24. Polowanie na Dziewięcioogoniastego rozpoczęte!

Szybko pozbierała się z pod drzewa i ruszyła wolno w kierunku Obito. Nieważne jaką decyzję podejmie i tak będzie nieszczęśliwa. Sama nie wiedziała, dlaczego tak nagle zaczęła myśleć o tym, czy będzie szczęśliwa. Przeważnie uważała, że nie istnieje na tym świecie coś takiego jak wolność, czy szczęście. Sama nie wierzyła w to, jak jedna osoba zmieniła jej poglądy. Udała się szybkim krokiem do Obito. Stał z resztą Akatsuki i o czymś rozmawiał. Na widok Nasane spochmurniał. Szybko kiwnął na nią głową, pospieszając ją do powiedzenia czego chce.
-Gdzie go znajdę?-spytała.
-Północny-wschód. Kraj Żelaza. Nie jest sam. Jest z nim dwójka jouninów z Wioski Liścia. Rozegraj to, jak chcesz. Masz wrócić z nim.-powiedział krótko i zniknął w gąszczu lasu.
Dziewczyna przywołała Kintę. Ten spojrzał na nią zdziwiony. Czarnowłosa pokręciła z zażenowaniem głową i wskoczyła na niego. Wyszeptała: "Kraj Żelaza" i ruszyli. Jak zwykle leciał w ekspresowym tempie. Z ciekawości spoglądała na mijane w dole doliny. Zastanawiała się, czy coś się zmieniło odkąd wyruszyła na trening. Nie zauważyła nic. Cały czas te same zielone tereny pokrywały ziemię. Nie było nawet za dużo śladów walk. Czy to oznaczało, że w czasie jej nieobecności w świecie ninja panował jako taki pokój? Skarciła się za tą myśl. To było niemożliwe, by shinobi zawarli jakikolwiek sojusz. Chyba, że zyskaliby na tym wystarczająco dużo. Tak, wtedy wejście w sojusz z innymi Nacjami i Wioskami jak najbardziej jest warte zachodu. Nasane często zastanawiało, czy tak było zawsze. Czy zawsze to zysk stawiano na pierwszym miejscu a nie dobro innych. Aktualnie żałosne było dla niej to w jaki sposób wybiera się przywódców. Uważała, że w większości przypadków zamiast porządnie zorganizowanego zebrania, na którym poruszany byłby temat plusów i minusów wybrania akurat tej osoby na przywódcę, tego ile może ona wnieść i co najważniejsze - ile Wioska przez nią straci. Kogo wybierano do tej cholernej władzy? Przekupnych materialistów, których prócz pieniędzy i własnej wygody nie interesuje nic innego? Podczas swych podróży i z doświadczeń jakie z nich wyciągnęła uważała, że nie może być inaczej. Ludzi interesuje teraz tylko kasa, a poza nią może dziać się wszystko. Dla pieniędzy są gotowi zrobić wszystko. Im więcej pieniędzy się oferuje, tym większe zainteresowanie. Ten świat coraz bardziej schodził na złe drogi. Była przekonana, że za niedługo na ulicach ludzie chodzić będą opancerzeni, uzbrojeni w różne rodzaje broni, bo zawsze istnieć będzie ryzyko, że ktoś się na nich rzuci z nożem, krzycząc: "Chcę moje pieniądze!". Nie wiedziała dlaczego tak nagle zebrało jej się na rozmyślanie o sprawach Wiosek i ich problemach. Nigdy ją to specjalnie nie interesowało. Można byłoby ją dziś określić mianem kosmopolity. Nigdzie nie mogła znaleźć swojego miejsca, a sprawy Konohy przepuszczała, jakby ich nie słysząc. Przestała ją interesować w chwili katastrofy jej klanu. Wtedy służyła jej jedynie jako nocleg, nic więcej. Żyła tyle czasu w podróży, nie wykonując żadnych misji dla Liścia. Wiele razy zarzucano jej brak zainteresowania tym, co się dzieje w jej Wiosce. Nikt nie umiał zrozumieć, że dla niej to miejsce nie było ważne i najchętniej by zapomniała o jakichkolwiek wspomnieniach z nim związanych. Szczególnie tymi, które do teraz wywoływały w dwudziestolatce smutek. Nie przejęła się faktem walk w wiosce. Atak Orochimaru podczas egzaminu na Chuunina? Wtedy grzała ławkę obok sklepu przydrożnego, robiąc sobie przerwę w podróży. Dopiero, gdy Tsunade przejęła stanowisko wszystko się zmieniło. Została zmuszona do chociaż drobnego zainteresowania swoją Wioską, bo w przeciwnym razie czekała ją eksmisja. Niby nic strasznego - i tak żyje w podróży. Ale co jeżeli właśnie pod tym domem jest grobowiec jej rodziców? Nikt o tym nie wiedział, a sprawa zaginięcia ciał Mitu i Kanimito obeszła się mimo uszom shinobi, patrolującym teren. Nasane nie chciała dopuścić do tego by ciała jej rodziny użyźniały glebę cmentarza Konohy. Dlatego zabrała wszystkie pieniądze z rodzinnej kasy i zamieszkała kilka kilometrów od Wioski w małym domku z ukrytą piwnicą, gdzie w skromnych grobach ukryła ich. Może brzmi trochę psychicznie, z czego zdawała ona sobie sprawę, ale zrobiłaby wszystko by spoczywali jak najdalej od Konohy. Dlatego musiała się zgodzić. Ale i tak jej zainteresowanie ograniczało się do rzadkiego pytania mieszkańców, co takiego dzieje się w Wiosce. Wiedziała, że Tsunade ją obserwuje, dlatego zdecydowała, że będzie robiła przynajmniej dwutygodniowe przerwy między podróżami i wyjazdami. Co jakiś czas odwiedzała ją i pytała osobiście, czy czegoś od niej chce. Ale nigdy nie wykonała jej rozkazu. Zazwyczaj po piętnastominutowym tłumaczeniu przez Tsunade następowała jedna, krótka i jakże wkurzająca blondynka odpowiedź: "Nie zrobię tego.". Na początku Tsunade oburzała postawa czarnowłosej, ale w końcu zaprzestała jakimkolwiek próbom i przestała ją wzywać na misje. Nasane nie wiedziała, czemu nagle wzięło ją na wspomnienia. Chyba po tym treningu po prostu chciała sobie przypomnieć, jak było kiedyś i jak już nie będzie. Nawet nie zauważyła, gdy Kinta wylądował na białej od śniegu ziemi. Byli w Kraju Żelaza. Dziewczyna założyła na siebie czarny płaszcz, który zawsze miała przy sobie. To był jej charakterystyczny "element". Spostrzegawczy i dobrze znający jej technikę walki mogli się domyślić, że walcząc przyodziana w płaszcz jest pewna zwycięstwa i obejdzie się z wrogiem raz dwa, nie pokazując nawet połowy swej mocy. Za to, gdy go zdejmie... Marny los czeka jej przeciwnika, jeśli nie była przygotowany na tą okoliczność. Wtedy oznacza to, że dziewczyna nie ma zamiaru bawić się w kotka i myszkę i zamierza walczyć na poważnie. Kto wie, może i nawet używając pełni swej siły? W ciszy i powoli ruszyła wydeptanymi śladami, kierując się do jakiegoś ośrodka. Kintę odwołała, więc bez żadnego zmartwienia obserwowała uważnie otoczenie. Na początku zamierzała powoli dostać się do jej celu, a następnie załatwić to w ciszy. Nie miała planu jeszcze jak, co było największym problemem póki co. Postanowiła wejść w gąszcz pokrytych śniegiem drzew. Wiedząc, że jest niedaleko celu rzuciła na ziemię notkę, która wybuchnąć miała na jej rozkaz. Zrobiła to by jak najlepiej wyszło jej łapanie Naruto, a notka i wybuch na chwilę miał odciągnąć ich uwagę. Gdy zauważyła ośrodek weszła między drzewa i wspięła się na jedno. Nie zamierzała ryzykować zauważenia, które nie było wcale takie trudne, szczególnie dlatego iż nietrudno zauważyć czarną jak noc postać owiniętą w tego samego koloru płaszcz, stąpającą po nieskazitelnie białym śniegu. W ukryciu zaczęła obserwować ośrodek. Przez kilka minut nic się nie działo, aż nagle pojawili się shinobi Liścia. Nie byle jacy. Trzy postury damskie ubrane w białe płaszcze. Jedna z nich przykuła uwagę Nasane, powodując szersze otwarcie smolnych oczu i przetarcie ich dwa razy w celu upewnienia się, że nic jej się nie przywidziało. Hinata?-przeszło przez myśl dwudziestoletniej Uchiha. Nie mogła pojąć, co Hyuuga tam robiła. Przecież Nasane własnoręcznie ją zabiła. Co do cholery spowodowało, że ona przeżyła, albo ożyła? Później zauważyła długowłosą blondynkę i różowowłosą. Sakura podeszła do ośrodka i zawołała:
-Dotarłyśmy!
-Chwila, gdzie Shizu?-spytała Hinata.
-Już biegnę, Hinata-sama!-krzyknęła niebieskowłosa, wyłaniając się zza drzew.
Nasane zastanowiło, co może ją jeszcze zadziwić. Ukryła się bardziej za pniem drzewa i w ciszy obserwowała dalszy przebieg wydarzeń. Hinata pochyliła się nad Shizu i owinęła ją swoim szalikiem.
-Nie jest mi zimno!-pokręciła głową dziewczynka.
-Mi też nie jest.-powiedziała czule Hyuuga.
Nasane nie wiedziała, co to za uczucie, ale bardzo chciała tam wparować i najchętniej dokończyć swojego dzieła, które w jakiś sposób zostało zniszczone przez ożywienie Hinaty. Jak to zrobili, nie miała pojęcia, ale zawsze wkurzało ją takie działanie. Poza tym czy ofiara w postaci Hinaty nie zmusi Uzumakiego do posłuszeństwa wobec czarnowłosej? Odgoniła od siebie te myśli i skupiła się na akcji. Uzumaki, Yamato i Kakashi wyszli z ośrodka. Nasane cicho przeklęła. Zapowiadała się większa zabawa niż myślała. Musiała opracować szybko jakiś plan. W czasie, gdy oni rozmawiali o jakiejś obietnicy dziewczyna obmyślała, jak złapać Naruto jednocześnie pozbywając się shinobi. Olśniło ją, gdy spojrzała na Shizu. Mogła ją wykorzystać. Niebieskowłosa wciąż była dzieckiem - starszym, ale wciąż dzieckiem. Jej dziecięca ciekawość wciąż pewnie gdzieś tam w jej młodej duszyczce iskrzyła. Plan był prosty - ściągnąć Shizu w odpowiednie miejsce, tym samym za nią pobiegną osoby, które interesowały Nasane. Miała nadzieję, że będą to kunoichi i Naruto, a jounini zostaną na straży. Wtedy ich pokona, a sama zajmie się resztą. Próbowała wyczuć moment by zaatakować. Postanowiła przysłuchać się ich rozmowie.
-Naruto, przestań... Błagam, przestań szukać Sasuke.-mówiła płaczliwym tonem Sakura.
-Przykro mi, Sakurcia, ale to moje zadanie. Czuję się zobowiązany do tego jako jego przyjaciel.-odpowiedział Uzumaki, przytulając Haruno.
-Co mam zrobić byś przestał?
Nie usłyszała odpowiedzi. Ale Nasane nie omieszkała jej udzielić. Tyle, że nie nawiązującej ani trochę do tematu ich rozmowy. Mimo iż słuchała to nie myślała o tym. Może po prostu nie przysłuchała się uważniej. Weszła do umysłu Shizu, która od razu wyczuła czyjąś obecność. Nasane lekko uśmiechnięta pogardliwym tonem wyszeptała w jej umyśle: Mogłaby zginąć. Shizu się przeraziła. Cichy, straszny głos odbijał się w głowie młodej kunoichi niczym natrętne echo. Czarnowłosa nie wiedziała, co wywołało większe przerażenie: groźba, czy fakt, że ona żyje?  Shizu odeszła kawałek od shinobi. Zauważyli jej przerażenie. Miała szeroko otwarte oczy, cała się trzęsła. Byli pewni, że to nie od zimna.
-Shizu, co się stało?-spytał opiekuńczo Naruto, podbiegając do niej.
-Ona... tu jest...-jęczała cicho, niesłyszalnie.
-Co mówisz? Ktoś tu jest?-pytał.
Nasane uśmiechnięta od ucha do ucha wiedziała, że to ten moment, w którym może bez skrupułów zaatakować, będąc pewną, że plan pójdzie po jej myśli. Zadowolona z siebie uderzyła w pień drzewa, a następnie rzuciła kunai w pobliską korę. Shinobi od razu zerwali się z miejsca i obserwowali wybuch w środku lasu. Ruszyli - tak jak chciała. Zostawili Kakashiego, Yamato i oszołomioną Shizu. Z lekkim uśmiechem poczekała aż odbiegnę wystarczająco daleko, by nie zrobić odwrotu. Yamato i Kakashi zaczęli zastanawiać się nad co właśnie się wydarzyło. Stracili koncentrację - tak jak się spodziewała. Zeskoczyła z drzewa. To były sekundy. Usłyszeli jedynie jej zeskok, gdy oszołomieni opadali na ziemię, tracąc przytomność. W rzeczywistości Nasane tuż po zeskoku z drzewa dobiegła do nich i zdecydowanym, mocnym ruchem dłoni uderzyła ich w kark. Nawet krótkie wyłączenie ich z walki będzie dla niej korzystne. Gdy chciała udać się do miejsca wybuchu powstrzymał ją cichy szloch. Spojrzała za siebie. Shizu ze łzami w oczach, trzęsąc się obserwowała poczynania swej "mistrzyni". Czarnowłosa spojrzała na nią pogardliwie. Trening wymazał z niej jakiekolwiek uczucia. Albo inaczej - po prostu je schował. Gdzieś głęboko w niej. Gdzieś, gdzie nikt nie dałby rady ich dostrzec i uwolnić. Czy byłoby to możliwe miała się dowiedzieć zdecydowanie później. Z delikatnym uśmiechem pochyliła się nad dziewczyną, którą jeszcze pół roku temu była w stanie ochronić za wszelką cenę.
-Dobrze się spisałaś, Shizu.-wyszeptała.-Teraz, wybacz, ale muszę zająć się innymi.
-Nie rób... t-tego...-jąkała się, ocierając w pośpiechu nagromadzone w jej kącikach oczu łzy.-Co ci się stało? Dlaczego to robisz? Przecież go kochasz...
-Mówiłaś mu o tym?-spytała wściekła. Nie chciała by ktokolwiek oprócz niej domyślił się tej słabości - uczucia, do którego przebudzenia nie powinna nigdy dopuścić.
-Nie wierzył mi...-wyszeptała przerażona niebieskowłosa.-Uważa, że to tylko kłamstwo...
-I dobrze, bo tak jest. Skoro już o tym wiecie lepiej nie okłamujcie się. Życie w błędzie nic wam nie da.-wyszeptała i ruszyła przed siebie.
Biegła ile sił miała w nogach. Straciła dużo czasu - zdecydowanie za dużo. Zdenerwowana omijała coraz to inne drzewa aż dotarła. Stali i oglądali miejsce wybuchu. Eksplozja była potężniejsza niż Nasane się zdawało. Była na tyle ogromna, że niebo sczerniało. Naruto stał oszołomiony i wyraźnie zdziwiony, podczas gdy Sakura i Hinata szukały poszlak. Dziewczynę zdziwił fakt, że nigdzie nie ma Ino. Szybko weszła w tryb Kousttegan. Wszystko jasne - wpadła. Ino była za nią jakieś dwa metry i powoli się skradała. Dziewczynę z początku to wkurzyło. Oczekiwała, że zauważenie jej zajmie im więcej czasu. W chwili, gdy Ino skradała się do z kunaiem wymyśliła plan na wykorzystanie tego i załatwienie wszystkiego w bardziej chaotyczny sposób, iście ociekający improwizacją. Blondynka była coraz bliżej, a gdy powoli zaczęła podnosić kunai Nasane parsknęła śmiechem. Ino trochę to speszyło i zamarła z przerażeniem w bezruchu. Za to pozostali, którzy patrolowali teren od razu zwrócili wzrok w stronę kryjówki Nasane za jednym z krzaków. Czarnowłosa odwróciła głowę w stronę blondynki. Z chytrym uśmiechem oglądała jej przerażenie. Palcem wskazującym pokazała swe oczy i pokręciła znacząco głową, jakby chcąc przekazać, że: "Tych oczu nie da się oszukać.".
-Ino, to ty?!-krzyknęła Sakura, podchodząc po chwili do krzaków.
Blondynka stała sparaliżowana, trzymając kunai uniesiony. Nasane powoli wstała, bez zbędnych trudności przejęła jej kunai i rzuciła nim w stronę Sakury. Spodziewała się, że go uniknie. Jednak ten w locie i tak ją drasnął. Widząc to Nasane pokręciła głową, ale po chwili postanowiła rzucić czymś innym. Chwyciła Ino za kołnierz i biorąc duży zamach rzuciła nią, celując tym razem w Hinatę. Ta za to odskoczyła na czas, tylko dlatego, że usłyszała ostrzeżenie Naruto. Sakura i Hyuuga chciały podbiec do Yamanaki, która uderzyła w drzewo. W momencie zderzenia drzewo przełamało się na pół - jak zwykle, gdy do czynienia ma się z tą Uchiha. Jednak dziewczyny nie zrobiły zaledwie kroku, gdy wyprzedziła ich Nasane. Czarnooka ukucnęła nad Ino, która oddychała, ale doznała kilku obrażeń. W każdym razie jej cel został osiągnięty - pozostały dwie osoby do usunięcia zanim zajmie się Uzumakim. Obróciła głowę w ich stronę. Jej morderczy wzrok spoczął na posturach jej kolejnych celi. Hyuuga zasłoniła usta ręką i z przerażeniem obserwowała Nasane, za to Sakura jedynie oszołomiona stanęła w miejscu. Dziwne może się wydać, że jedynie Naruto zachował zimną krew. On należał do tych nielicznych, którzy nie byli w stanie uwierzyć, że ktoś tak silny jak Nasane przepadnie, zniknie tak nagle bez wyjaśnień. Codziennie był gotów na jej zjawienie się. Mimo to na polu walki panowała cisza. Cisza, którą przerwała dopiero Nasane. Podniosła się z pozycji klęczącej i zmierzyła wzrokiem dwie przeciwniczki. Wokół jej nadgarstków zaczęły powstawać drobne trąby powietrzne. To miała być chwila, moment, w którym jedyne co zauważą to jej znikająca postura. Jednak nie było jej dane spokojne naładowanie energii, gdy na pole walki wbiegła Shizu. Wszyscy skierowali na nią swój wzrok.
-Nie rób tego!-krzyknęła.-Przestań! Co ci to da?! Masz zamiar zabijać osoby, które walczą o lepsze jutro? Przecież sama jesteś przeciwniczką przejścia świata na złą stronę, materialistów! To dlaczego zabijasz osoby, które z tym walczą?! Może dlatego, że sama jesteś jak ci przekupni władcy? Nie wmówisz mi, że nie otrzymujesz pieniędzy za misje!-kontynuowała. Przeczytała myśli Nasane, inaczej nie mogła wiedzieć o jej przemyśleniach.-Przecież oni byli ci bliscy!-wskazała na shinobi.-Czy dla ciebie to nic nie znaczy, że kiedyś ich chroniłaś?! Że jego chroniłaś?!-wskazała Naruto, płacząc.-On dla ciebie tyle zrobił, mimo że jesteście wrogami! Tak mu się odwdzięczasz?!  Zabijając jego przyjaciół?! To cię zadowala, czy jak?! Naprawdę chcesz go zabić?!-krzyczała, połykając łzy. Nasane milczała.-Dlaczego milczysz?! Dlaczego się nie odzywasz? Powiedz coś, no... A najlepiej przestań i zostaw nas...-patrzyła na czarnowłosą z żalem i smutkiem, dławiąc się łzami i próbując łapać oddech. Smolnooka spojrzała na nią niczym nieporuszona, wzrokiem obojętności i znużenia. Shizu zdziwiła jej postawa. Myślała, że cokolwiek zdziała tą przemową, a Nasane choć trochę przejmie się jej łzami. Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo była w błędzie.
-Skończyłaś wrzeszczeć?-spytała czarnowłosa. Nie usłyszała odpowiedzi.-W takim razie nie wtrącaj się w sprawy, które ciebie nie dotyczą.-warknęła.
Dopięła swojego celu. W jednej chwili z naładowaną energię znalazła się między Hinatą a Sakurą. Nie wiadomo, jak bardzo ich umiejętności powinny być rozwinięte by przetrwać atak Nasane. Będąc między nimi uwolniła energię. W zaledwie kilka sekund ciała kunoichi znalazły się kilka metrów od nich. Były poważnie ranne - w końcu oberwały z bliska Uwolnieniem. Jednak żyły. Nasane to nie interesowało. Dla niej najważniejsze było to, że w końcu pozbyła się wszystkich "przeszkód" by zająć się najsilniejszym z nich wszystkich - Naruto, jej celem. Uzumaki patrzył na nią wściekły. Był gotowy na tą walkę i ona to wiedziała. Zdawała sobie sprawę, że pokonanie go nie będzie łatwe. Ba! Może być nawet niemożliwe bez użycia chytrego podstępu. Teoretycznie blondyn powinien się dać w niego złapać. Jednak zapewne po "oszustwie" Nasane tego nie dokona i nie uwierzy w ani jedno jej słowo, nieważne ile będzie mieć w sobie prawdy. Dopiero teraz zauważyła jak się zmienił. To nie był ten sam Uzumaki, w którym się zakochała, inaczej - był inny, zmienił się. Można nawet stwierdzić, że taki przerażał trochę Nasane. Był poważny, skupiony, a przede wszystkim - w jego oczach widziała iskierki złości. W wyglądzie też się zmienił. Ściął włosy, zmienił ubranie z dresu na czarną bluzę i pomarańczowe spodnie. On też ujrzał w niej różnicę. Według niego przed nim stała "prawdziwa" Nasane, nieoszukująca nikogo. Nie sądził ile ona przed nim ukrywała. Myślał, że maska obojętnej morderczyni, członkini Akatsuki jest prawdziwa i nie zasłania niczego. Przez kilka minut patrzyli sobie w oczy, oczekując pierwszego ruchu ze strony przeciwnika. Shizu obserwowała to z przerażeniem, myśląc, że śmierci któregokolwiek z nich nie zniesie. Mimo tego, co Nasane zrobiła Shizu przywiązała się do niej. Była dla niej jakby starszą siostrą. Nawet jeśli zabiłaby jej nową rodzinę to ona i tak by ją kochała jak matkę, którą spotkała śmierć. Nasane cicho westchnęła. Zamknęła oczy na sekundę, by po chwili wystrzelić jak z procy w kierunku Naruto. Uzumaki z trudem sparował atak. Uchiha od razu przełamała jego obronę i zamierzała go uderzyć, gdy ten odskoczył i znalazł się za nią. Chciał użyć Rasengana, ale ona znów okazała się szybsza i weszli w wymianę ciosów. Naruto starał się je parować najlepiej jak tylko umiał i po chwili wyprowadzać kontrataki. W międzyczasie Nasane znów zaczęła ładować energię do Uwolnienia. Naruto zdążył zrozumieć, że ta technika, do której jego przeciwniczka się szykuje jest naprawdę silna i jeżeli nią oberwie może być po walce. Gdy już była gotowa chwyciła Naruto za nadgarstek i cisnęła w niego energią zebraną przez poprzednie chwile ich wymiany ataków. Blondyn wyskoczył w powietrze i uwolnił się z jej uścisku, by następnie użyć Rasen-shurikena. Nasane poszła w jego ślady i również wyskoczyła do góry, unikając techniki i jej dużego pola rażenia. Walka była bardzo dynamiczna i nie wyglądało by którakolwiek ze stron zamierzała się poddać. Obydwoje dawali z siebie wszystko, co mogli by ostatecznie zwyciężyć nad przeciwnikiem i osiągnąć swój cel. Gdy wylądowali na ziemi nastąpiła chwila pozornego spokoju. Oboje chcieli wykorzystać ją by wymyślić sposób na wygraną. Nasane kucała kilka metrów przed Uzumakim, który miał podobną pozę do jej. Obydwoje spuścili głowę. Dziewczyna wiedziała, że bezsensownymi atakami tego nie wygra. Musiała posunąć się do czegoś innego. Cicho wypuściła powietrze z ust. Zgarnęła włosy za plecy i poprawiła grzywkę, odsłaniając lewe oko. Nie było zasłaniane przez nią bez powodu. Zgarnęła grzywkę za ucho i spojrzała na Naruto, który nie krył zdziwienia tym, co zobaczył. Tęczówka jej lewego oka była jasnoniebieska. Wokół jej gałki ocznej znajdowały się szare linie, rozciągające się od powieki po policzek. Nasane lekko się uśmiechnęła. W czasie swojej nauki w Smoczej Grocie jej Kousttegan zmienił się. Jego właściwości znacznie się polepszyły, bo Nasane mogła go używać bez ograniczeń, jak to było na początku. Bywało, że po dłuższym okresie używania skutki uboczne były nieznośne. Ból głowy rozrywał jej czaszkę, a oczu nie mogła otworzyć, bo wtedy strasznie ją piekły. Po tym "ulepszeniu" doujutsu znajdowało się jedynie w jej lewym oku przez cały czas. Owszem, mogła go wyłączyć, ale nie opłacało jej się to. Mimo to korzystała z niego jedynie podczas walk. Jeszcze się nie przyzwyczaiła do dziwnej perspektywy podczas ciągłego używania go. Podniosła się z ziemi i spojrzała z pogardą na Naruto. Uzumakiemu nie spodobało się to, więc też od razu się podniósł. Nie zauważył, gdy znalazła się za nim i go zaatakowała, następnie teleportowała się przed niego i chciała powtórzyć czynność, ale on z trudem tego uniknął. Niezrażona tym kontynuowała ataki. Za każdym razem Naruto obrywał przynajmniej raz. Nie mógł z tego się wydostać. Z każdą chwilą coraz bardziej słabł. Nasane powoli zaczęła nabierać pewności siebie, gdy widziała jak z każdym kolejnym atakiem bardziej się wykrwawiał. Jak mogła robić coś takiego, skoro go kocha? Jej miłość do niego nie była wystarczająco silna by opanować jej żądze walki, które się budzą w momencie zaatakowania wroga. To była zasługa demona, której nie mogła się pozbyć, opanować ani tym bardziej w jakikolwiek sposób kontrolować. Po prostu w czasie walki jej zdrowy rozsądek, serce i rozum "wyłączały się" a ona polegała całkowicie na swoim instynkcie zabójcy. To był powód, przez który nie była w stanie pokonać Naruto. Wreszcie się ocknął. Stało się to w momencie, gdy Nasane uderzyła go z taką mocą, że wylądował obok ciała granatowłosej Hyuugi. Gdy był obok niej ona była, o dziwo przytomna i patrzyła na niego ze łzami w jasnych oczach, prosząc by się nie poddawał. Dodała mu tym otuchy i również chęci do pokonania Uchihy. Wstał mimo ran, których doznał. Nasane, widząc co się działo nie mogła się powstrzymać od komentarza.
-Słodkie.-skwitowała z głosem przepełnionym sarkazmem.-Szkoda tylko, że za niedługo obydwoje zginiecie.-powiedziała chłodno, wpatrując się w postać Uzumakiego.
-Prosił cię ktoś o zdanie?-spytał z takim samym chłodem co ona.
Nie pasował mu ten ton głosu. Wiedziała, że nienawiść do jej osoby zmieniła go. Z przyjaznego blondyna, czasem głupkowatego palanta zmienił się w poważnego i przerażającego mężczyznę, który podczas walki jest gotów do zrobienia wszystkiego, by przeciwnik wyzionął ducha na jego oczach. Podejrzewała, że może się mylić, że zachowuje się tak podczas każdej walki. Prawdopodobnie tylko ona wywoływała u niego takie uczucia. Obrócił głowę i spojrzał na nią. Wzrok, podobnie jak głos, przepełniony był chłodem i chęcią mordu. Nasane to zdziwiło i tego nie zdołała ukryć. Patrzył na nią, tak jak ona by o to nigdy nie podejrzewała. Zaczęła się zastanawiać, czy nie pomyliła osób. Nie wierzyła, że to był ten sam Naruto, co kilka miesięcy temu. Zmienił się nie do poznania. W jednej chwili jej wątpliwości, że ktoś taki jak on nie mógłby zabić kogoś tak silnego jak Pain zniknęły. On był zdolny do wszystkiego. Mimo ran, których doznał wydawał się zupełnie nie przejmować tymi obrażeniami, jakby były to zwykłe zadrapania, których doznał podczas treningu.
-Zmieniłeś się.-stwierdziła, zgodnie z prawdą.
-Tak naprawdę nigdy mnie nie znałaś.-odpowiedział jej chłodno.-Podobnie, jak ja ciebie...-dodał po chwili, czym lekko zszokował Uchihę. Dziewczyna zmrużyła oczy.
-Powiedziałabym, że to prawda, -zaczęła- ale bym skłamała.-powiedziała, na co spojrzał na nią obojętnie, podnosząc jedną brew w geście, że nie rozumie jej.-Wierzysz we wszystko, co ci powiedzą? Nie zapomniałeś przypadkiem, że to zawodowi kłamcy?
-Prawie jak ty.-fuknął cicho pod nosem, myśląc, że nie usłyszała.
-Prawie?-spytała, lekko kręcąc głową.-Nie porównuj mnie do nich.
-Dlaczego? Czujesz się tym urażona, że ktoś wytyka tobie prawdę?-spytał z nutką irytacji w głosie.
-Podobno mnie nie znasz, tak samo jak ja ciebie.-powiedziała, zmieniając temat.-Naprawdę tak uważasz? Nigdy nie miałeś chwil zwątpienia, że to nieprawda?
-Nawet jeśli bym miał, to nie powinno ciebie to interesować.-warknął.-W końcu jestem tylko jednym z twoich celi, które za zadanie masz złapać a później uśmiercić.
-Wmawiaj sobie tą bajeczkę dalej.-cicho się zaśmiała, po czym zaczęła iść w jego kierunku.
-Jedno mnie tylko zastanawia.-powiedział, odwracając wzrok w innym kierunku.-Dlaczego nie wykorzystałaś wtedy okazji?-spytał. Nasane wiedziała, o której mówi, ale miała nadzieję, że się myli.
-Której?
-Mówię o tej, w której gotowy byłem pójść za tobą wszędzie.-powiedział, patrząc jej w oczy.
Wrócił. Wrócił stary Naruto. W jednej chwili Nasane poczuła ulgę, a w drugiej złość, że teraz trudniej będzie jej go pokonać. Zatrzymała się i spojrzała w niebo. Czuła się w miarę pewnie. Jakby ją zaatakował dałaby radę opanować sytuację. Cicho westchnęła. To był chyba dobry moment. Toczyła w umyśle wojnę z myślami. Z jednej strony za wcześnie, z drugiej to był odpowiedni moment, a z trzeciej cokolwiek by nie powiedziała i tak by jej nie uwierzył. Zdecydowała jednak, że nie będzie tego ukrywać. Woli powiedzieć to tu, w chwili gdy nie ma nikogo obok nich (nie licząc Shizu), kto mógłby wykorzystać tę nowinę. Powoli zaczęła spuszczać głowę z powrotem w stronę Naruto, który cały czas ją obserwował. Nie mogła dać po sobie poznać, jak dużo trudu sprawia jej wyznanie prawdy. Tamta Nasane, która była pewna siebie zniknęła. Znów wrócił jej prawdziwy charakter, który tak bardzo utrudniał jej życie. Lepiej dla niego i przede wszystkim dla niej będzie, jeśli Naruto będzie wciąż uważać jej fałszywą, pewną siebie i chcącą śmierci innych podróbę za tą prawdziwą. Wtedy przynajmniej nie będzie jej męczył.
-A więc chcesz znać prawdę, tak?-spytała retorycznie.
Nastąpiła chwila ciszy, której nie przerywał. Dziewczynie to odpowiadało. Mogła w spokoju dobrać myśli i ułożyć plan, w jaki sposób mu to przekaże. W końcu spojrzał na nią, ponaglając. Dziewczyna cicho westchnęła i spuściła na chwilę głowę. Miała dość siebie i jej zmiennego charakteru. W jednej chwili bezwzględna morderczyni, w drugiej - potulna dziewczyna, która nie chce wyjawić prawdy, bojąc się o to, że zaraz niekontrolowanie zacznie płakać. Zacisnęła mocno oczy, by żaden niechciany płyn nie spłynął jej w czasie rozmowy po twarzy. Gdy już się opanowała po chwili słabości spojrzała z powrotem na Naruto, który cały czas na nią patrzył.
-Już dawno mogłeś mnie zaatakować.-zaczęła.-Czekanie na-
-Nie zrobię tego, póki nie poznam odpowiedzi.-powiedział stanowczo.
-Nie uwierzysz.-powiedziała Nasane.
-Ale chcę wiedzieć.
-Nawet jeśli może to być kłamstwo?
-Zdam się na swoją intuicję i spróbuję rozpoznać, czy kłamiesz.
-Niemożliwe...-zaśmiała się cicho.
-To może wreszcie mi powiesz?
Znów spojrzeli sobie w oczy. W jego iskrzyła się determinacja. Dziewczyna momentalnie spoważniała, wiedząc, że nie odpuści. Chciał poznać, czy kłamie? Nie wydawało jej się, że da radę, ale z drugiej strony ciekawiło ją to. Uważała, że nie znał jej na tyle dobrze by to rozpoznać, tym bardziej iż zmieniła się w czasie kilku miesięcy. Wzięła głęboki wdech, zbierając się wreszcie na odwagę, jak jakaś nastolatka, a przecież była już dorosła. No to teraz, albo nigdy.-przemknęło jej przez myśl. Spojrzała na niego stanowczo, chcąc uniknąć jego wzroku. Patrzyła na włosy, byle tylko nie w oczy. Obawiała się, że w takiej sytuacji zaczęłaby się jąkać, widząc jego błękitne tęczówki.
-Kocham cię.-powiedziała stanowczo, ale po chwili pokręciła głową.-Pomyłka. Kochałam.
Spojrzała wtedy w jego oczy. Zdziwił ją fakt, że patrzył na nią tak samo jak przed chwilą. Czyżby to wyznanie nie wywarło na nim żadnych emocji? Możliwe by to było tylko w przypadku, w którym uznałby to za czyste kłamstwo. To podejrzenie już mniej ją zszokowało. Spodziewała się, że jej nie uwierzy. W końcu tyle razy go "okłamywała". Ten nie mógłby być wyjątkiem.
-Kłamstwo, co nie?-spytała z lekkim uśmiechem, znając odpowiedź.
-Tak.-potwierdził, na co ona delikatnie pokiwała głową.
Odwróciła wzrok. Nie chciała go za nic w świecie oglądać w tamtym momencie. Niby jedno słowo, jedno głupie: "Tak.", ale wywołało to u niej ogromny ból, którego nie była w stanie znieść. Nie powstrzymywała już pojedynczej łzy, która spłynęła po jej twarzy. Na szczęście była jedna. Ostatnią rzeczą, jaką chciała w tamtej chwili zrobić to wypłakać się przy nim. Chociaż w sumie, może to i lepiej, że jej nie uwierzył. Powinna się cieszyć. Wiedziała o tym, ale nie dawało jej to spokoju. Miała wciąż nadzieję, że pozna kłamstwo. Nagle poczuła, jak ktoś dotyka jej podbródka i odwraca głowę. Po chwili ujrzała twarz Naruto. Bardzo blisko jej. Nie wiedziała, o co mu chodzi i nie kryła zdziwienia, które u niej wywołał.
-Kłamiesz.-stwierdził, na co ona pokręciła głową.-Dalej mnie kochasz.


~*~ 

Ok, spieszę się, bo jadę do lekarza. Przepraszam za przerwę i proszę o komentarze, które dają naprawdę sporo weny. PS Wiem, że skończyłam w mega momencie. Do następnego!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

25. Początek czegoś nowego

22. Oko w oko z postrachem świata