10. Nowe zadanie - zabić Hokage!

Dość późno w nocy gwieździste niebo obserwowała dwójka shinobi. On-optymistyczny blondyn o niebieskich oczach, któremu w głowie siedziała rozmowa z pewną czarnowłosą kunoichi. Ona-czarnowłosa dziewczyna myśląca nad sensem jej życia. Nasane i Naruto cały czas tak na prawdę myśleli o sobie nawzajem. W pokoju blondyna był tylko on, zaś u dziewczyny na swoim łóżku drzemał zmęczony Deidara. W życiu Nasane jak wiecie zmieniło się zdecydowanie za wiele. Wstępując do Akatsuki myślała, że będzie to coś na zasadzie zdobycia siły i nie nudzenia się dniami. Jednak dowiedziała się wielu innych rzeczy. Poznała siłę miłości, ojca. Zastanawiała się czy powinna nosić tytuł córki Madary z dumą czy wstydem. Wiedziała jednak, że musi powstrzymać ojca przed zniszczeniem świata. Tylko, że sama nie dałaby rady. Musiałaby przekabacić na swoją stronę resztę Brzasku, a to było niewykonalne. Również zastanawiała się czy siła miłości pokonałaby jej ojca. Zrezygnowana walnęła w ścianę.
-Niech tylko znajdę tego kto zmusił mnie do obrania ścieżki zabójcy-szepnęła, ale dość głośno.
-Nie musisz długo szukać.-powiedział Itachi, który nie wiadomo skąd wyrósł zaraz za Nasane.
-Co tu robisz?-spytała patrząc cały czas na niebo.
-Musimy pogadać, młoda.-stwierdził.
-Eh.. Wiesz, że nie lubię jak tak mnie nazywasz.-odparła zrezygnowana.
-Musimy porozmawiać, ale nie tu.-powiedział.
Nasane zainteresowana spojrzała na starszego z Uchiha. Ten powolnym krokiem wyszedł z pokoju. Dziewczyna rozumiejąc, że ma udać się za nim wstała o szybko wyszła z pokoju. Ruszając za Itachim dotarła na małą polankę. Mężczyzna rozejrzał się po otoczeniu i poklepał miejsce obok niego na kamieniu. Cicho westchnęła i usiadła obok Itachiego. Spojrzała na niego pytająco.
-Danzou.-powiedział.-To Danzou wydał mi rozkaz zabicia całego klanu Uchiha. Dobrze wiem, że miałaś z nim porachunki będąc młodą dziewczynką. To stary drań.-odparł.
-Porachunki? Nic nie pamiętam.-wtrąciła.
-No przecież..-powiedział wyraźnie zmartwiony co zaniepokoiło dziewczynę.
-O co chodzi? Co zrobił?-pytała zaniepokojona.
-Pamiętasz za pewne jak będąc sześcioletnią dziewczynką stworzyłaś pigułki kasujące pamięć sprzed kilku godzin. Zabrałem kilka z twojego domu za pozwoleniem twojej matki. W tamtych czasach klan Uchiha był całkowicie podporządkowany Korzeniom, więc nic nie mieliśmy przeciwko temu co Danzou robił. On.. gwałcił niektóre dziewczyny..-powiedział spuszczając głowę.
Nie musiał nic więcej mówić. Ona już wszystko zrozumiała. Danzou ją gwałcił, bił, a ona tego nie pamiętała przez te cholerne pigułki, które za pewne podał jej Itachi. Zacisnęła zęby i pięści. "Nie żyjesz, Danzou!"-wkurzała się w myślach. Przypomniały jej się rany jak po pobiciu, które nie wiedziała skąd się wzięły. Nagle złość minęła. Pojawił się okropny smutek, wstyd do siebie samej. Na myśl, że ten stary pryk ją ruszał... I to w ten inny sposób zebrało jej się na płacz. Podkuliła nogi i pierwszy raz od tygodnia zaniosła się głośnym szlochem. Poczuła jak Itachi ją obejmuje i przytula do siebie. Bezwładnie się w niego wtuliła. Zawsze chciała mieć rodzeństwo, ale uznawała to za marzenie nie do spełnienia. Może Itachi nie był bratem w genach, ale obydwoje traktowali się jak rodzeństwo.
-Ile osób o tym wiedziało?-wyszeptała.
-Wszyscy z klanu. Nie mówiliśmy ci, bo baliśmy się o to, że twoja reakcja będzie zbyt agresywna. W tamtych czasach byliśmy zależni od Korzeni.-mówił delikatnie gładząc jej plecy. Pocieszeniem dla niej jedynym to, że ma tu kogoś bliskiego.
-Sukinsyn...-wyszeptała szlochając.-Zabiję go..
Przez jakąś godzinę siedziała wtulona w niego, aż po prostu zasnęła. Itachi widząc to delikatnie wziął ją na ręce i powoli zaczął kierować się do pokoju młodej kunoichi.
/ Następnego dnia. Rano/
Obudziło ją szturchanie w plecy. Powoli otworzyła oczy i zauważyła stojącego nad nią blondyna. Powiedział, że ma iść do Paina. Ta delikatnie kiwnęła głową i powoli podniosła się z łóżka. Podeszła do szafy wyjęła ubrania i poszła do łazienki. Poszła pod szybki prysznic. Wytarła się dokładnie i ubrała czarną koszulkę, jak zwykle na ramiączkach, czarne szorty, glany i rękawiczki. Poza tym etui wyposażone  w pigułki i leki ubrała na biodra. Wzięła jeszcze czarną bluzę z kapturem i ruszyła do Paina. Grzecznie zapukała i weszła nie czekając na odpowiedź. Podczas kąpieli przypomniała jej się rozmowa z Itachim, więc jej wyraz twarzy był co najmniej dziwny. Starała się ukryć smutek, ale coś jej nie wyszło.
-Przejdę do rzeczy. W Wiosce Liścia jedna osoba wie o nas zdecydowanie za dużo.-zaczął.-Poza tym doszły mnie słuchy, że z tymi informacjami zamierza wyruszyć na Szczyt Pięciu Kage. Twoim zadaniem jest nie dopuszczenie na to by dotarła na Szczyt i podjęła jakiekolwiek działania przeciwko nam.-powiedział.
-Szczyt Kage? Mam zabić Hokage?-spytała nie dowierzając.
Nasane w tamtym momencie nie chciała wierzyć w to co słyszy. Wnioskując po rozmowie z Naruto, Wioska Liścia dalej uważa ją za swoją. Chciała, żeby trwało to jak najdłużej, ale raczej morderstwo Hokage by jej w tym nie pomogło. Poza tym nie chciała zabijać Tsunade. Mimo wszystko trochę czasu z nią przeżyła.
-Nie wiem dokładnie kim on jest. Słyszałem, że Piąta zrezygnowała z tytułu Kage i oddała władzę komuś innemu. Mogą to być pogłoski, ale twoim celem jest Danzou Shimura.
Na dźwięk tego imienia sparaliżowało ją, ale zaraz po tym ogarnęła wściekłość. Kiwnęła tylko głową na znak zgody i rzuciła, że do wieczora będzie martwy. Wyszła z gabinetu i natychmiast ruszyła do bramy Kraju Wody. "Swoją drogą jeśli Szczyt Kage się odbędzie będziemy musieli zmienić kryjówkę"-pomyślała. Ale zaraz po tym powróciła do misji. Długo nie musiała czekać na zemstę. W tamtym momencie gdy przekroczyła bramę i wskoczyła na grzbiet Kinty nie była sobą. Jej serce ogarniała nienawiść, złość, chęć mordu. Układała w głowie najbardziej brutalny sposób morderstwa. Nie panowała nad sobą. Pragnęła całym sercem, żeby zniszczyć mu ten krzywy ryj i wyrwać serce żywcem, spalić, posiekać, pobić, pourywać kończyny i połamać kości. Pragnęła zrobić to wszystko za jednym razem. "Kinta, szybciej!"-krzyczała co chwilę, czym trochę wkurzała ptaka. Pod bramą do Konohy byli w godzinę. Nasane założyła kaptur i jak cień zaczęła chodzić uliczkami. Specjalnie do tej misji nie założyła płaszcza Akatsuki. Na jej nieszczęście mijała Naruto. Oglądając jak ludzie pytają jak się czuje. co tam u niego zaczęła mu szczerze zazdrościć, ale to szybko minęło. Całe szczęście Naruto nie zwrócił na nią uwagi i poszedł w stronę Sasuke. Odeszłaby jakby nie usłyszała skrawka ich rozmowy, więc postanowiła ich podsłuchać.
-Sasuke, musimy pogadać o Nasane.-powiedział Naruto ciągnąc przyjaciela w uliczkę.
-O co chodzi? Rozmawiałeś z nią wtedy, ale się nie zgodziła?-spytał Uchiha.
-Niestety.. Mówiła, że musi zostać..-powiedział zrezygnowany blondyn.
-Cholerna Nasane! Zawsze musi się na coś uprzeć..-oznajmił Sasuke.-Spokojnie, jeszcze wróci do wioski, a wtedy na pewno zostanie.-pocieszał.
Nasane podsłuchałaby jeszcze trochę, ale na ulicach zauważyła Danzou, który wraz z ludźmi z Korzenia wyruszał na Szczyt Kage. Dziewczyna ruszyła. Jak wiatr przebiegła ulicami. Normalny zabójca poczekałby aż cel wyjdzie poza mury, ale Nasane ogarnęła taka wściekłość, że nie patrzyła na szczegóły. Tuż przed wyjściem z Wioski Liścia, gdzie wbrew pozorom było dużo ludzi, Danzou się zatrzymał.
-Coś jest nie tak..-odparł. Po chwili jednak trochę się uspokoił.-Albo mi się wydawało...
Już mieli  wychodzić, gdy nagle zakapturzona Nasane zajęła im drogę. Danzou spytał kim jest, zaś ta podniosła na nich wzrok. Jej spojrzenie było zimne i przepełnione nienawiścią. Ona już dawno temu zapomniała o misji. Liczyła się tylko zemsta. Zemsta na tym starym i obrzydliwym dziadzie. Mimo wszystko na jej twarz wdarł się uśmiech. Złośliwy i mściwy. Podobny do psychopatycznego, który sygnalizuje rozpoczęcie rzezi. Otóż Danzou nie wiedząc kto przed nim stoi spojrzał jej w oczy. "Pożegnaj się z Izanagi Danzou. Podczas niszczenia umysłu nie będziesz mógł jej używać."-zaśmiała się w myślach. Ona już nie była taka jak wcześniej. Jej umysł. Wszystko przepełniła nienawiść, zemsta i psychopatyczna chęć usłyszenia błagania o litość. Zdjęła powoli kaptur. Wszystkim obecnym szczęki opadły. Nie wierzyli, że przyszła tu zabić ich aktualnego Hokage. Uważali ją mimo wszystko za jedną z nich. Danzou się przeraził. Wiedział po jej wzroku, że ona już wie. Wie o tym co jej zrobił. Rozkazał jego ochroniarzom atak Nasane. Biegli na nią. W ostatniej chwili uniknęła ich ataku i z pięści uderzyła ich w serce. Odrzuciło ich i została ona na Danzou.Mężczyzna zaczął odwijać ramię w celu aktywowania Izanagi. "Teraz zacznie się rzeż.. W końcu. Poczujesz to na co zasłużyłeś."-pomyślała cały czas się śmiejąc. Wykonała znak ręką, który Danzou poznał od razu. "O nie.."-pomyślał. Tylko tyle zdążył zrobić. Po chwili po wiosce rozległ się krzyk. Przeraźliwy, który zdawał się stawać coraz głośniejszy. Niszczenie umysłu się rozpoczęło. Jednak Nasane nie chciała by tak zginął. Chciała by cierpiał. By krzyczał i błagał o litość. Zanim jakiś medyczny ninja dobiegł do Danzou w celu uśmierzenia bólu, dziewczyna go wyprzedziła i o zgrozo, chwyciła za ręce, nogę przyłożyła do pleców i przed całą wioską żywcem oderwała Danzou ręce. Lekki uśmiech wkradł się na jej twarz, gdy zobaczyła, jak cierpi. Wiedziała, że już nie będzie mógł aktywować Izanagi, więc nie mógł anulować bólu. Tłum zaczął krzyczeć, jakoś próbować powstrzymać ją, ale widząc oderwane ręce niektórzy zaczęli wymiotować. Chwyciła go za szyję i przerywając tym samym niszczenie umysłu wyrzuciła do góry. Skoczyła zaraz za nim i użyła Płomienia Majestatycznego Niszczyciela spalając go żywcem. Jednak robiła wszystko z taką precyzją, żeby go nie zabić. Po chwili spadał już na ziemię jednym słowem-usmażony. Gdy dotknął ziemi Nasane na niego wskoczyła.
-I jak?! Czujesz cierpienie?! Za to co zrobiłeś otrzymasz więcej!-krzyczała i wyrzuciła go znów w powietrze. Wyskoczyła znów za nim i zaczęła go okładać pięściami.-Przez ciebie tak żyję! Przez ciebie całe życie byłam sama! Teraz poczujesz to co ja czułam przez lata!-krzyczała.
Po chwili jego ciało przyzwyczaiło się do bólu. Gdy spadł Nasane jeszcze z większą siłą zaczęła go kopać. Ludzie patrzyli z przerażeniem w oczach. Dzieci się bały widząc jak pod wpływem siły Nasane ciało Danzou zaczyna się "rozpruwać" i wylatują z niego wnętrzności. Ona cały czas nie miała dość. Miała gdzieś to, że on już nie żyje. Obkopywała go, pluła na niego, robiła wszystko co najbrutalniejsze. Mord w jej oczach rósł, a ona zaślepiona nim nie widziała już nic w okół. Nagle usłyszała stłumiony krzyk:"Naruto! Nie! Ona cię zabije!".  Nagle silne ramiona odciągnęły ją od ciała i obróciły ją w stronę blondyna. Dziewczyna zaczęła się uspokajać widząc błękitne oczy Naruto. Po chwili wiedząc, że jest już uspokojona blondyn ją puścił. Zobaczyła zmasakrowane ciało Danzou. Nie wierzyła, że to ona zrobiła. Ludzie w okół patrzyli na nią jak na potwora. Na nią. Sasuke w tle patrzył na nią ze współczuciem, a Naruto zaraz obok niej patrzył na nią z czymś niezrozumiałym dla dziewczyny. Wydawało jej się, że to obrzydzenie, współczucie, a może coś innego? Zakryła dłonią usta by stłumić jęk rozpaczy. Dlaczego taka była? Co się stało? Za dużo pytań kłębiło jej się w głowie. Ciało Danzou było.. to w ogóle nie przypominało ciała. To była papka wnętrzności człowieka z niewidocznymi częściami ciała. Jedynymi fragmentami, które dało się poznać to były ręce, które oderwała na początku. Upadła. Najchętniej by się rozpłakała. To co zrobiła.. To kim była. Nie. To nie była ona. Kiedyś słyszała, że pod wpływem nienawiści potrafi stać się.. kimś takim. Jedna łza spłynęła po jej policzku. Wszyscy wkoło zaczęli się powoli zbliżać do niej w celu zabicia. "Jak mogę ci pomóc uciec?"-usłyszała w myślach. Co dziwne- ona usłyszała. Rozpoznała głos Naruto. Spojrzała na niego, który patrzył na nią z powagą w oczach mówiącą: "Gadaj!". "Kyuubi kiedy zobaczy mnie w niebezpieczeństwie zaczyna zawsze szaleć. To jest naturalne z moją mocą kontroli Bijuu."-odpowiedziała mu również w myślach. Raptem z Naruto zaczęła wyciekać chakra ogoniastego. Po chwili "miniaturka Kyuubiego" już stała przy Nasane nie pozwalając reszcie się zbliżyć. Inni momentalnie odskoczyli, a Naruto chwycił jednym ogonem Nasane i jak najszybciej wybiegł z wioski. Uciekał dość szybko i trochę za długo, bo zatrzymał się dopiero przy granicy Kraju Ognia. Odstawił dziewczynę na ziemię pod jakimś drzewem i zmienił się w swoją ludzką formę.
-Dlaczego to zrobiłaś?-spytał z wyrzutem.
-W młodości wynalazłam pigułki kasujące pamięć sprzed kilku godzin. Itachi mi je podawał po tym jak ten Danzou mnie..-zacięła się i delikatnie podkuliła nogi. Nie chciała płakać. Tym bardziej przy Naruto.-.. gwałcił.-dodała wywołując szok u Naruto.-Poza tym to on wydał rozkaz Itachiemu zniszczenia klanu Uchiha. To przez niego nie mam rodziny.. Jestem sama i przeszłam na tą złą stronę. Nie wiedziałam, że taki był ich wszystkich plan. Po prostu.. Brakuje mi ich. Bliskich.
Naruto dosiadł się do dziewczyny pod drzewem i opierając się o nie delikatnie dotykając przy okazji Nasane. Chciał ją jakoś pocieszyć, przytulić, ale bał się jej reakcji. Po tym co widział. Co innego jest coś takiego czytać, a co innego widzieć na własne oczy i wszystko słyszeć.
-To przez naszą rozmowę?-spytał.
Nasane tylko lekko kiwnęła głową. Jak to typowe dla niej w trudnych sytuacjach spojrzała w niebo. Blondyn obserwował ją i zastanawiał się jak to możliwe. Ona w Akatsuki, on w Wiosce Liścia, a mimo wszystko widząc ich z boku wyglądają jak przyjaciele. Było mu jej żal. Żal za to co przeżyła. Teraz zdał sobie sprawę, że jego życie nazywał cierpieniem to co ona powinna czuć. Nigdy się do niej nie odezwał, nigdy nie nakierował na dobrą drogę. Może gdyby wtedy zaczął z nią przyjaźń.. Może podczas ich pierwszego spotkania nie odszedł od huśtawki.. Może właśnie w tej chwili wykonywaliby jakąś wspólną misję razem. Razem. Obydwoje w Konosze.
-Nie obwiniaj się.-powiedziała przenosząc wzrok na niego. W końcu potrafiła czytać w myślach.-To jaka się stałam jest wyłącznie moją winą. To ja całe życie wolałam podróżować niż dołączyć do drużyny geninów i wraz z nimi wykonywać misję. Wolałam być sama. Szukać niemożliwego. Tak na prawdę cały czas obwiniałam życie i los za to kim jestem teraz, ale tak na prawdę to moja wina. Po jaką cholerę dołączyłam do Akatsuki. Mogłam uciec. Wtedy podczas odbicia mogłam iść z wami, ale zostałam.. i po co?-prowadziła swój monolog.
Naruto szczerze nie wytrzymał. Słuchając jej wyrzutów, żalów do samej siebie, słuchając jej cierpienia i odczuwając go na sobie po prostu nie wytrzymał. Wolał zaryzykować i oberwać niż słuchać jej żalów. Najzwyczajniej w świecie ją przytulił. Nasane trochę się zmieszała, ale po chwili i ona odwzajemniła uścisk. Potrzebowała tego. Chciała poczuć, że nie jest sama z tym wszystkim. Wtuliła twarz w jego ramię i zagłębiła się w czytaniu jego myśli. Były wypełnione żalem do niej. Współczuciem. Cieszyła się wtedy, że mimo tego co zobaczył chce jej pomóc. Nigdy nie twierdziła, że blondyn może być taki przyjazny. W tamtym momencie oboje żałowali, że nie poznali się wcześniej. Jednak co miłe nie może trwać wiecznie. Dziewczyna oderwała się od chłopaka, wstała i zaczęła odchodzić, ale jeszcze stanęła i odwróciła się, żeby powiedzieć:
-Dziękuję. Bardzo mi pomogłeś.-uśmiechnęła się.
Tamten tylko również się uśmiechnął i pokazał, żeby już szła. Odeszli w swoje strony cały czas żałując swojego błędu - nie odezwanie się do siebie przez tyle lat.


~*~


Stwierdzam, że mogło wyjść lepiej. 
Mam nadzieję, że nie przesadziłam w momencie walki Nasane z Danzou, 
a właściwie lania Danzou przez Nasane.
Wiem, że mogłam TROCHĘ (czyt. dużo) odpuścić, ale ogólnie w anime
ten staruch nie przypadł mi do gustu i sama chciałabym mu to zrobić.
Mam nadzieję, że się nie zniesmaczyliście (ta... nadzieja
matką głupich), ale zostawiam to waszej opinii.
Od razu też mówię, że chciałam podkreślić jak bardzo Nasane zmienia
się pod wpływem nienawiści. Oczywiście znowu wątek z Naruto. 
Mi on podoba się średnio. Moim zdaniem wyszedł jako tako- mogło 
być lepiej, ale to jak zwykle zostawia

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

25. Początek czegoś nowego

23. Rezultat horroru

24. Polowanie na Dziewięcioogoniastego rozpoczęte!