła do pobliskiego jeziora. Spojrzała na swoje odbicie. Jaskrawa żółć, pomarańcz i zieleń? Według niej te kolory nie pasowały jej. Po chwili bez zbędnego przedłużania usiadła wygodnie i zaczęła się skupiać. Wyrównała oddech i w ciszy ograniczyła swoje myśli. Otworzyła oczy dopiero wtedy, gdy poczuła zimny powiew i usłyszała krzyk. Ten sam, który wywoływał u niej podświadomie strach. Zerwała się z miejsca cudem unikając niezidentyfikowanego pocisku lecącego w jej kierunku. Nie miała czasu przyglądać się otoczeniu i temu, gdzie jest, bo ujrzała dziwną postać. Postać szybko znalazła się przy niej i prawie sięgnęła ją swoimi pazurami. To jest twoja psychika, podświadomość. Miejsce, w którym on jest może być całkowicie kontrolowane przez ciebie.-przypomniała sobie słowa gada. Ale jak kurwa mam zmienić to miejsce?!-krzyknęła w myślach i po chwili znów uniknęła cudem ataku. Stwierdziła, że to nie czas na myślenie i skupiła się na unikach. W trakcie ich robienia magazynowała energię w pięści. Zatrzymała się w miejscu i szybko wyprowadziła atak, jednak istota uniknęła go i zaszła ją od tyłu. Nasane ledwo uciekła od pół metrowych pazurów. Postać sprawiała wrażenie braku zmęczenia i ciągle napierała na dziewczynę. Nasane w końcu podjęła inne działania. Moja psychika? Ok... Da się zrobić.-myślała i po chwili wokół nich zapanował mrok. Ona na szczęście cały czas miała swoje oczy. Widziała postać. Jednak niewyraźnie, ale to wystarczyło by ujrzeć, że postać stoi na czterech łapach i była bardzo chuda. Prawie jak patyk. Zauważyła, że zaczęła atakować na oślep. Nasane postanowiła to wykorzystać. "Wytworzyła" coś w stylu klatki. Była bardzo obszerna. Brama była otwarta, więc dziewczyna postanowiła zwabić tam potwora.
-Hej! Ty!-krzyknęła.
Tak, jak myślała stworzenie rzuciło się w stronę głosu. Ta w ostatniej chwili uniknęła jego pazurów i pozwoliła mu na dostanie się do bramy. Szybko zamknęła bramę i odetchnęła z ulgą. Odeszła kawałek od bramy i "zapaliła" światło. Przeraziła się, gdy przed jej oczami ujrzała białe ślepia stwora. Krzyknęła z przerażenia i odskoczyła od bramy. Uspokoiła się, gdy zauważyła, że potwór nie może wyjść. Po chwili błysnęło światło i czteronożne stworzenie zmieniło się w długowłosą kobietę. Miała długie, białe włosy. Była blada i wydawała się być przezroczysta. Nasane od razu zrozumiała, kto to może być. Ostrożnie podeszła bliżej. Stanęła przed nią i głośno przełknęła ślinę. Postać spojrzała się na nią.
-Psychika człowieka jest niemożliwa do ujarzmienia, gdy jest tak silna. Strach jest naturalną reakcją na wywołanie szoku i czegoś niespodziewanego. Odczuwają go wtedy, gdy nie są pewni tego, co się dzieje. Uruchamia się wtedy ludzka psychika. Wytwarza rzeczy, których nie ma w rzeczywistości i tylko potęguje uczucie niepewności, przerażenia.-powiedział piskliwy głos.
-O czym ty do diaska pierdolisz?-warknęła.
-Wyrażają swoje emocje poprzez używanie słów, które tylko oni mogą zrozumieć. Kolejna naturalna reakcja.
-Przestań gadać od rzeczy. Nie po to tu przyszłam.-rozkazała.
-A może ty nie umiesz zrozumieć, tego co mówię? Problem nie tkwi we mnie, a w tobie.
-Ciekawe, jak mam się z tobą dogadać? W sumie nawet nie spytałam tego gada, o czym mam rozmawiać.-westchnęła.
-Wiedza odnośnie tego jest niepotrzebna dla osób, które wiedzą czego chcą. Ludzie to najgłupsza rasa na świecie. Nie umie zrozumieć nawet najprostszych rzeczy dotyczących swojej natury i tego, kim są.
-To się wpakowałam w rozmowę ze stworzeniem, żyjącym jebane miliardy lat...-jęknęła.
-Wiesz, kim w ogóle jestem?
-Oczywiście. To ty jesteś Döji, tak?-spytała spokojnie.
-Już zacząłem tracić nadzieję, że moim pojemnikiem jest ktoś mądry.
-Zacząłem?-zdziwiła się.-To ty jesteś on, czy ona?
-Czytałaś encyklopedie o mnie! Jestem przedstawicielem płci męskiej!-krzyknął wściekły.
-Ten biust to potwierdza.-powiedziała sarkastycznie.-Nie łatwiej było powiedzieć facetem?
-Nie jestem człowiekiem i nie używam waszego słownictwa. Jestem demonem.
-To wyjaśnia, dlaczego wyglądasz jak kobieta, a jesteś facetem...-szepnęła.
-Po co tu przyszłaś? Pierwszy raz od dwudziestu lat postanowiłaś mnie odwiedzić.
-Już dwadzieścia?-spytała zszokowana, ale po chwili się opanowała.- Bo dopiero teraz wiem, co mam w sobie i jak się w ogóle z tobą skontaktować. Dlaczego mnie tak źle przywitałeś?
-Nienawidzę ludzi.-powiedział przerażającym głosem.
-Ale rozmawiasz ze mną.-powiedziała spokojnie.
-W tej formie.
-Rozumiem. Jakie są szanse, że powiesz mi jak ciebie opanować?-spytała.
-Zerowe. Nie pozwolę by jakieś dziecko opanowało mnie i mi rozkazywało.-powiedział spokojnie.
-A jak mam ci udowodnić, że jestem tego warta?!-krzyknęła.
-Ludzie nigdy nie umieją odróżnić rzeczywistości od fikcji. Nie spostrzegają podobieństw widocznych dla nas.-usłyszała.
-Co to ma niby wspólnego z moim pytaniem?
-Nie rozumieją, co się do nich mówi. Ich tok myślenia odbiega od tego, czego się oczekuje. Nie widzą podobieństw między światem fikcji a realizmu, które istnieją. Uważają je jako dwa różne światy, które nie mają ze sobą nic wspólnego. Wierzą jedynie w to, czego doświadczą. Ludzie są głupi i słabi. Ci najsilniejsi zawsze są chciwi i próbują odebrać moc stworzeniom wyższym. Nie znają granic. Myślą, że skoro są najliczniejsi są również najsilniejsi. Mylą się. Liczebność przewagi nie daje, jedynie ją odbiera.-powiedział.
-O czym ty pierdolisz?-spytała.-Co mnie obchodzi, że ludzie to głupie stworzenia? Że nie umieją upodobnić wyobraźni do realu? To, co mi mówisz mija się z moim celem, jakim jest dowiedzenie się czy mogę ci jakoś..-przerwała i chwilę się zastanowiła.-Ty masz jakiś cel w mówieniu mi tego, prawda?
-Grunt, że zauważyłaś, o co mi chodzi. Jednak to nie starczy. Przetłumacz mi to, co powiedziałem.
-Jak?-spytała.
-W jednym zdaniu.
-Nie da się tego wszystkiego powtórzyć w jednym zdaniu.-powiedziała.
-Przetłumacz to tak by człowiek to pojął.-powiedział i odszedł od bramy.
-Ja to pojęłam. Nie chcę mi się powtarzać tego, co powiedziałeś.
-To jak to zrozumiałaś?
-Człowiek to głupia istota, nie rozumie tego, co się do niej mówi..-mówiła i znów się zatrzymała.-Ty mi zadajesz podchwytliwe pytania, czy mi się tylko wydaje?
-Gdzie tu coś podchwytliwego?
-Powiedziałeś, że ludzie nie rozumieją tego, co się do nich mówi i przed chwilą zadałeś mi oczywiste polecenie, które teoretycznie powinno zmuszać mnie do powtórzenia twoich słów. Wydaje mi się, że gdzieś kryje się coś w stylu "ukrytego sensu" w twoim rozkazie. Mylę się?
-Musisz dostrzec i zrozumieć wszystko, co usłyszysz i zobaczysz.-powiedział spokojnie.
-Czyli jestem w punkcie wyjścia.-westchnęła.-Mogę to analizować na głos?
-To twoja psychika.-powiedział.
-Ok, czyli zacznę od początku.-powiedziała.-Ludzie są głupi. Nie umieją dostrzec podobieństw między realizmem a fikcją. Mylą się w wielu sprawach. Powtarzam to, co już wiem. Gdzie tu może być ukryty sens? Wydaje mi się, że to jest to, o czym mówiłeś. Nie potrafię tego dostrzec. Nie umiem dostrzec w twoich słowach sensu, który mam przetłumaczyć. Możesz powiedzieć mi coś więcej?
-Nie muszę. Tyle starczy.
-Przesiedzę tu kolejne pół roku...-westchnęła.
-Czas tu nie leci tak jak w rzeczywistości. Niezależnie od tego ile tu przesiedzisz - w realu miną zaledwie sekundy.
-To mam czas!-krzyknęła pokrzepiając siebie.
Zamknęła oczy i zaczęła rozmyślać. Powoli analizowała wszystko w swojej głowie. Dokładnie analizowała każde pojedyncze słowo starając się znaleźć chociaż wskazówkę na rozwiązanie. Postanowiła analizować całą ich rozmowę. W tych kilku zdaniach nie mogła odnaleźć odpowiedzi. Powoli ją to męczyło, ale nie mogła przestać. Skoro tak daleko zaszła nie może teraz odpaść.
-Tu nic nie ma sensu... Jak mam odnaleźć odpowiedź?-westchnęła i spojrzała na Döj. Ten nie zamierzał jej w ogóle podpowiedzieć.-Dobra, jeszcze raz. Ludzie są głupi. Nie dostrzegają..-zatrzymała się.-.. łatwych rozwiązań! Odpowiedź jest łatwiejsza niż myślę?-spytała demona.
-Musisz dostrzec i zrozumieć wszystko, co usłyszysz i zobaczysz.
-Pierdol się z taką pomocą. Mógłbyś chociaż powiedzieć, czy dobrze myślę.
-Musisz dostrzec i zrozumieć wszystko, co usłyszysz i zobaczysz.-powtórzył.
-Dobra, zamknij się. Zaraz ci powiem odpowiedź.-powiedziała.-Ok. Skoro rozwiązanie jest łatwiejsze niż myślę muszę przeanalizować całą rozmowę dosłownie, bo mogłeś mi podać odpowiedź. Ludzie są głupi, chciwi, naiwni. Nie rozumieją wielu rzeczy. Powtarzam to sobie miliony razy, a dalej nic nie rozumiem...
-No to długo tu zabawisz.-skwitował demon i położył się na podłodze.
Dziewczyna pogrążyła się w głębokim rozmyślaniu. Myślała godzinami i cały czas była w punkcie wyjścia i nie ruszyła się nawet o krok. Wiedziała jedynie tyle, że rozwiązanie może być łatwiejsze niż myśli i go nie dostrzega. To nie wystarczyło. Potrzebowała jakiegoś tropu. Nagle ją olśniło. Demon powtórzył to samo zdanie trzy razy: "Musisz dostrzec i zrozumieć wszystko, co usłyszysz i zobaczysz.". Czy to jest jakiś dobry ślad? Była pewna, że to nie jest odpowiedź na pytanie, ale z pewnością je naprowadzi. Zaczęła myśleć, czy czegoś nie pominęła. Ucieszyła się na myśl, że pominęła. Nie rozmyślała jedynie nad sensem słów: "Nie postrzegają podobieństw widocznych dla nas", czyli demonów. Miała trop, ale czy rozwiązaniem było: "Ludzie nie widzą tego, co demony.". Miała mniej słów do przeanalizowania i teoretycznie mniej roboty. Teoretycznie, bo to również zajęło jej trochę czasu, ale w końcu była pewna, że znalazła odpowiedź. Dumna z siebie spojrzała w kierunku demona i podeszła do bramy.
-Demony są inne od ludzi? Prawda?-spytała.
-Musisz dostrzec i zrozumieć wszystko, co usłyszysz i zobaczysz.-powiedział.
-Skończ z tym, kurwa! Mam dość! Jakie może być inne rozwiązanie?! Jesteśmy inni od demonów i nie rozumiemy, i nie widzimy tego, co one, i chcąc zdobyć więcej siły często wykorzystujemy je! Jakie ma być to poprawne rozwiązanie, do cholery?!
-Prawidłowo.-powiedział.-Ludzie są inni od nas i nie spostrzegają tego, co my widzimy. Jako przedstawiciel rasy ludzkiej miałaś przedstawić to w odpowiedni sposób.
-Czyli jaki?
-Miałaś utożsamić się z ludźmi. Powiedziałem ci, że masz wytłumaczyć to by człowiek zrozumiał. Gdybyś powtórzyła mu słowo w słowo to, co ja ci powiedziałem w aż 89% przypadków on nie zrozumie. Co innego, gdy przedstawisz mu to wcielając się w przedstawiciela rasy ludzkiej. Jednak wpadłaś na to przypadkiem i nie uznaję tego.
-No nie pierdol! Godzinami tu siedziałam. Byłam blisko!-krzyknęła.
-Dlatego naprowadzę ciebie na to, jak masz mnie opanować.
-Kolejna zagadka?
-Jeśli ją rozwiążesz, powstanie na moim barku pieczęć, która zjednoczy mnie z twoim ciałem w taki sposób, że gdy ty zginiesz ja również odejdę. Chcąc uniknąć takiego losu pozwolę tobie na korzystanie z mojej mocy do celów zabijania. Wtedy nie dość, że ty staniesz się silniejsza to będziesz zaspokajać mój głód. Więcej szczegółów powiem później, o ile uda ci się rozwiązać zagadkę i podjąć się wskazanego w niej działania.-oznajmił.
-Dobra, to jaka jest treść zagadki?
-Nie ma mroku bez światła.-powiedział.
-Co? Co to ma niby znaczyć? Czego to dotyczy?
-O to chodzi w zagadkach. Sama musisz odnaleźć tego sens.
-To może jakaś podpowiedź w stylu tego zdania: "Musisz dostrzec i zrozumieć wszystko, co usłyszysz i zobaczysz."?-zasugerowała.
-Nie ma światła bez mroku.-powiedział, po czym Nasane teatralnie złapała się za głowę.
-Nikt mi nie mówił, że te zagadki będą tak skomplikowane.-jęknęła.
Nasane nie przedłużając wróciła do realnego świata. Spojrzała na wodę i odruchowo się uspokoiła. Teraz pozostało jej zrozumienie treści zagadki i dostosowanie się do polecenia w niej zawartego. Była pewna, że w tym momencie zastosowanie się do znalezienia najłatwiejszego rozwiązania nie wyjdzie. Cicho westchnęła. Wstała z ziemi i usłyszała odgłosy walki. Były niedaleko. Słyszała wybuchy.
-Deidara? Już teraz musi mnie wnerwiać?-westchnęła.-Zagadka chyba poczeka.-powiedziała, po czym ruszyła w stronę hałasu.
Nasane trenowała ciężko. Dawała z siebie wszystko podczas tego horroru. Horroru, który wykańczał ją każdego dnia. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego ile czasu minęło. Przez 3 miesiące zamknięta była w jaskini, ciemnej jaskini. Z czasem przyzwyczaiła się do panującego tam mroku, ale nie zmieniało to faktu, że trening był jej największym zmartwieniem, a nie to, czy zobaczy coś wyraźniej czy nie. Jej ciało każdego dnia przyjmowało na siebie miliony tortur. Bywało, że krew lała się z niej strumieniami. Spodziewała się horroru, ale nie takiego. To co mówił Mędrzec szybko znalazło potwierdzenie w rzeczywistości. Odczuwała ból, o którym nawet nie myślała, że istnieje. Codziennie jej umysł przepełniało błaganie o to by koniec nastąpił za niedługo. Przez tą izolację od świata miała wrażenie, że siedziała tam nie trzy miesiące, a trzy lata. Traciła powoli wiarę, że wytrzyma. Ten trening nie tylko wykańczał fizycznie, ale również psychicznie. Z czasem zaczęła odczuwać strach widząc jakikolwiek kolec. A miała na nich jeszcze spać. Jednak oddalmy się na moment od jej treningu. W Konosze było zupełnie inaczej. Codziennie panowała tam wesoła atmosfera. Ludzie z radością chodzili po wiosce, a dodatkową radość dodawała mała niebieskowłosa osóbka biegająca po ulicach miasta. Shizu szybko odnalazła swoje miejsce w Konosze. Mieszkała z Naruto, więc to właśnie z nim była najbardziej związana. Z początku złapanie kontaktu z innymi było ciężkie, ale w miarę upływu czasu poznała Konohamaru, Udona i Moegi. Zaprzyjaźniła się z nimi i odnalazła wspólny język z resztą wioski. Nawet Tsunade, o dziwo nie miała żadnych sprzeciwów. Zgodziła się na przyjęcie młodej dziewczynki bez zbędnego gadania. Na dodatek podjęła się trenowaniu jej w sprawach medycznych. Akurat w tamtej chwili dziewczyna rozmawiała z Moegi spacerując po wiosce, gdy nagle ujrzała na horyzoncie blondyna, który wraz z Konohamaru wychodził z wioski. Natychmiast pożegnała się z przyjaciółką i ruszyła za nimi. Dołączyła do nich dopiero, gdy doszli na polanę, gdzie zaczęli trenować. Usiadła na kamieniu i za ich pozwoleniem zaczęła ich oglądać. Wokół było spokojnie. Nie było wiatru. Było cicho. Nawet ptaki nie ćwierkały, a pogoda była naprawdę ciepła. Na niebie nie było ani jednej chmurki. Jedynie okrzyki chłopaków przerywały ten spokój. Po kilku minutach do Shizu przysiadła się Sakura. Gdy chłopacy dawali z siebie wszystko Sakura postanowiła zacząć rozmowę.
-Jak tam, Shizu? Co dzisiaj robiłaś?
-Poszłam odwiedzić akademię. Piąta załatwiła mi darmowe zajęcia dodatkowe. Przekazują mi podstawową wiedzę. Zajęcia są świetne. Iruka-sensei jest bardzo wyrozumiały i ma niesamowitą cierpliwość.-powiedziała uradowana.
-To się cieszę. Twoje przybycie tu naprawdę ożywiło wioskę. Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale brawo.
-Za niedługo was opuszczę..-wymsknęło jej się.
-Co? Dlaczego?-spytała zszokowana Sakura.
-No bo... -zaczęła wymyślać wymówkę.- Ja nie jestem stąd. Nie chcę sprawiać problemu.
-Ależ to nie jest problem. Przecież nie masz domu. Gdzie się podziejesz? Nie masz nikogo oprócz nas.
-Mam. I ta osoba po mnie kiedyś przyjdzie i zabierze ze sobą.-powiedziała uśmiechnięta.-Naprawdę za nią tęsknię. Uratowała mi życie i zaopiekowała się mną. Jestem jej za to wdzięczna.
-Musi ci na niej bardzo zależeć, hm?
-Tak.-powiedziała Shizu uśmiechnięta.
-A co ona teraz robi?-spytała Sakura.
-Ma sprawy do załatwienia. Mówiła, że nie będzie jej około pół roku.
-Aż pół roku?-spytał Naruto, który wraz z Konohamaru zrobili sobie przerwę.
-Tak. Mówiła, że po tym czasie po mnie wróci i wyruszę z nią w dalszą drogę..-mówiła Shizu.
-Wątpię w to.-usłyszeli głos nad nimi.
Wszyscy spojrzeli w górę. Ujrzeli długowłosego blondyna na swoim ptaku wykonanym z gliny. Był bardzo poważny. Patrzył na nich z tą samą wyższością jak na Nasane 3 miesiące temu. Sakura i Naruto również spoważnieli widząc płaszcz Akatsuki. Naruto przyjął pozycję, z której miał zacząć walkę. Był gotowy na atak z ich strony. Ostatnio dawali mu wiele o sobie znać. Ilekroć wychodził z wioski był narażony na ich atak. Zaatakowano go już do tej pory dwa razy. To co mówił Deidara Nasane było prawdą. Już nie była odpowiedzialna za sprowadzenie ogoniastego. Teraz mieli się tym zająć Hidan i Kakuzu. Właśnie - mieli. Ich misja pojmania Kyuubiego zakończyła się niepowodzeniem i obydwoje zginęli z jego ręki. Nawet Hidan. Hidan, który był nieśmiertelny zginął za sprawą Naruto. Blondyn wtedy pieczęcią zdjął jego nieśmiertelność, ale to historia na inną okazję.
-Akatsuki.-warknął Naruto.
-Kyuubi.-powiedział poważnie Deidara.
-Co to za blondyna?-spytał Konohamaru, za co oberwał od Shizu.
-To nie czas na żarty, Konohamaru.-powiedziała niebieskowłosa.
-Pewnie stęskniłeś się za nami. Tak dawno już z nami nie walczyłeś.-powiedział Deidara.
-Póki co mam was potąd.-warknął blondyn.
-Poczekaj jeszcze troszkę. Za niedługo wróci.-powiedział słodko Deidara czym zdziwił obecnych na dole.
-Niby kto wróci?-spytała Sakura.
-Jak to kto? Nasane.-zaśmiał się członek Akatsuki.-Aktualnie jej nie ma. Ma swoje sprawy do załatwienia, ale za około 3 miesiące wróci. Przynajmniej powinna.
-Jak to powinna?-spytała lekko przerażona Shizu.
-Nie wiesz? Może umrzeć.
Na chwilę zapanowała cisza. Słowa te bardzo zdziwiły Shizu i Naruto. Blondyn otworzył szeroko oczy. Nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. To była prawda? Nasane naprawdę miała nie wrócić? Nie. Mogła nie wrócić? A co dopiero Shizu. Dziewczynce zaszkliły się oczy, ale szybko się otrząsnęła. Pamiętała jej lekcje. Pamiętała, że ma nie płakać. Płacz był oznaką bezsilności. Nie chciała by tak myślał o niej Deidara. Za to Konohamaru i Sakura zdziwili się reakcją Naruto i Shizu. Głównie Naruto. Według nich powinien się cieszyć, że kolejna osoba z Akatsuki może umrzeć. Nie zdawali sobie sprawy ile ta jedna osoba dla niego znaczyła. Ale to wszystko za chwilę miało się zmienić.
-Nie musicie być smutni.-warknął Deidara.-Obydwoje zostaliście okłamani przez nią.
O ile tamte słowa wywołały zdziwienie, to te wywołały u nich niedowierzanie. Tego w ogóle się nie spodziewali. Ona miałaby niby ich okłamać? To było dla nich niemożliwe. Niemożliwe było, żeby ktoś mógł tak doskonale zagrać rolę poszkodowanej osoby.
-Kłamiesz!-Shizu nie wytrzymała i dała się ponieść emocjom.-Ona by tego nie zrobiła. Zależy jej na nas! Jeżeli nie na mnie, to na Naruto! Mówiła mi prawdę! Mówiła, że was nienawidzi! Że nienawidzi tego życia, która wiedzie! Ona nie jest w stanie nam nawet zrobić krzywdy! Ona myśli, że jest potworem, ale to nieprawda! Ona umie kochać i nie pasuje do was! Nie okłamałaby mnie!
-Nawet mi ciebie szkoda. Nie umiesz odróżnić kłamstwa od prawdy. To prawda.-powiedział Deidara.- Nasane umie kochać. Nie jest potworem. Ona go ma w sobie i tylko kwestią czasu jest to, czy on ją opanuje czy nie. A kiedy ją opanuje.. Zapomnij o tej, którą znałaś. Będzie inna. O wiele zimniejsza i nienawidząca każdego. Myślisz, że po ciebie wróci? Nie zdziw się, gdy tak się nie stanie. Przebyłem taką drogę nie po to by coś wam robić, choć chciałbym. Kilka miesięcy temu trochę posprzeczałem się z Nasane. Dalej żywię do niej urazę, więc trochę ją wkurzę tym, ale powiem wam prawdę. Chcecie?-spytał.
-Cokolwiek powiesz to kłamstwo. Nie uwierzymy w ani jedno twoje słowo!-krzyknęła Shizu, którą po chwili zaczęła uspokajać Sakura.
-Przecież masz podobne moce do niej. Przeczytaj w moich myślach, że to co mówię to prawda. Zobaczysz nawet moje wspomnienie rozmowy z nią.-powiedział pewnie Deidara.
Shizu niepewnie wykonała polecenie Deidary. Jej obawy się potwierdziły. Ujrzała wspomnienie rozmowy z zaledwie trzech miesięcy. Słysząc jej słowa nie wierzyła. Myślała, że to tylko jakaś iluzja. Bała się stwierdzić, że to prawda i Nasane ich okłamała. Nie umiała nawet domyślić się, że Nasane owszem kłamała, ale nie oszukiwała ich, a Deidarę. Trochę to zakręcone, ale taka była prawda. Deidara owinął ich wokół palca. Cokolwiek by nie powiedział, oni uznaliby to za prawdę. Był z siebie bardzo zadowolony. Jego plan się powiódł i bardzo wkurzy to Nasane. Przynajmniej powinno. Olewał fakt, że furia dziewczyny może pociągnąć za sobą wiele ofiar. Chciał się na niej zemścić za to, że go uderzyła. To było niedopuszczalne nawet dla niej. Dlatego, gdy tylko otrzymał zgodę od Paina wyruszył by przekazać prawdę Jinchuuriki i dziewczynie, na której Nasane tak zależy. Uśmiechnął się szeroko widząc, że Shizu lekko kiwa głową i patrzy smutno na Naruto. Blondyn był bardzo zdziwiony. Nie dotarło to do niego. Zależało mu na niej. Myślał, że jej też. Że nie jest jej obojętny. Nie wierzył, że to co mówiła mu o swojej przeszłości było tylko żałosną grą. Pytanie: po co? Forma zemsty? Czy może tak bardzo bawiła ją zabawa innymi? Spuścił głowę. Nie miał ochoty patrzeć na zadowolonego Deidarę, zdezorientowanych Konohamaru i Sakurę oraz smutną Shizu. On też posmutniał. W tamtej chwili chciał się gdzieś zamknąć, gdzie nie byłoby nikogo, a tym bardziej jej. Nie chciał jej widzieć. Brzydził się nią i tym, co zrobiła. W tak żałosny sposób go wykorzystała, a najgorsze było to, że naprawdę zaczęło mu na niej zależeć. Ba! On nawet myślał, że wreszcie "odkochał" się w Sakurze i nie dość, że zakochał się w kimś innym, to w dodatku ze wzajemnością. On też nawet nie pomyślał o tym, że Nasane oszukała Deidarę i zależy jej na nim tak samo jak mu na niej. Nawet bardziej. Był kolejnym, który w to uwierzył. Kolejnym, który dał się wciągnąć w tą chorą grę. Deidara zleciał niżej i spojrzał na nich z tą swoją charakterystyczną wyższością.
-Wracając do tematu. Usiądźcie wygodnie.-powiedział i uśmiechnięty kontynuował widząc, że żadne nawet się nie ruszyło.-Albo i nie. Od czego tu zacząć? Ach tak. Może zacznijmy od momentu, w którym to wszystko się zaczęło. Chwila, kiedy to było? A! Gdy próbowaliście odbić Jinchuuriki Shukaku. To właśnie wtedy Nasane otrzymała pozwolenie na zajęcie się sprowadzeniem Kyuubiego. Jednak pierwsza próba zakończyła się niepowodzeniem. Tak.. Następnie Pain oficjalnie powierzył jej zdobycie ogoniastego. Ta się zgodziła i zaczęły się podchody. Mijały dni, tygodnie, a ona nawet nie ruszyła palcem w tym kierunku. Z początku Akatsuki myślało, że to tylko początek planu zdrady. W końcu to, że jest córką Madary nie dawało żadnej gwarancji, że pozostanie nam wierna.-zatrzymał się by ujrzeć ich reakcję na wiadomość o jej prawdziwym ojcu. Żadne się nie zdziwiło, bo Sakura i Naruto o tym wiedzieli, a dzieciaki nie miały nawet pojęcia o tym, kto to jest Madara.-W międzyczasie udała się ratować ciebie po misji w Kraju Demonów. Nie wiem, czy wiesz o tym, jaki był prawdziwy tego interes. Zdajesz sobie sprawę, że gdybyś uległ tej technice wraz z tobą poszedłby w zapomnienie Kyuubi? Tego nie chcieliśmy, więc wysłaliśmy Nasane. Uratowała ciebie i wtedy nasze podejrzenia jeszcze bardziej wzrosły. Trzy miesiące temu uratowała tą niebieskowłosą. Po tym jak ją uratowała z rąk tych pomiotów Orochimaru, przyprowadziła ją do ciebie i Uchihy. To, co później się wydarzyło tylko sprawiło, że byłem pewny jej zdrady. Jak się okazało.. Myliłem się.
-Wszystko ok, ale dlaczego mi to mówisz? Wszystko o czym powiedziałeś było mi znane. Tylko niepotrzebnie marnujesz swój czas na bezsensowne opowiastki.-warknął Naruto.
-To ciekawe... Wracając do tematu.-powiedział Deidara.-Wtedy spotkaliśmy się, gdy była w drodze do miejsca, w którym aktualnie przebywa. Tak w ogóle to nie szukajcie jej, bo i tak nie dostaniecie się do niej. Chyba, że chcecie zginąć. Tak, wtedy możecie spróbować. W każdym razie śledziłem ją, jeśli jeszcze się nie domyśliliście. Spotkaliśmy się na drodze, zaraz po tym, jak odprowadziła dziewczynę do was. Byłem zły. Myślę, że domyślasz się dlaczego.-warknął patrząc z pogardą na Uzumakiego.-Ona za to powiedziała mi prawdę. Skoro już nie ma za zadanie ciebie pojmać to z chęcią wyjawię ci ją i dam radę. Zapomnij o niej i o tym, co ci mówiła. Starała się zdobyć twoje zaufanie i wszystko... Powtarzam - wszystko jest kłamstwem. Widzę, że nieźle odegrała tą szopkę, bo jej uwierzyliście. Nie sądziłem, że to taka dobra aktorka.
Gdy zakończył w ciszy zaczął napawać się widokiem zdruzgotanego Naruto. To był idealny moment na atak. Jednak zagrożenie posiłkami było zbyt duże, więc by nie łamać zasad wyznaczonych przez Paina musiał się z tym opanować. Shizu zacisnęła pięści. Zamknęła oczy i po chwili schowała twarz w dłonie. Nie umiała nad tym zapanować. Wiedziała, że to co robi nie powinno mieć miejsca, ale nie umiała sobie z tym poradzić. Potem na polanie rozległ się głośny odgłos szlochu. Shizu próbowała się opanować, ale skutkiem tego było jedynie upadnięcie na kolana. Klęcząc schowała swą twarz. Nie chciała by ktokolwiek widział jej stan. Starała się jak najbardziej ukryć to, ale to było niemożliwe. Wszyscy wokół widzieli jej posturę klęczącą i drżącą. Sakura podeszła i dotknęła jej pleców. Próbowała ją pocieszyć, ale niebieskowłosa jedynie odtrąciła jej rękę. Różowowłosa zawiedziona odeszła od niej. Naruto oglądał dziewczynę ze smutkiem w oczach. Wsłuchiwał się w pojedyncze dźwięki szlochu, który rozbrzmiewał mu w uszach. Kucnął obok niej i przytulił ją do siebie. Shizu, gdy tylko poczuła, że on jest obok niej objęła go i delikatnie wtuliła się w jego klatkę piersiową. Już się nie hamowała. Wybuchła płaczem nie przejmując się niczym. Miała gdzieś, że na górze jest Deidara, że to oznaka słabych, a co najważniejsze miała gdzieś to, co powiedziała jej Nasane. Chciała zapomnieć jej nauk i nic nie mieć z nią wspólnego. Lecz utrudniały jej to osoby, które pracowały w szpitalu i znały Nasane, gdy ta jeszcze pomagała od czasu do czasu przy chorych. Leczyła każdego. Nawet, jeśli nie było nadziei.. Ona pomagała mu wrócić do zdrowia. To było niesamowite dla nich. Z tego powodu szanowali ją i z chęcią korzystali z jej pomocy. Gdy ta odeszła z wioski, jakość leczenia bardzo opadła. Aż do momentu, w którym w drzwiach szpitala stanęła niebieskowłosa. Wtedy zaczęli ją porównywać do Nasane. Sądzili, że jest w stanie ją przerosnąć. Ona nie wierzyła w to. Dla niej to właśnie czarnowłosa była najlepsza i nikt nie mógł jej przewyższyć. A tym bardziej ona. Nie wierzyła, że tak ją oszukała. Że tak się nią zabawiła, tylko po to by wykorzystać to, co ma w sobie?
-Ja skończyłem swoją robotę. Żegnam.-usłyszeli Deidarę, który w mgnieniu oka opuścił pole bitwy.
Naruto normalnie ruszyłby za nim i próbował go zabić. W końcu taki był jego charakter. Ale wtedy było inaczej. Było mu przykro, ale zdecydowanie w większym stopniu przepełniała go nienawiść do niej. Myślał, że ona go kocha, że on ją kocha i z czasem ona wróci i może coś z tego wyjść. Nie wierzył w to jak bardzo się, co do tego mylił. Wypuścił Shizu z ramion i odszedł od nich. Sakura i Konohamaru jedynie patrzyli, jak odchodzi i po chwili wzięli Shizu z powrotem do wioski. Tymczasem Naruto przyszedł na tą samą polanę, na której zaledwie trzy miesiące się spotkali. Była.. Wydawała się taka naturalna. Usiadł na trawę i spojrzał na miejsce, w którym wtedy stała. Chciało mu się płakać. Czuł się, jakby stracił osobę, która była dla niego bardzo ważna. Skulił się i schował twarz w dłonie. Nie płakał. Jedynie smutny chciał zostać sam. Po chwili spojrzał w niebo.
-Gdziekolwiek jesteś... Zadowolona jesteś z siebie? Sprawiłaś, że Shizu cierpi, że ja też cierpię... To prawda, że jesteś dobrą aktorką. Zagrałaś tak dobrze, że uwierzyłbym we wszystko, co mówiłaś. Tylko, dlaczego mnie wtedy nie zabrałaś do Akatsuki? Myślałaś, że żartuję? Nie, nie żartowałem... Kochałem ciebie ... Dalej kocham i to jest najgorsze. Wtedy poszedłbym za tobą wszędzie. Wierzyłem jak głupi, że nie chcesz mi zrobić krzywdy, a tymczasem tobie tylko o to chodziło? Pierdol się, dziewczyno... Chcę o tobie raz na zawsze zapomnieć i o tych zasranych kłamstwach, które mi wpajałaś, a ja wierzyłem w nie jak idiota. Jestem idiotą. Jestem nim, bo zaufałem wrogowi. Co mnie do tego podkusiło? Czy to byłaś ty? Teraz rozumiem, że byłem jak marionetka. Jedno twoje słowo i to robię. Chciałbym tylko wiedzieć.. Ile osób na to nabrałaś?-powiedział cicho.
Tymczasem w kryjówce węży Nasane wykonywała kolejne ćwiczenie. Miała za zadanie zniszczyć kamienny blok używając jedynie łokci.. Dla utrudnienia ... Ręka była wyprostowana, a sam blok był pokryty ostrzami. Nagle dziewczyna upadła na kolana. Złapała się za głowę. Słyszała czyiś głos.. Ale nie umiała zidentyfikować czyj. Mędrzec poklepał ją ogonem po plecach pospieszając. Dziewczyna zaczęła dalsze próby, jednak jeszcze przed rozpoczęciem na ziemi ujrzała napis: "To koniec Love Story. Zabawne, jak jedno kłamstwo może zniszczyć psychicznie osobę.". Tak szybko jak się pojawił też zniknął. Nasane nie rozumiała tego, ale bez zastanawiania się zaczęła dalej trenować.
/3 miesiące później... Smocza Grota./
KONIEC TRENINGU. Gdy nadszedł ten dzień ona w końcu po raz pierwszy od dawna się uśmiechnęła. Zakończyła ten ciężki okres i mogła w końcu odpocząć.. Trening jednak wywarł zmianę nie tylko fizyczną, ale również psychiczną. Nasane stała się zdecydowana. Można powiedzieć, że jej wcześniejsze rozterki poszły w niepamięć. Nie pamiętała już tych przemyśleń zanim zaczęła trening. Już nie interesował ją tak bardzo los Naruto. Zaczęła wierzyć, że objęła dobrą ścieżkę i dobrze, że jest w Akatsuki. Trening wywarł na jej psychice zbyt duży nacisk przez co trochę pogmatwało się w jej głowie. Potrzebowała powrotu na ziemię. Wracając do treningu, Nasane odetchnęła z ulgą, ale na krótko. Szczęście długo nie trwało, bo szybko uświadomiła sobie, że ten trening miał być czymś w rodzaju prologu do prawdziwej męczarni. To prawda, że przeżyła horror, ale to tylko miało ją przygotować do większej męki. Tuż po treningu dostała zwój. Nie zdziwiło jej to, że jeden skrawek papieru nie da jej kontroli nad Döji. Zwój miał jej jedynie pomóc w walce z nim i "ujarzmieniu" go. Poza tym przeczytana treść pozwoli jej wytworzyć pieczęć, która ich "zjednoczy" i sprawi, że jeśli Nasane umrze, to zginie również i demon. W ten sposób demon miał zostać zmuszony do wypełniania jej woli, jeśli chciał dalej żyć i móc zabijać za jej pomocą kolejne osoby. Aktualnie zakładała z powrotem ubrania. Nigdy nie sądziła, że tak dziwnie będzie się czuć mając zakładać na siebie ubrania. To było jak jakieś obciążenie, które ograniczało jej ruchy. Dziewczyna szybko założyła je na siebie i podeszła do węża. Ten podał jej jeszcze naszyjnik. Ona schowała go do kieszeni i spojrzała wyczekująco na Mędrca.
-I jak wrażenia po treningu?-spytał pełzając na swój "tron".
-Pojeb wymyślał ten trening. To były chore pomysły.-podsumowała.
-Niezłe podejście.. Wiesz, że teraz nie będzie z górki?
-Tak, wiem. Powtarzałeś mi to pierdyliard razy każdego jebanego dnia.-warknęła.
-Mówiłem ci to, co tydzień. Masz złe poczucie czasu.-oznajmił.
-Bo jestem zamknięta w jaskini!-krzyknęła.
-Spokojnie. Teraz musisz skontaktować się z Döji i z nim porozmawiać.
-O! A herbatka i ciasteczka też będą?-spytała sarkastycznie.-Wysyłasz mnie na pewną śmierć!
-Pewną śmiercią był również ten trening. A jednak przeżyłaś.-powiedział.
-Teraz będzie inaczej.
-Dam ci tylko jedną radę. To jest twoja psychika, podświadomość. Miejsce, w którym on jest może być całkowicie kontrolowane przez ciebie. Jeżeli masz silną psychikę, to bez problemu wygrasz.
-Ok, nieźle się zapowiada.-szepnęła.-Jeszcze coś masz mi przekazania? Na przykład, jak w ogóle mam się z nim skontaktować, albo jak z nim walczyć?
-Skontaktujesz się z nim, gdy się skupisz i będziesz siedzieć w bezruchu.-powiedział.-A walcząc z nim musisz wykorzystać ciemność. Jego oczy i ich właściwości przeszły na ciebie.
-Jak to na mnie?
-Niektóre moce demona, bądź ich część otrzymuje dziedzic. Wtedy to właśnie on może ich używać i odbiera je tym samym potworowi. Oczy Döji należą do jednych z najstraszniejszych. Mienią się jaskrawą żółcią, pomarańczą i zielenią. Döji nie będzie mógł z nich korzystać, a ty musisz to wykorzystać.
-Domyśliłam się.-powiedziała.-Dobra, to gdzie mogę się z nim skontaktować?
-Wyjdź na dwór. Usiądź na trawie i skup się.
-To idę.-powiedziała i ruszyła w kierunku głazu.
-Spróbuj rozwalić go siłą natury!-usłyszała syczenie na odchodne.
Lekko pokiwała głową i krętymi korytarzami ruszyła przed siebie. Mijała setki węży po drodze, ale już nie zwracała na nich wielkiej uwagi. Były o wiele bardziej przyjazne niż poprzednio. Nie atakowały jej a jedynie spoglądały na nią i bacznie obserwowały. Dziewczyna szybko doszła do głazu. Stanęła przed nim i wypuściła powietrze z ust. Oprócz morderczego treningu, uczyła się również nowych technik. Jedną z nich było wykorzystanie w walce wręcz natury. Polegało to na tym, że energię z otoczenia pobierała do organizmu i "magazynowała" w pięści. Gdy uzbierała jej wystarczająco uwalniała ją w postaci dużego emitowania powietrza wokół jej dłoni. Następnie wystarczyło przystąpić do ataku by siła natury została wykorzystana. Wykorzystywanie tej mocy łączyło atak bezpośredni z dystansowym. Atak ten miał dwa stany uwolnienia - półpełne i ostateczne. Półpełne następowało zaraz po zgromadzeniu wystarczającej ilości energii w pięści i uwalniał pokłady wiatru w postaci "mini" trąb powietrznych. Ostateczny za to następował w momencie ataku. Wtedy cała nagromadzona energia uwalniała się i napierała do przodu. Miała trzy etapy, w których wyróżniało się: początek, środek i koniec. Na początku siła ataku była najsłabsza. Wiatr w postaci podobnej do fal napierał dalej. W środku następował "wybuch", w obrębie którego siła rażenia była najmocniejsza. Będąc w tym miejscu ciało człowieka mało odpornego mogło zostać wręcz rozerwane na strzępy. Za to koniec niósł za sobą jedynie wiatr, który mógł tylko odepchnąć przeciwników na małą odległość. Jak każda technika, ta też ma swoje minusy. Jednym z nich jest to, że użytkownik musi perfekcyjnie pobrać energię z otoczenia, co jest bardzo trudne. Kolejnym zaś jest manewrowanie i dobre utrzymywanie energii. Jeżeli uwolni się ją za wcześnie - ucierpi użytkownik, jeżeli za późno - wyjdzie klapa i cały atak pójdzie się paść. Innym jest to, że użytkownicy chakry typu wiatr nie mogą ucierpieć przy tym ataku, o ile opanowali swój typ na poziomie dopuszczającym. Wiele jest minusów i sama technika również jest ciężka. Jednak jest bardzo silna i umożliwia walczącym wręcz łatwą zmianę stylu, i walką w trybie dystansowym. Wracając do rzeczywistości, Nasane zgromadziła energię i po chwili zniszczyła głaz. Czarnowłosa westchnęła i po chwili wyszła na zewnątrz. Spodziewała się, że światło będzie ją razić. W końcu ponad pół roku siedziała w ciemnej i mrocznej jaskini bez jakiegokolwiek źródła światła. Jednak widziała normalnie. Po chwili przypomniały jej się słowa Mędrca i podbiegła do pobliskiego jeziora. Spojrzała na swoje odbicie. Jaskrawa żółć, pomarańcz i zieleń? Według niej te kolory nie pasowały jej. Po chwili bez zbędnego przedłużania usiadła wygodnie i zaczęła się skupiać. Wyrównała oddech i w ciszy ograniczyła swoje myśli. Otworzyła oczy dopiero wtedy, gdy poczuła zimny powiew i usłyszała krzyk. Ten sam, który wywoływał u niej podświadomie strach. Zerwała się z miejsca cudem unikając niezidentyfikowanego pocisku lecącego w jej kierunku. Nie miała czasu przyglądać się otoczeniu i temu, gdzie jest, bo ujrzała dziwną postać. Postać szybko znalazła się przy niej i prawie sięgnęła ją swoimi pazurami. To jest twoja psychika, podświadomość. Miejsce, w którym on jest może być całkowicie kontrolowane przez ciebie.-przypomniała sobie słowa gada. Ale jak kurwa mam zmienić to miejsce?!-krzyknęła w myślach i po chwili znów uniknęła cudem ataku. Stwierdziła, że to nie czas na myślenie i skupiła się na unikach. W trakcie ich robienia magazynowała energię w pięści. Zatrzymała się w miejscu i szybko wyprowadziła atak, jednak istota uniknęła go i zaszła ją od tyłu. Nasane ledwo uciekła od pół metrowych pazurów. Postać sprawiała wrażenie braku zmęczenia i ciągle napierała na dziewczynę. Nasane w końcu podjęła inne działania. Moja psychika? Ok... Da się zrobić.-myślała i po chwili wokół nich zapanował mrok. Ona na szczęście cały czas miała swoje oczy. Widziała postać. Jednak niewyraźnie, ale to wystarczyło by ujrzeć, że postać stoi na czterech łapach i była bardzo chuda. Prawie jak patyk. Zauważyła, że zaczęła atakować na oślep. Nasane postanowiła to wykorzystać. "Wytworzyła" coś w stylu klatki. Była bardzo obszerna. Brama była otwarta, więc dziewczyna postanowiła zwabić tam potwora.
-Hej! Ty!-krzyknęła.
Tak, jak myślała stworzenie rzuciło się w stronę głosu. Ta w ostatniej chwili uniknęła jego pazurów i pozwoliła mu na dostanie się do bramy. Szybko zamknęła bramę i odetchnęła z ulgą. Odeszła kawałek od bramy i "zapaliła" światło. Przeraziła się, gdy przed jej oczami ujrzała białe ślepia stwora. Krzyknęła z przerażenia i odskoczyła od bramy. Uspokoiła się, gdy zauważyła, że potwór nie może wyjść. Po chwili błysnęło światło i czteronożne stworzenie zmieniło się w długowłosą kobietę. Miała długie, białe włosy. Była blada i wydawała się być przezroczysta. Nasane od razu zrozumiała, kto to może być. Ostrożnie podeszła bliżej. Stanęła przed nią i głośno przełknęła ślinę. Postać spojrzała się na nią.
-Psychika człowieka jest niemożliwa do ujarzmienia, gdy jest tak silna. Strach jest naturalną reakcją na wywołanie szoku i czegoś niespodziewanego. Odczuwają go wtedy, gdy nie są pewni tego, co się dzieje. Uruchamia się wtedy ludzka psychika. Wytwarza rzeczy, których nie ma w rzeczywistości i tylko potęguje uczucie niepewności, przerażenia.-powiedział piskliwy głos.
-O czym ty do diaska pierdolisz?-warknęła.
-Wyrażają swoje emocje poprzez używanie słów, które tylko oni mogą zrozumieć. Kolejna naturalna reakcja.
-Przestań gadać od rzeczy. Nie po to tu przyszłam.-rozkazała.
-A może ty nie umiesz zrozumieć, tego co mówię? Problem nie tkwi we mnie, a w tobie.
-Ciekawe, jak mam się z tobą dogadać? W sumie nawet nie spytałam tego gada, o czym mam rozmawiać.-westchnęła.
-Wiedza odnośnie tego jest niepotrzebna dla osób, które wiedzą czego chcą. Ludzie to najgłupsza rasa na świecie. Nie umie zrozumieć nawet najprostszych rzeczy dotyczących swojej natury i tego, kim są.
-To się wpakowałam w rozmowę ze stworzeniem, żyjącym jebane miliardy lat...-jęknęła.
-Wiesz, kim w ogóle jestem?
-Oczywiście. To ty jesteś Döji, tak?-spytała spokojnie.
-Już zacząłem tracić nadzieję, że moim pojemnikiem jest ktoś mądry.
-Zacząłem?-zdziwiła się.-To ty jesteś on, czy ona?
-Czytałaś encyklopedie o mnie! Jestem przedstawicielem płci męskiej!-krzyknął wściekły.
-Ten biust to potwierdza.-powiedziała sarkastycznie.-Nie łatwiej było powiedzieć facetem?
-Nie jestem człowiekiem i nie używam waszego słownictwa. Jestem demonem.
-To wyjaśnia, dlaczego wyglądasz jak kobieta, a jesteś facetem...-szepnęła.
-Po co tu przyszłaś? Pierwszy raz od dwudziestu lat postanowiłaś mnie odwiedzić.
-Już dwadzieścia?-spytała zszokowana, ale po chwili się opanowała.- Bo dopiero teraz wiem, co mam w sobie i jak się w ogóle z tobą skontaktować. Dlaczego mnie tak źle przywitałeś?
-Nienawidzę ludzi.-powiedział przerażającym głosem.
-Ale rozmawiasz ze mną.-powiedziała spokojnie.
-W tej formie.
-Rozumiem. Jakie są szanse, że powiesz mi jak ciebie opanować?-spytała.
-Zerowe. Nie pozwolę by jakieś dziecko opanowało mnie i mi rozkazywało.-powiedział spokojnie.
-A jak mam ci udowodnić, że jestem tego warta?!-krzyknęła.
-Ludzie nigdy nie umieją odróżnić rzeczywistości od fikcji. Nie spostrzegają podobieństw widocznych dla nas.-usłyszała.
-Co to ma niby wspólnego z moim pytaniem?
-Nie rozumieją, co się do nich mówi. Ich tok myślenia odbiega od tego, czego się oczekuje. Nie widzą podobieństw między światem fikcji a realizmu, które istnieją. Uważają je jako dwa różne światy, które nie mają ze sobą nic wspólnego. Wierzą jedynie w to, czego doświadczą. Ludzie są głupi i słabi. Ci najsilniejsi zawsze są chciwi i próbują odebrać moc stworzeniom wyższym. Nie znają granic. Myślą, że skoro są najliczniejsi są również najsilniejsi. Mylą się. Liczebność przewagi nie daje, jedynie ją odbiera.-powiedział.
-O czym ty pierdolisz?-spytała.-Co mnie obchodzi, że ludzie to głupie stworzenia? Że nie umieją upodobnić wyobraźni do realu? To, co mi mówisz mija się z moim celem, jakim jest dowiedzenie się czy mogę ci jakoś..-przerwała i chwilę się zastanowiła.-Ty masz jakiś cel w mówieniu mi tego, prawda?
-Grunt, że zauważyłaś, o co mi chodzi. Jednak to nie starczy. Przetłumacz mi to, co powiedziałem.
-Jak?-spytała.
-W jednym zdaniu.
-Nie da się tego wszystkiego powtórzyć w jednym zdaniu.-powiedziała.
-Przetłumacz to tak by człowiek to pojął.-powiedział i odszedł od bramy.
-Ja to pojęłam. Nie chcę mi się powtarzać tego, co powiedziałeś.
-To jak to zrozumiałaś?
-Człowiek to głupia istota, nie rozumie tego, co się do niej mówi..-mówiła i znów się zatrzymała.-Ty mi zadajesz podchwytliwe pytania, czy mi się tylko wydaje?
-Gdzie tu coś podchwytliwego?
-Powiedziałeś, że ludzie nie rozumieją tego, co się do nich mówi i przed chwilą zadałeś mi oczywiste polecenie, które teoretycznie powinno zmuszać mnie do powtórzenia twoich słów. Wydaje mi się, że gdzieś kryje się coś w stylu "ukrytego sensu" w twoim rozkazie. Mylę się?
-Musisz dostrzec i zrozumieć wszystko, co usłyszysz i zobaczysz.-powiedział spokojnie.
-Czyli jestem w punkcie wyjścia.-westchnęła.-Mogę to analizować na głos?
-To twoja psychika.-powiedział.
-Ok, czyli zacznę od początku.-powiedziała.-Ludzie są głupi. Nie umieją dostrzec podobieństw między realizmem a fikcją. Mylą się w wielu sprawach. Powtarzam to, co już wiem. Gdzie tu może być ukryty sens? Wydaje mi się, że to jest to, o czym mówiłeś. Nie potrafię tego dostrzec. Nie umiem dostrzec w twoich słowach sensu, który mam przetłumaczyć. Możesz powiedzieć mi coś więcej?
-Nie muszę. Tyle starczy.
-Przesiedzę tu kolejne pół roku...-westchnęła.
-Czas tu nie leci tak jak w rzeczywistości. Niezależnie od tego ile tu przesiedzisz - w realu miną zaledwie sekundy.
-To mam czas!-krzyknęła pokrzepiając siebie.
Zamknęła oczy i zaczęła rozmyślać. Powoli analizowała wszystko w swojej głowie. Dokładnie analizowała każde pojedyncze słowo starając się znaleźć chociaż wskazówkę na rozwiązanie. Postanowiła analizować całą ich rozmowę. W tych kilku zdaniach nie mogła odnaleźć odpowiedzi. Powoli ją to męczyło, ale nie mogła przestać. Skoro tak daleko zaszła nie może teraz odpaść.
-Tu nic nie ma sensu... Jak mam odnaleźć odpowiedź?-westchnęła i spojrzała na Döj. Ten nie zamierzał jej w ogóle podpowiedzieć.-Dobra, jeszcze raz. Ludzie są głupi. Nie dostrzegają..-zatrzymała się.-.. łatwych rozwiązań! Odpowiedź jest łatwiejsza niż myślę?-spytała demona.
-Musisz dostrzec i zrozumieć wszystko, co usłyszysz i zobaczysz.
-Pierdol się z taką pomocą. Mógłbyś chociaż powiedzieć, czy dobrze myślę.
-Musisz dostrzec i zrozumieć wszystko, co usłyszysz i zobaczysz.-powtórzył.
-Dobra, zamknij się. Zaraz ci powiem odpowiedź.-powiedziała.-Ok. Skoro rozwiązanie jest łatwiejsze niż myślę muszę przeanalizować całą rozmowę dosłownie, bo mogłeś mi podać odpowiedź. Ludzie są głupi, chciwi, naiwni. Nie rozumieją wielu rzeczy. Powtarzam to sobie miliony razy, a dalej nic nie rozumiem...
-No to długo tu zabawisz.-skwitował demon i położył się na podłodze.
Dziewczyna pogrążyła się w głębokim rozmyślaniu. Myślała godzinami i cały czas była w punkcie wyjścia i nie ruszyła się nawet o krok. Wiedziała jedynie tyle, że rozwiązanie może być łatwiejsze niż myśli i go nie dostrzega. To nie wystarczyło. Potrzebowała jakiegoś tropu. Nagle ją olśniło. Demon powtórzył to samo zdanie trzy razy: "Musisz dostrzec i zrozumieć wszystko, co usłyszysz i zobaczysz.". Czy to jest jakiś dobry ślad? Była pewna, że to nie jest odpowiedź na pytanie, ale z pewnością je naprowadzi. Zaczęła myśleć, czy czegoś nie pominęła. Ucieszyła się na myśl, że pominęła. Nie rozmyślała jedynie nad sensem słów: "Nie postrzegają podobieństw widocznych dla nas", czyli demonów. Miała trop, ale czy rozwiązaniem było: "Ludzie nie widzą tego, co demony.". Miała mniej słów do przeanalizowania i teoretycznie mniej roboty. Teoretycznie, bo to również zajęło jej trochę czasu, ale w końcu była pewna, że znalazła odpowiedź. Dumna z siebie spojrzała w kierunku demona i podeszła do bramy.
-Demony są inne od ludzi? Prawda?-spytała.
-Musisz dostrzec i zrozumieć wszystko, co usłyszysz i zobaczysz.-powiedział.
-Skończ z tym, kurwa! Mam dość! Jakie może być inne rozwiązanie?! Jesteśmy inni od demonów i nie rozumiemy, i nie widzimy tego, co one, i chcąc zdobyć więcej siły często wykorzystujemy je! Jakie ma być to poprawne rozwiązanie, do cholery?!
-Prawidłowo.-powiedział.-Ludzie są inni od nas i nie spostrzegają tego, co my widzimy. Jako przedstawiciel rasy ludzkiej miałaś przedstawić to w odpowiedni sposób.
-Czyli jaki?
-Miałaś utożsamić się z ludźmi. Powiedziałem ci, że masz wytłumaczyć to by człowiek zrozumiał. Gdybyś powtórzyła mu słowo w słowo to, co ja ci powiedziałem w aż 89% przypadków on nie zrozumie. Co innego, gdy przedstawisz mu to wcielając się w przedstawiciela rasy ludzkiej. Jednak wpadłaś na to przypadkiem i nie uznaję tego.
-No nie pierdol! Godzinami tu siedziałam. Byłam blisko!-krzyknęła.
-Dlatego naprowadzę ciebie na to, jak masz mnie opanować.
-Kolejna zagadka?
-Jeśli ją rozwiążesz, powstanie na moim barku pieczęć, która zjednoczy mnie z twoim ciałem w taki sposób, że gdy ty zginiesz ja również odejdę. Chcąc uniknąć takiego losu pozwolę tobie na korzystanie z mojej mocy do celów zabijania. Wtedy nie dość, że ty staniesz się silniejsza to będziesz zaspokajać mój głód. Więcej szczegółów powiem później, o ile uda ci się rozwiązać zagadkę i podjąć się wskazanego w niej działania.-oznajmił.
-Dobra, to jaka jest treść zagadki?
-Nie ma mroku bez światła.-powiedział.
-Co? Co to ma niby znaczyć? Czego to dotyczy?
-O to chodzi w zagadkach. Sama musisz odnaleźć tego sens.
-To może jakaś podpowiedź w stylu tego zdania: "Musisz dostrzec i zrozumieć wszystko, co usłyszysz i zobaczysz."?-zasugerowała.
-Nie ma światła bez mroku.-powiedział, po czym Nasane teatralnie złapała się za głowę.
-Nikt mi nie mówił, że te zagadki będą tak skomplikowane.-jęknęła.
Nasane nie przedłużając wróciła do realnego świata. Spojrzała na wodę i odruchowo się uspokoiła. Teraz pozostało jej zrozumienie treści zagadki i dostosowanie się do polecenia w niej zawartego. Była pewna, że w tym momencie zastosowanie się do znalezienia najłatwiejszego rozwiązania nie wyjdzie. Cicho westchnęła. Wstała z ziemi i usłyszała odgłosy walki. Były niedaleko. Słyszała wybuchy.
-Deidara? Już teraz musi mnie wnerwiać?-westchnęła.-Zagadka chyba poczeka.-powiedziała, po czym ruszyła w stronę hałasu.
~*~
Zebranie się i napisanie tego było trudniejsze niż myślałam. Ale cóż. Ważne, że skończone. Jestem bardzo zadowolona z tych zagadek jakie wymyśliłam. Choć nie wiem, czy nie za łatwo je rozwiązać. Jeżeli mam być szczera to zagadki wymyślone zostały na podstawie moich przemyśleń o końcu świata. xD Nie pytać. Wreszcie kończę epizod treningu i wszystkiego, co z nim związane i zaczynam rozdziały o tematyce, na którą pisanie czekałam! Oznacza to, że wena jest, pomysł jest i wszystko inne też jest! Zobaczy się, jak przełożę to w wykonanie , ale ma się jeszcze sporo czasu (tym bardziej, że za jedynie tydzień mam upragnione FERIE!). Można być złym za to, co zrobiłam w wątku NaruNasa, ale cóż... Ja mam w zwyczaju niszczenie tego typu związków xD Nie będę spoilerować, czy Naruciak jej wybaczy czy nie, albo dowie się prawdy. Zobaczycie w kolejnych rozdziałach. Swoją drogą rozdział, który napiszę po tym, albo po następnym będzie dla mnie bardzo ciężki. Jedynie mogę powiedzieć, że nie trzeba będzie długo czekać na spotkanie Nasane i Naruto w niezbyt miłych okolicznościach...Zapraszam do komentowania (dodajecie motywacji) i wyrażania własnego zdania!
PS Tylko bez hejtu za tą NaruNasa xD
Komentarze
Prześlij komentarz