11. Dziedziczka Kinshi no Kajitsu
Czarnowłosa późnym wieczorem dotarła pod siedzibę. Była strasznie zmęczona i jakby nieprzytomna. Z trudem weszła do gabinetu Paina i zdała RAPORT
, a następnie poszła do pokoju. Próbowała wybić sobie obraz Danzou, ale jej nie wychodziło. Otwierając drzwi do pokoju już w wejściu poczuła, że w pokoju ktoś jest. Wchodząc zauważyła członka klanu Uchiha. Spojrzała na niego błagalnie. Ten tylko pokiwał głową sygnalizując, że wie co się stało. W końcu wiadomości o totalnym zmasakrowaniu ciała Hokage rozniosły się po kontynencie w mgnieniu oka. Tak samo z resztą jak ogłoszenie o nagrodzie w wysokości aż 1 000 000 ryo za głowę znanej Uchiha. Oparła się plecami o ścianę i delikatnie po niej zjechała. Milion? Za nią? Miała otwarte usta na tyle, że bez wątpienia weszłaby tam piłeczka tenisowa. Ona wystawiona za milion? Uważają, że jest aż tak niebezpieczna? Owszem. W dodatku każdy Kraj z Pięciu Wielkich Nacji wystawił taką cenę.
-Nie szkoda im pieniędzy?-spytała beznamiętnym tonem.
-Pieniądze pieniędzmi. Zapłaciliby nawet dwieście razy tyle, ale żebyś zginęła... Nasane, co zrobisz?-odparł zmartwiony Itachi.
-To jaka się stałam... Dlaczego? Dlaczego taka byłam? Nienawiść całkowicie przejęła nade mną kontrolę.-myślała na głos.
-Słyszałaś za pewne o tym, że co dziesiąty Uchiha rodzi się z czymś takim. Nawet nie wiem, jak to nazwać. Jest to coś w rodzaju daru, mocy.. Tylko, że ta moc nie jest pozytywna. Pod wpływem nienawiści twoja siła wzrasta, tak samo jak wytrzymałość, szybkość i ogólnie stajesz się jakby.. niezniszczalna. Wpadasz w amok i liczy się tylko to ile krwi zostanie przelane...-mówiąc to zauważył, że Nasane z trudem to wszystko znosi. Podszedł do niej, podniósł ją i położył na łóżku, a sam usiadł obok.- Naprawdę nie chcę cię męczyć, ale to kim byłaś to dopiero początek. Nasane.. Jeśli nie znajdziemy osoby, która może to zatrzymać w tobie i dopóki nie opanujesz nienawiści będzie gorzej... Aż w końcu ona cię pochłonie, a ty.. Nie przeżyjesz dnia bez zabijania.. Bez zasmakowania ich krwi.. Niewinnych ludzi... Zamknięcie ciebie nic nie da. W końcu zaczniesz niszczyć samą siebie. Nasane, w twoim sercu pojawiło się nasiono nienawiści, wkrótce wyrośnie kwiat. Niepotrzebnie ci mówiłem. Myślałem, że już czas.. Nie wiedziałem, że ty.. To masz.-mówił wyraźnie przybity Uchiha.
-Będę potworem.. Potworem.. A w końcu zabiję samą siebie? Kiedy? Kiedy to się zacznie?-pytała smutnym głosem.
-To się już zaczęło. Ale spokojnie. Da się to powstrzymać. Póki co wystarczy, że w miarę będziesz siebie kontrolować i nie wpadniesz w złość. Za jakieś dwa lata jak jej nie opanujesz będziesz potrzebować kogoś bliskiego. A za trzy czy cztery powstrzyma ciebie tylko i wyłącznie prawdziwa miłość.-odparł.
-Jak to powstrzymać? Jak opanować?-pytała spanikowana.
-Ktoś musi ci pomóc. Ktoś kto cię może powstrzymać podczas tego amoku. Musielibyście codziennie rozmawiać.. dużo. Z początku jakbyś w to wpadła pomagałby ci, a w końcu sama to opanujesz. Ta moc jest jak nałóg jak zdołasz się postawić, wyprzeć się jej, zacząć z nią walkę zniknie. Lecz potrzebujesz silną wolę. Twój ojciec był wyjątkowo uparty i słynął z niej. Powinno ci się udać. Wierzę w ciebie.- mówiąc to złapał jej dłoń w swoją i delikatnie masował sygnalizując wsparcie.- Załatwiłem u Paina wolne dla ciebie na dwa dni, a zaraz po nim wyruszasz niestety sama na misję do Kraju Demonów.-odparł Itachi.
-Pewnie demony wyrwały się spod kontroli.. Zapieczętuję je i wrócę.-powiedziała na głos.-Itachi?-spytała na co mężczyzna na nią spojrzał.-Ja.. wiem, kto może mnie powstrzymać..-odparła na co Uchiha wzdrygnął.
-Kto?-spytał nie dowierzając.
-Naruto..-powiedziała cicho, na co Itachi się uśmiechnął szeroko i zaśmiał.-Nie wyobrażaj sobie takich rzeczy!-walnęła go w ramię również się śmiejąc.-Jednak on jest za daleko..-dodała smutniej.
-A ty niby z czego słyniesz? Z Trybu Mędrca?-spytał głupio.-Młoda, od czego masz kontrolę umysłu? Założę się, że go złapałaś.
-Ta, na pewno zechce rozmawiać po nocach z członkinią Akatsuki. Organizacją na niego polującą.-powiedziała.
-Jeszcze go nie znasz.-zaśmiał się cicho Itachi, pocałował Nasane w czoło i wyszedł.
Ta słysząc trzask drzwi wyszła na balkon i czując zimny powiew drażniący przyjemnie jej ciepłe ciało rozłożyła się fotelu. Delikatnie się uśmiechnęła na myśl, że będzie zmuszona rozmawiać w myślach co noc z tym wiecznie optymistycznie do życia nastawionym blondynem. Złożyła ręce w ZNAK
skupienia i natrafiła na umysł Naruto. Nie przeszkadzam?-spytała. Nasane? Yyy.. Jakby to powiedzieć, pomyśleć.. Nie ważne. Aktualnie próbuję zaprosić Sasuke, Sakurę, Saia i Kakashiego na ramen. Cholerny Sasuke jak zwykle znajdzie jakiś argument, żeby nie iść..- mówił Naruto. Nasane zaśmiała się cicho myśląc o tym co zaraz zrobi. Powiedz mu, że albo pójdzie na ramen, albo opowiesz wszystkim o tym jak to, gdy był mały w perfekcyjny sposób pozmywał naczynia.. Biedny za pewne do dzisiaj ma traumę.-zaśmiała się cicho w jego myślach. Nie usłyszała odpowiedzi, więc zagłębiła się w oglądanie najnowszych wspomnień blondyna.
-..albo powiem wszystkim w jaki sposób perfekcyjnie pozmywałeś naczynia gdy byłeś mały.-śmiał się Naruto.
-Ani się waż! Dobra, pójdę na ten ramen, ale jutro! Dziś jestem zmęczony.-powiedział przerażony.-A swoją drogą, skąd to wiesz?-spytał.
-Ma się swoje sposoby.-odparł cwaniacko blondyn.
Dzięki!-usłyszała. Nie ma za co. Ale ja trochę w innej sprawie się z tobą kontaktuję.. Proszę, pomóż mi.-odparła łamanym głosem, a po jej twarzy spłynęła łza. Co? Co się stało?-spytał zmartwiony. Nie dam rady ci tego powiedzieć. Pozwól, że prześlę do twojego umysłu wspomnienie rozmowy z Itachim-powiedziała. W odpowiedzi usłyszała tylko ciche przytaknięcie. Przesłała wspomnienie rozmowy sprzed kilkunastu minut z czarnowłosym do umysłu Naruto. Blondyn w skupieniu oglądał każdy element wspomnienia. Po skończeniu oglądania chwilę milkł, by po chwili żywo się odezwać. I on nie jest jedyny!-krzyknął wesoło w jej myślach co zszokowało Uchihę. Na tyle, że prawie przewała kontakt. Też w ciebie wierzę! Dasz radę i opanujesz to.. coś. Jedynym twoim zmartwieniem powinno teraz być to, czy wytrzymasz ze mną tyle lat!-krzyknął równie wesoło. Dlaczego pomagasz wrogu?-spytała nie dowierzając. Mimo tego, że wstąpiłaś do Akatsuki nie chcesz być całkowicie jak oni. Pomagasz mi, a tym samym Konosze. W końcu dzięki tobie Gaara żyje i ma się dobrze w swojej wiosce. Mimo tego, że niektórzy patrzą na ciebie jak na chodzący milion ty się nie przejmujesz i idziesz dalej. Powiem ci tyle: Nigdy nie pozwolę, żeby serca moich przyjaciół i osób, które kochają popadły w ciemność!-powiedział z niepasującą do jego głosu powagą. Nasane ścisnęła powieki i zęby. Uważał ją za przyjaciółkę. Mimo tego co zrobiła. Mimo tego wszystkiego co ona zrobiła. Mimo tego, że to ona zabiła Hinatę, Hokage. Próbowała ich zabić podczas próby jej odbicia. On uważa, że jej serce da się uratować. Że ona nie popadnie w to co inni. Że nienawiść nie przejmie nad nią kontroli. Że w tej ciemności zapełniającej jej serce delikatne światło stanie się większe i całkowicie jej życie rozjaśni. Uśmiechnęła się.
/Następny dzień. Rano/
Obudził ją zimny wiatr. Cały czas znajdowała się na balkonie. Zasnęła podczas rozmowy z Naruto. Na samo jej wspomnienie się uśmiechnęła. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Dowiedziała się o nim wielu ciekawych rzeczy. Na przykład, że jest synem jej największego mentora - Czwartego Hokage. Mimo tego, że go nie znała osobiście to zawsze imponował jej swoją szybkością i kiedyś chciałaby być tak szybka jak on. Powoli wstała z fotela i weszła do pokoju. Poszła pod szybki prysznic i ubrała wyjątkowo ciemnofioletowy sweter, dżinsy i brązowe kozaki. Miała zamiar gnić całe dwie doby w siedzibie i nie wychodzić. Zaburczało jej w brzuchu. Ostatnio strasznie schudła, bo rzadko je. W ciągu ostatniej doby zjadła coś tylko raz. Postanowiła, że pójdzie do kuchni. Spojrzała na zegarek. Była za dwie dziesiąta, więc w kuchni powinno nie być nikogo. O tej porze zazwyczaj dostają misję, śpią, albo wylegują się w salonie. Niektórzy też wyzywają siebie na pojedynki treningowe. Z tego co widziała najczęściej robił to Deidara i Hidan. Blondyn do walki wyzywał zazwyczaj lalkarza, żeby udowodnić mu, że to on tworzy większe i piękniejsze "arcydzieła". Ich pojedynki zazwyczaj kończyły się remisem. Hidan za to wyzywał wszystko co chodzi i się rusza. Z tego co Nasane słyszała wygrał tylko z Tobim. Pomijając jej rozmyślenia ruszyła w stronę kuchni. Chodząc korytarzem słyszała gwar. Znaczyło to, że członkowie Brzasku siedzą już przy stole. Delikatnie się uśmiechnęła i weszła do kuchni. Wszystkich dosłownie wryło w ziemię. Zazwyczaj na posiłki przychodziła ubrana w odcienie czarnego, a teraz jedyny czarny element to były oczy i włosy związane w warkocza poniżej łydek. Jej nowy styl nawet im się spodobał. Jednak po chwilowym szoku wrócili do rozmowy. Nasane rozejrzała się po pomieszczeniu. Jak zwykle rolę kucharza pełnił Kisame. Tym razem na talerz wykładał kawałki mięsa z grilla. Spojrzał błagalnie na Nasane. Ta od razu zrozumiała o co chodzi i wzięła talerze. Po chwili wszyscy już pałaszowali jedzenie. Jak zwykle Nasane siedziała między Itachim a Kisame. Oczywiście w kuchni panował hałas od rozmów. Głównymi tematami były walki z poprzednimi przeciwnikami. Deidara narzekał, jak to Sasuke zniszczył bomby i zniweczył sztukę swoim żywiołem błyskawicy. Hidan się śmiał z Kakuzu, że podczas walki z Kakashim stracił aż dwa serca. Aż nagle temat przeszedł na misje.
-Jeśli już macie się kłócić to Kyuubim zajmie się Nasane.-powiedział beznamiętnie przywódca, na co Nasane drgnęła. Nie mogła zapomnieć o tym, że jest z Akatsuki, której zależy na ogoniastych.
-A skoro mowa o misjach. Nasane, słyszałem, że bardzo surowo potraktowałaś Danzou. Osobiście nic nie mam do twojej walki i sposobu zabijania, ale żeby aż wnętrzności wypruwane były.-mówił Hidan lekceważąc karcące spojrzenie Paina i Itachiego.
Nasane na samo wspomnienie o tym starym dziadzie dostawała szału. Nie kontrolowała siebie. Znowu. Jej oczy z miłych i przyjaznych zmieniły się w przepełnione nienawiścią.
-A chcesz oberwać?!-krzyknęła wstając.
Hidan widząc jej wyraz twarzy wiedział, że źle zrobił zaczynając w ogóle ten temat. Widział po niej, że gdyby nie Itachi, skończyłby tak samo jak Danzou. Itachi natomiast wstał i zaczął nią trząsać. Nie pomagało. Dalej to samo. Jest źle. Jeśli zaraz się nie uspokoi będziemy jak to mięso na grillu!- panikował w myślach Itachi. Trząsał nią i siłą próbował powstrzymać od skoczenia z chęcią mordu na Hidana. Mimo, że Hidan był nieśmiertelny obawiał się bólu. Wszyscy odsunęli się od stołu. Niektórzy, właściwie większość patrzyła na zajście z przerażeniem w oczach. Wyjątkiem był Pain, który próbował pomóc Itachiemu i uspokoić Nasane. Nasane? Wszystko okej? Kurama wariuje i mówi, że z tobą coś nie tak..-usłyszała w myślach znany głos blondyna. Naruto nawet nie zdawał sobie sprawy ile zdziałał. Nasane powoli przestała się szarpać. Itachi mimo wszystko ją trzymał. Nawet, jakby udawała musiał zachować ostrożność. Czarnowłosa spuściła głowę i delikatnie skierowała wzrok na resztę organizacji. Powoli też się uspokajali. Niektórzy jednak cały czas patrzyli na zajście z przerażeniem. Przede wszystkim byli to Deidara i Hidan. Siwowłosy odsunął się od krzesła, którym chciał się obronić przed Nasane i chciał coś powiedzieć, ale widząc, że Pain i Itachi wysyłają mu gniewne spojrzenie zrezygnował. Dziewczyna położyła dłoń na dłoni Itachiego trzymającą ją za brzuch sygnalizując, żeby ją puścił. Itachi posłuchał prośby i Nasane była już wolna. Panowała grobowa cisza. Nasane? Jesteś tam?-usłyszała głos Naruto, który sprowadził ją na ziemię. Tak... Jestem.. Kurama miał rację.. Dziękuję.. Nie chcę nawet myśleć, co by się stało..-odpowiedziała mu w myślach. Naruto nic nie odpowiedział. Uważał, że nie powinien. Skoro znowu była.. taka, to powinna sama się uspokoić. Poza tym pewnie przeżyła szok, więc z trudem odpowiadałaby na pytania. Dziewczyna szybkim krokiem ruszyła stronę wyjścia.
-A ty dokąd? Masz się natychmiast wytłumaczyć! To ma być ostatni raz kiedy..-prawił jej wyrzuty przywódca, jednak natychmiast się zamknął widząc jak w jej oczach znów narasta nienawiść. Nasane jednak zdołała ją opanować i wyjść z kuchni.
-W takim razie...-odparł zrezygnowany Pain- Nie odpowiadam za nią. Jeśli którekolwiek z was ją wkurzy do tego stopnia.. Sami sobie radzicie.-powiedział do reszty Brzasku. Większość głośno przełknęła ślinę.
Nasane zaś w szybkim tempie wyszła z budynku i pobiegła na polanę, na której dowiedziała się o tym co robił jej Danzou. Dopiero będąc na niej walnęła otwartą dłonią w czoło sygnalizując, że to co zrobiła było głupie. Chciała się w końcu uspokoić, a na pewno tego nie zrobi w tym miejscu. Walnęła pięścią o drzewo.
-Dlaczego?! Dlaczego akurat ja?! No kurwa!-krzyczała.
Chciała dać upust emocjom, które wręcz kotłowały się w jej głowie. Skończyło się na tym, że drzewo się złamało i upadło. Nasane tylko westchnęła ciężko i usiadła na kamieniu chowając twarz w dłonie. Nie. Nie płakała. Po prostu chciała to wszystko "przetrawić", nauczyć się z tym żyć i to opanować. Wiedziała, że ma wsparcie w Itachim i Naruto. Na blondyna liczyła najbardziej. Patrząc z perspektywy czasu w przeszłości widziałaby w nim tylko i wyłącznie narzędzie do opanowania mocy. Może i teraz też by tylko to w nim widziała. Ale widziała w nim przede wszystkim.. przyjaciela. Tak, to głupie. Ona w Akatsuki i poluje na ogoniaste bestie i ich Jinchuuriki, którym on jest. A mimo wszystko się przyjaźnią. Oczywiście, Naruto wiedział o tym. Wiedział, że w końcu po niego przyjdą. W końcu taka organizacja nie odpuściłaby ze względu na ich przyjaźń. Normalny człowiek, dla którego ważna jest wioska i jej mieszkańcy nie dopuściłby do trzymania przyjaźni z wrogiem. Ale.. Kto powiedział, że Naruto jest normalny? Dziewczyna siedziałaby dalej na kamieniu, gdyby nie fakt, że rozszalała się wichura. Ona nie jest spowodowana naturalnie.. Ktoś tu jest.-pomyślała zaniepokojona. Spojrzała na krzaki, które zaczęły się ruszać. Postanowiła włączyć Kousttegan. Dzięki mocy Byakuugana zobaczyła, że za nią skrada się dwóch kolesi, a szelest w krzakach spowodowany był klonem jednego z nich, żeby odwrócić jej uwagę. Na drzewie znajdował się trzeci. Westchnęła cicho i widząc jak jeden z nich podnosi rękę, gwałtownie się odwróciła. Złapała dwóch za szyję i rzuciła w kierunku trzeciego. Szybko przedostała się przez krzaki i biorąc dosyć mocny sznur znajdujący się niedaleko nich związała ich bolejące ciała.
-Czego ode mnie chcecie?-spytała oschle wyjmując z etui kunai.
-Mówiłem, że to zły pomysł. Skoro każdy Kraj Pięciu Nacji ofiaruje za nią milion to nie dlatego, że jest łatwa do pokonania. Oczywiste było to, że ona jest niebezpieczna.-powiedział jeden z nich.
-Zamknij się Kutso! Przecież dalibyśmy radę ją zabić! To ty zwaliłeś sprawę nadeptując na gałąź.-krzyczał drugi.
Przez kilka następnych minut obwiniali się siebie nawzajem nie zwracając uwagi na Uchihę. Dziewczyna usiadła pod drzewem o obserwowała ich. Próbowała znaleźć ochraniacz na czoło. Znalazła. Liść-stwierdziła w myślach. Westchnęła ciężko i podniosła się z ziemi. Skierowała się na przeciw napastników i cicho odchrząknęła. Nie podziałało i dalej słychać było kłótnie. Odchrząknęła głośno co również nie podziałało. Podniosła nogę i kopnęła w twarz jednego z nich. Wyglądu twarzy nie dało się opisać. Można sobie tylko to wyobrazić. Na środku był odcisk kozaka dziewczyny i sam ślad dosłownie spłaszczył głowę. Mężczyzna w oznace bólu złapał się za oczy, których nie było i zaczął szukać nosa, żeby stwierdzić czy chociaż on jet cały. Oczywiście był złamany. Pozostała dwójka słysząc jego głośne jęki bólu i widząc zmasakrowaną twarz przenieśli przerażony wzrok na dziewczynę. Jej twarz nie okazywała żadnych uczuć.
-Posiadam jedną ważną zasadę. Zazwyczaj nie zabijam niewinnych ludzi, ale jeśli oni zaatakują mnie.. Nie mam dla nich litości.-oznajmiła.
Podniosła do góry trzy kunaie i jednym płynnym ruchem wbiła wszystkie trzy w serca napastników. Westchnęła i powolnym krokiem wróciła na polanę. Siedziała na niej z godzinę wpatrując się w niebo. Gdy już chciała odejść zauważyła, że zostawia dziwne ślady za sobą. Podniosła lewy but i obejrzała go dokładnie. Cała podeszwa była zakrwawiona. Westchnęła i szepnęła: Moje ulubione buty... Ruszyła nad małe jeziorko i dokładnie obmyła podeszwę. Usiadła na trawie i zaczęła oglądać widoki. Promienie słoneczne odbijały się w tafli wody delikatnie oślepiając Uchihę. Wiatr delikatnie muskał jej skórę. Zamknęła oczy chcąc odejść chociażby w myślach od jej aktualnej sytuacji. Niestety, dłoń na jej ramieniu uniemożliwiła to. Delikatnie podniosła głowę i ujrzała członka jej klanu.
-Te ciała w lesie to twoja sprawa?-spytał, a po kiwnięciu głową dziewczyny kontynuował-Czytałem trochę o twojej mocy.-powiedział, czym natychmiast zwrócił uwagę dziewczyny.-Podobno jeszcze za czasów Mędrca Sześciu Ścieżek potomek jednego z jego synów posiadał dziwną i niezbadaną moc. Kiedy się wkurzał był taki jak ty-niezniszczalny. Gdy umarł chcąc zachować według niego "piękną" moc co sto lat rodził się dziedzic tej zakazanej mocy. Dopiero po jego śmierci wszyscy za wszelką cenę zabijali dziedziców mocy twierdząc, że nigdy nie może ukazać się kolejny. Nazwali tą moc Kinshi no Kajitsu co znaczy zakazany owoc. W końcu to jest owoc chciwości i chęci niepokonania przez potomka syna Mędrca. Ostatni dziedzic narodził się 19 lat temu i do tej pory nie został zabity..-opowiadał Itachi-Ale to tylko legenda.
-W każdej legendzie jest ziarnko prawdy. To ja jestem dziedziczką Kinshi no Kajitsu, prawda?-oznajmiła przygnębiona Nasane.
-Ta moc różni się od tych z klanu Uchiha tym, że od razu nienawiść zaczyna cię opanowywać, ale z czasem coraz mocniej. Na początku dasz radę ja opanowywać, a później będzie trudniej. Jednak w przeciwieństwie do naszej dasz radę jej się pozbyć w inny sposób.-powiedział.
-W jaki?-spytała z nadzieją.
-Po świecie podróżuje jedyna żyjąca szamanka, która jest w stanie kontaktować ludzi z duchami. Jednak nikt nie wie gdzie ona się znajduje i o jej prawdziwych zdolnościach wiedzą tylko ci, którzy doświadczyli Kinshi no Kajitsu. Musiałabyś ją poprosić o kontakt ze zmarłą osobą, z którą najbardziej chce spotkać się twoje serce. W tedy nienawiść odejdzie, a ty ze spokojem będziesz żyć przez dwa lata. Następnie powinnaś udać się do legendarnej jaskini, której położenie jest nierozwikłane. Jedynie zagadka wypowiedziana po ustąpieniu twojej nienawiści dzięki szamance może cię do niej doprowadzić. Jest ona niezwykle trudna i dopiero po jej rozwiązaniu mogłabyś odnaleźć jaskinię. Jednak przed nią czeka cię jeszcze jedna próba. Twoje serce powinno posiadać osobę, dla której jesteś w stanie zrobić wszystko. Osobę, którą kochasz i dla niej jesteś w stanie pokonać nienawiść. Kiedy przejdziesz te trzy próby jaskinia się otworzy a ty zdobędziesz zwój pozwalający ci na pozbycie się jej raz na zawsze. Było kilku ochotników chcących znaleźć zwój, jednak jak to mówią został on stworzony tylko dla osoby, której ciemność nie pochłonęła, a jej serce jest całkowicie jasne.-zakończył.
-Podróż.. Muszę w nią wyruszyć.. Ale kiedy? Jak mam znaleźć tą szamankę?-pytała.
-Podobno dasz radę ją znaleźć po tym jak ukończysz specjalny trening w Smoczej Grocie i zdobędziesz ich specjalną technikę. Spokojnie, twoja nienawiść w środku groty ustąpi, ale jak wyjdziesz wróci ze zdwojoną siłą.
-Smocza Grota? Pozbycie się tego będzie trudniejsze niż myślałam. Węże nie są sympatyczne i wchodząc do ich legowiska ryzykuję życie.-mówiła do siebie- Ponadto nie mamy pewności czy to podziała, ale w tej sytuacji nie ma wyjścia. Sama odczuwam, że nienawiść powoli mnie zżera od środka. Niech będzie. Muszę pogadać z Painem.
Itachi tylko przytaknął i oboje ruszyli w stronę kryjówki.

-Nie szkoda im pieniędzy?-spytała beznamiętnym tonem.
-Pieniądze pieniędzmi. Zapłaciliby nawet dwieście razy tyle, ale żebyś zginęła... Nasane, co zrobisz?-odparł zmartwiony Itachi.
-To jaka się stałam... Dlaczego? Dlaczego taka byłam? Nienawiść całkowicie przejęła nade mną kontrolę.-myślała na głos.
-Słyszałaś za pewne o tym, że co dziesiąty Uchiha rodzi się z czymś takim. Nawet nie wiem, jak to nazwać. Jest to coś w rodzaju daru, mocy.. Tylko, że ta moc nie jest pozytywna. Pod wpływem nienawiści twoja siła wzrasta, tak samo jak wytrzymałość, szybkość i ogólnie stajesz się jakby.. niezniszczalna. Wpadasz w amok i liczy się tylko to ile krwi zostanie przelane...-mówiąc to zauważył, że Nasane z trudem to wszystko znosi. Podszedł do niej, podniósł ją i położył na łóżku, a sam usiadł obok.- Naprawdę nie chcę cię męczyć, ale to kim byłaś to dopiero początek. Nasane.. Jeśli nie znajdziemy osoby, która może to zatrzymać w tobie i dopóki nie opanujesz nienawiści będzie gorzej... Aż w końcu ona cię pochłonie, a ty.. Nie przeżyjesz dnia bez zabijania.. Bez zasmakowania ich krwi.. Niewinnych ludzi... Zamknięcie ciebie nic nie da. W końcu zaczniesz niszczyć samą siebie. Nasane, w twoim sercu pojawiło się nasiono nienawiści, wkrótce wyrośnie kwiat. Niepotrzebnie ci mówiłem. Myślałem, że już czas.. Nie wiedziałem, że ty.. To masz.-mówił wyraźnie przybity Uchiha.
-Będę potworem.. Potworem.. A w końcu zabiję samą siebie? Kiedy? Kiedy to się zacznie?-pytała smutnym głosem.
-To się już zaczęło. Ale spokojnie. Da się to powstrzymać. Póki co wystarczy, że w miarę będziesz siebie kontrolować i nie wpadniesz w złość. Za jakieś dwa lata jak jej nie opanujesz będziesz potrzebować kogoś bliskiego. A za trzy czy cztery powstrzyma ciebie tylko i wyłącznie prawdziwa miłość.-odparł.
-Jak to powstrzymać? Jak opanować?-pytała spanikowana.
-Ktoś musi ci pomóc. Ktoś kto cię może powstrzymać podczas tego amoku. Musielibyście codziennie rozmawiać.. dużo. Z początku jakbyś w to wpadła pomagałby ci, a w końcu sama to opanujesz. Ta moc jest jak nałóg jak zdołasz się postawić, wyprzeć się jej, zacząć z nią walkę zniknie. Lecz potrzebujesz silną wolę. Twój ojciec był wyjątkowo uparty i słynął z niej. Powinno ci się udać. Wierzę w ciebie.- mówiąc to złapał jej dłoń w swoją i delikatnie masował sygnalizując wsparcie.- Załatwiłem u Paina wolne dla ciebie na dwa dni, a zaraz po nim wyruszasz niestety sama na misję do Kraju Demonów.-odparł Itachi.
-Pewnie demony wyrwały się spod kontroli.. Zapieczętuję je i wrócę.-powiedziała na głos.-Itachi?-spytała na co mężczyzna na nią spojrzał.-Ja.. wiem, kto może mnie powstrzymać..-odparła na co Uchiha wzdrygnął.
-Kto?-spytał nie dowierzając.
-Naruto..-powiedziała cicho, na co Itachi się uśmiechnął szeroko i zaśmiał.-Nie wyobrażaj sobie takich rzeczy!-walnęła go w ramię również się śmiejąc.-Jednak on jest za daleko..-dodała smutniej.
-A ty niby z czego słyniesz? Z Trybu Mędrca?-spytał głupio.-Młoda, od czego masz kontrolę umysłu? Założę się, że go złapałaś.
-Ta, na pewno zechce rozmawiać po nocach z członkinią Akatsuki. Organizacją na niego polującą.-powiedziała.
-Jeszcze go nie znasz.-zaśmiał się cicho Itachi, pocałował Nasane w czoło i wyszedł.
Ta słysząc trzask drzwi wyszła na balkon i czując zimny powiew drażniący przyjemnie jej ciepłe ciało rozłożyła się fotelu. Delikatnie się uśmiechnęła na myśl, że będzie zmuszona rozmawiać w myślach co noc z tym wiecznie optymistycznie do życia nastawionym blondynem. Złożyła ręce w ZNAK

-..albo powiem wszystkim w jaki sposób perfekcyjnie pozmywałeś naczynia gdy byłeś mały.-śmiał się Naruto.
-Ani się waż! Dobra, pójdę na ten ramen, ale jutro! Dziś jestem zmęczony.-powiedział przerażony.-A swoją drogą, skąd to wiesz?-spytał.
-Ma się swoje sposoby.-odparł cwaniacko blondyn.
Dzięki!-usłyszała. Nie ma za co. Ale ja trochę w innej sprawie się z tobą kontaktuję.. Proszę, pomóż mi.-odparła łamanym głosem, a po jej twarzy spłynęła łza. Co? Co się stało?-spytał zmartwiony. Nie dam rady ci tego powiedzieć. Pozwól, że prześlę do twojego umysłu wspomnienie rozmowy z Itachim-powiedziała. W odpowiedzi usłyszała tylko ciche przytaknięcie. Przesłała wspomnienie rozmowy sprzed kilkunastu minut z czarnowłosym do umysłu Naruto. Blondyn w skupieniu oglądał każdy element wspomnienia. Po skończeniu oglądania chwilę milkł, by po chwili żywo się odezwać. I on nie jest jedyny!-krzyknął wesoło w jej myślach co zszokowało Uchihę. Na tyle, że prawie przewała kontakt. Też w ciebie wierzę! Dasz radę i opanujesz to.. coś. Jedynym twoim zmartwieniem powinno teraz być to, czy wytrzymasz ze mną tyle lat!-krzyknął równie wesoło. Dlaczego pomagasz wrogu?-spytała nie dowierzając. Mimo tego, że wstąpiłaś do Akatsuki nie chcesz być całkowicie jak oni. Pomagasz mi, a tym samym Konosze. W końcu dzięki tobie Gaara żyje i ma się dobrze w swojej wiosce. Mimo tego, że niektórzy patrzą na ciebie jak na chodzący milion ty się nie przejmujesz i idziesz dalej. Powiem ci tyle: Nigdy nie pozwolę, żeby serca moich przyjaciół i osób, które kochają popadły w ciemność!-powiedział z niepasującą do jego głosu powagą. Nasane ścisnęła powieki i zęby. Uważał ją za przyjaciółkę. Mimo tego co zrobiła. Mimo tego wszystkiego co ona zrobiła. Mimo tego, że to ona zabiła Hinatę, Hokage. Próbowała ich zabić podczas próby jej odbicia. On uważa, że jej serce da się uratować. Że ona nie popadnie w to co inni. Że nienawiść nie przejmie nad nią kontroli. Że w tej ciemności zapełniającej jej serce delikatne światło stanie się większe i całkowicie jej życie rozjaśni. Uśmiechnęła się.
/Następny dzień. Rano/
Obudził ją zimny wiatr. Cały czas znajdowała się na balkonie. Zasnęła podczas rozmowy z Naruto. Na samo jej wspomnienie się uśmiechnęła. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Dowiedziała się o nim wielu ciekawych rzeczy. Na przykład, że jest synem jej największego mentora - Czwartego Hokage. Mimo tego, że go nie znała osobiście to zawsze imponował jej swoją szybkością i kiedyś chciałaby być tak szybka jak on. Powoli wstała z fotela i weszła do pokoju. Poszła pod szybki prysznic i ubrała wyjątkowo ciemnofioletowy sweter, dżinsy i brązowe kozaki. Miała zamiar gnić całe dwie doby w siedzibie i nie wychodzić. Zaburczało jej w brzuchu. Ostatnio strasznie schudła, bo rzadko je. W ciągu ostatniej doby zjadła coś tylko raz. Postanowiła, że pójdzie do kuchni. Spojrzała na zegarek. Była za dwie dziesiąta, więc w kuchni powinno nie być nikogo. O tej porze zazwyczaj dostają misję, śpią, albo wylegują się w salonie. Niektórzy też wyzywają siebie na pojedynki treningowe. Z tego co widziała najczęściej robił to Deidara i Hidan. Blondyn do walki wyzywał zazwyczaj lalkarza, żeby udowodnić mu, że to on tworzy większe i piękniejsze "arcydzieła". Ich pojedynki zazwyczaj kończyły się remisem. Hidan za to wyzywał wszystko co chodzi i się rusza. Z tego co Nasane słyszała wygrał tylko z Tobim. Pomijając jej rozmyślenia ruszyła w stronę kuchni. Chodząc korytarzem słyszała gwar. Znaczyło to, że członkowie Brzasku siedzą już przy stole. Delikatnie się uśmiechnęła i weszła do kuchni. Wszystkich dosłownie wryło w ziemię. Zazwyczaj na posiłki przychodziła ubrana w odcienie czarnego, a teraz jedyny czarny element to były oczy i włosy związane w warkocza poniżej łydek. Jej nowy styl nawet im się spodobał. Jednak po chwilowym szoku wrócili do rozmowy. Nasane rozejrzała się po pomieszczeniu. Jak zwykle rolę kucharza pełnił Kisame. Tym razem na talerz wykładał kawałki mięsa z grilla. Spojrzał błagalnie na Nasane. Ta od razu zrozumiała o co chodzi i wzięła talerze. Po chwili wszyscy już pałaszowali jedzenie. Jak zwykle Nasane siedziała między Itachim a Kisame. Oczywiście w kuchni panował hałas od rozmów. Głównymi tematami były walki z poprzednimi przeciwnikami. Deidara narzekał, jak to Sasuke zniszczył bomby i zniweczył sztukę swoim żywiołem błyskawicy. Hidan się śmiał z Kakuzu, że podczas walki z Kakashim stracił aż dwa serca. Aż nagle temat przeszedł na misje.
-Jeśli już macie się kłócić to Kyuubim zajmie się Nasane.-powiedział beznamiętnie przywódca, na co Nasane drgnęła. Nie mogła zapomnieć o tym, że jest z Akatsuki, której zależy na ogoniastych.
-A skoro mowa o misjach. Nasane, słyszałem, że bardzo surowo potraktowałaś Danzou. Osobiście nic nie mam do twojej walki i sposobu zabijania, ale żeby aż wnętrzności wypruwane były.-mówił Hidan lekceważąc karcące spojrzenie Paina i Itachiego.
Nasane na samo wspomnienie o tym starym dziadzie dostawała szału. Nie kontrolowała siebie. Znowu. Jej oczy z miłych i przyjaznych zmieniły się w przepełnione nienawiścią.
-A chcesz oberwać?!-krzyknęła wstając.
Hidan widząc jej wyraz twarzy wiedział, że źle zrobił zaczynając w ogóle ten temat. Widział po niej, że gdyby nie Itachi, skończyłby tak samo jak Danzou. Itachi natomiast wstał i zaczął nią trząsać. Nie pomagało. Dalej to samo. Jest źle. Jeśli zaraz się nie uspokoi będziemy jak to mięso na grillu!- panikował w myślach Itachi. Trząsał nią i siłą próbował powstrzymać od skoczenia z chęcią mordu na Hidana. Mimo, że Hidan był nieśmiertelny obawiał się bólu. Wszyscy odsunęli się od stołu. Niektórzy, właściwie większość patrzyła na zajście z przerażeniem w oczach. Wyjątkiem był Pain, który próbował pomóc Itachiemu i uspokoić Nasane. Nasane? Wszystko okej? Kurama wariuje i mówi, że z tobą coś nie tak..-usłyszała w myślach znany głos blondyna. Naruto nawet nie zdawał sobie sprawy ile zdziałał. Nasane powoli przestała się szarpać. Itachi mimo wszystko ją trzymał. Nawet, jakby udawała musiał zachować ostrożność. Czarnowłosa spuściła głowę i delikatnie skierowała wzrok na resztę organizacji. Powoli też się uspokajali. Niektórzy jednak cały czas patrzyli na zajście z przerażeniem. Przede wszystkim byli to Deidara i Hidan. Siwowłosy odsunął się od krzesła, którym chciał się obronić przed Nasane i chciał coś powiedzieć, ale widząc, że Pain i Itachi wysyłają mu gniewne spojrzenie zrezygnował. Dziewczyna położyła dłoń na dłoni Itachiego trzymającą ją za brzuch sygnalizując, żeby ją puścił. Itachi posłuchał prośby i Nasane była już wolna. Panowała grobowa cisza. Nasane? Jesteś tam?-usłyszała głos Naruto, który sprowadził ją na ziemię. Tak... Jestem.. Kurama miał rację.. Dziękuję.. Nie chcę nawet myśleć, co by się stało..-odpowiedziała mu w myślach. Naruto nic nie odpowiedział. Uważał, że nie powinien. Skoro znowu była.. taka, to powinna sama się uspokoić. Poza tym pewnie przeżyła szok, więc z trudem odpowiadałaby na pytania. Dziewczyna szybkim krokiem ruszyła stronę wyjścia.
-A ty dokąd? Masz się natychmiast wytłumaczyć! To ma być ostatni raz kiedy..-prawił jej wyrzuty przywódca, jednak natychmiast się zamknął widząc jak w jej oczach znów narasta nienawiść. Nasane jednak zdołała ją opanować i wyjść z kuchni.
-W takim razie...-odparł zrezygnowany Pain- Nie odpowiadam za nią. Jeśli którekolwiek z was ją wkurzy do tego stopnia.. Sami sobie radzicie.-powiedział do reszty Brzasku. Większość głośno przełknęła ślinę.
Nasane zaś w szybkim tempie wyszła z budynku i pobiegła na polanę, na której dowiedziała się o tym co robił jej Danzou. Dopiero będąc na niej walnęła otwartą dłonią w czoło sygnalizując, że to co zrobiła było głupie. Chciała się w końcu uspokoić, a na pewno tego nie zrobi w tym miejscu. Walnęła pięścią o drzewo.
-Dlaczego?! Dlaczego akurat ja?! No kurwa!-krzyczała.
Chciała dać upust emocjom, które wręcz kotłowały się w jej głowie. Skończyło się na tym, że drzewo się złamało i upadło. Nasane tylko westchnęła ciężko i usiadła na kamieniu chowając twarz w dłonie. Nie. Nie płakała. Po prostu chciała to wszystko "przetrawić", nauczyć się z tym żyć i to opanować. Wiedziała, że ma wsparcie w Itachim i Naruto. Na blondyna liczyła najbardziej. Patrząc z perspektywy czasu w przeszłości widziałaby w nim tylko i wyłącznie narzędzie do opanowania mocy. Może i teraz też by tylko to w nim widziała. Ale widziała w nim przede wszystkim.. przyjaciela. Tak, to głupie. Ona w Akatsuki i poluje na ogoniaste bestie i ich Jinchuuriki, którym on jest. A mimo wszystko się przyjaźnią. Oczywiście, Naruto wiedział o tym. Wiedział, że w końcu po niego przyjdą. W końcu taka organizacja nie odpuściłaby ze względu na ich przyjaźń. Normalny człowiek, dla którego ważna jest wioska i jej mieszkańcy nie dopuściłby do trzymania przyjaźni z wrogiem. Ale.. Kto powiedział, że Naruto jest normalny? Dziewczyna siedziałaby dalej na kamieniu, gdyby nie fakt, że rozszalała się wichura. Ona nie jest spowodowana naturalnie.. Ktoś tu jest.-pomyślała zaniepokojona. Spojrzała na krzaki, które zaczęły się ruszać. Postanowiła włączyć Kousttegan. Dzięki mocy Byakuugana zobaczyła, że za nią skrada się dwóch kolesi, a szelest w krzakach spowodowany był klonem jednego z nich, żeby odwrócić jej uwagę. Na drzewie znajdował się trzeci. Westchnęła cicho i widząc jak jeden z nich podnosi rękę, gwałtownie się odwróciła. Złapała dwóch za szyję i rzuciła w kierunku trzeciego. Szybko przedostała się przez krzaki i biorąc dosyć mocny sznur znajdujący się niedaleko nich związała ich bolejące ciała.
-Czego ode mnie chcecie?-spytała oschle wyjmując z etui kunai.
-Mówiłem, że to zły pomysł. Skoro każdy Kraj Pięciu Nacji ofiaruje za nią milion to nie dlatego, że jest łatwa do pokonania. Oczywiste było to, że ona jest niebezpieczna.-powiedział jeden z nich.
-Zamknij się Kutso! Przecież dalibyśmy radę ją zabić! To ty zwaliłeś sprawę nadeptując na gałąź.-krzyczał drugi.
Przez kilka następnych minut obwiniali się siebie nawzajem nie zwracając uwagi na Uchihę. Dziewczyna usiadła pod drzewem o obserwowała ich. Próbowała znaleźć ochraniacz na czoło. Znalazła. Liść-stwierdziła w myślach. Westchnęła ciężko i podniosła się z ziemi. Skierowała się na przeciw napastników i cicho odchrząknęła. Nie podziałało i dalej słychać było kłótnie. Odchrząknęła głośno co również nie podziałało. Podniosła nogę i kopnęła w twarz jednego z nich. Wyglądu twarzy nie dało się opisać. Można sobie tylko to wyobrazić. Na środku był odcisk kozaka dziewczyny i sam ślad dosłownie spłaszczył głowę. Mężczyzna w oznace bólu złapał się za oczy, których nie było i zaczął szukać nosa, żeby stwierdzić czy chociaż on jet cały. Oczywiście był złamany. Pozostała dwójka słysząc jego głośne jęki bólu i widząc zmasakrowaną twarz przenieśli przerażony wzrok na dziewczynę. Jej twarz nie okazywała żadnych uczuć.
-Posiadam jedną ważną zasadę. Zazwyczaj nie zabijam niewinnych ludzi, ale jeśli oni zaatakują mnie.. Nie mam dla nich litości.-oznajmiła.
Podniosła do góry trzy kunaie i jednym płynnym ruchem wbiła wszystkie trzy w serca napastników. Westchnęła i powolnym krokiem wróciła na polanę. Siedziała na niej z godzinę wpatrując się w niebo. Gdy już chciała odejść zauważyła, że zostawia dziwne ślady za sobą. Podniosła lewy but i obejrzała go dokładnie. Cała podeszwa była zakrwawiona. Westchnęła i szepnęła: Moje ulubione buty... Ruszyła nad małe jeziorko i dokładnie obmyła podeszwę. Usiadła na trawie i zaczęła oglądać widoki. Promienie słoneczne odbijały się w tafli wody delikatnie oślepiając Uchihę. Wiatr delikatnie muskał jej skórę. Zamknęła oczy chcąc odejść chociażby w myślach od jej aktualnej sytuacji. Niestety, dłoń na jej ramieniu uniemożliwiła to. Delikatnie podniosła głowę i ujrzała członka jej klanu.
-Te ciała w lesie to twoja sprawa?-spytał, a po kiwnięciu głową dziewczyny kontynuował-Czytałem trochę o twojej mocy.-powiedział, czym natychmiast zwrócił uwagę dziewczyny.-Podobno jeszcze za czasów Mędrca Sześciu Ścieżek potomek jednego z jego synów posiadał dziwną i niezbadaną moc. Kiedy się wkurzał był taki jak ty-niezniszczalny. Gdy umarł chcąc zachować według niego "piękną" moc co sto lat rodził się dziedzic tej zakazanej mocy. Dopiero po jego śmierci wszyscy za wszelką cenę zabijali dziedziców mocy twierdząc, że nigdy nie może ukazać się kolejny. Nazwali tą moc Kinshi no Kajitsu co znaczy zakazany owoc. W końcu to jest owoc chciwości i chęci niepokonania przez potomka syna Mędrca. Ostatni dziedzic narodził się 19 lat temu i do tej pory nie został zabity..-opowiadał Itachi-Ale to tylko legenda.
-W każdej legendzie jest ziarnko prawdy. To ja jestem dziedziczką Kinshi no Kajitsu, prawda?-oznajmiła przygnębiona Nasane.
-Ta moc różni się od tych z klanu Uchiha tym, że od razu nienawiść zaczyna cię opanowywać, ale z czasem coraz mocniej. Na początku dasz radę ja opanowywać, a później będzie trudniej. Jednak w przeciwieństwie do naszej dasz radę jej się pozbyć w inny sposób.-powiedział.
-W jaki?-spytała z nadzieją.
-Po świecie podróżuje jedyna żyjąca szamanka, która jest w stanie kontaktować ludzi z duchami. Jednak nikt nie wie gdzie ona się znajduje i o jej prawdziwych zdolnościach wiedzą tylko ci, którzy doświadczyli Kinshi no Kajitsu. Musiałabyś ją poprosić o kontakt ze zmarłą osobą, z którą najbardziej chce spotkać się twoje serce. W tedy nienawiść odejdzie, a ty ze spokojem będziesz żyć przez dwa lata. Następnie powinnaś udać się do legendarnej jaskini, której położenie jest nierozwikłane. Jedynie zagadka wypowiedziana po ustąpieniu twojej nienawiści dzięki szamance może cię do niej doprowadzić. Jest ona niezwykle trudna i dopiero po jej rozwiązaniu mogłabyś odnaleźć jaskinię. Jednak przed nią czeka cię jeszcze jedna próba. Twoje serce powinno posiadać osobę, dla której jesteś w stanie zrobić wszystko. Osobę, którą kochasz i dla niej jesteś w stanie pokonać nienawiść. Kiedy przejdziesz te trzy próby jaskinia się otworzy a ty zdobędziesz zwój pozwalający ci na pozbycie się jej raz na zawsze. Było kilku ochotników chcących znaleźć zwój, jednak jak to mówią został on stworzony tylko dla osoby, której ciemność nie pochłonęła, a jej serce jest całkowicie jasne.-zakończył.
-Podróż.. Muszę w nią wyruszyć.. Ale kiedy? Jak mam znaleźć tą szamankę?-pytała.
-Podobno dasz radę ją znaleźć po tym jak ukończysz specjalny trening w Smoczej Grocie i zdobędziesz ich specjalną technikę. Spokojnie, twoja nienawiść w środku groty ustąpi, ale jak wyjdziesz wróci ze zdwojoną siłą.
-Smocza Grota? Pozbycie się tego będzie trudniejsze niż myślałam. Węże nie są sympatyczne i wchodząc do ich legowiska ryzykuję życie.-mówiła do siebie- Ponadto nie mamy pewności czy to podziała, ale w tej sytuacji nie ma wyjścia. Sama odczuwam, że nienawiść powoli mnie zżera od środka. Niech będzie. Muszę pogadać z Painem.
Itachi tylko przytaknął i oboje ruszyli w stronę kryjówki.
~*~
Okej, mamy kolejny rozdział. Szczerze napisanie go
przyszło mi z nie lada trudem i moim zdaniem jest trochę nudnawy, ale cóż
taki też musi być. Według mnie jest trochę chaotyczny, ale mimo wszystko cały rozdział starałam
się skupić w okół Kinshi no Kajitsu (swoją drogą ciekawe kiedy zapamiętam pisownię tej mocy xD).
Jak zwykle zostawiam waszej ocenie i do zobaczenia w kolejnym :*
PS [SPOILER] Kolejny będzie opisywał misję Nasane w Kraju Demonów :P
Komentarze
Prześlij komentarz