12. Kraj Demonów
Dwa dni minęły bardzo szybko. Nasane stała właśnie przed lustrem i poprawiała grzywkę. Nie była za wesoła. Zdecydowanie wolała zostać w siedzibie. Bała się swojej mocy. Jednak podczas tych dwóch dni Naruto jak i czarnowłosa nie próżnowali. Porozumiewali się w myślach dosyć często. Poznawali siebie. Dziewczyna za każdym razem, gdy słyszała jego ciepły głos napełniała ją nadzieja, że da radę i przezwycięży swoje dziedzictwo. Nasane cicho westchnęła. Ostatni raz poprawiła fryzurę. Wyszła z łazienki i powolnym krokiem skierowała się ku wyjściu. Akatsuki już wiedziało, czego ma się spodziewać po Kinshi no Kajitsu. Niektórzy byli przerażeni, inni przyjęli to ze spokojem. Nasane po zajściu z Hidanem starała się jak tylko mogła unikać reszty Brzasku. Niektórym było jej nawet żal. Próbowali się odezwać. Idealnymi przykładami są Deidara, Sasori, Kisame i Konan. Jednak dziewczyna była nieugięta. Wracając do Uchihy. Dziewczyna wyszła z pokoju i ruszyła do gabinetu Paina. Idąc korytarzem oświetlanym jedynie przez promienia wschodzącego słońca dotarła pod ów pokój. Cicho zapukała i nie czekając na pozwolenie weszła. Pain stał przy oknie. To był dość dziwny widok. Zazwyczaj wypełniał papiery, bądź oglądał widok z okna siedząc przy biurku. Poza tym okno było otwarte, a sam Pain wyglądał na zmartwionego. Bynajmniej z tym skojarzył się jej widok jego twarzy. Zaś na jej twarz wkradł się niepokój. Nie wierzyła, że Pain czymś się przejmuje. A może jednak ONA
źle zrobiła oceniając członków organizacji jako bezdusznych gości. Widocznie przywódca jej nie zauważył. Cicho odchrząknęła czym natychmiast ściągnęła uwagę Paina na siebie. Mężczyzna trochę się zmieszał, ale natychmiast podszedł do biurka i poszukał papierów opisujących misję. Dziewczyna stała przy drzwiach do czasu, gdy Pain nie znalazł odpowiedniej teczki. Usiadła na krześle przed biurkiem i zagłębiła się w słuchanie.
-Kraj Demonów jak wiesz jest na tyle mały i niebezpieczny, że omijany jest szerokim łukiem. Ostatnimi czasy nikt nie przychodzi tam z powodu demonów, które zaczynają się uwalniać. Kapłanka będąca tam królową nie radzi sobie z nimi. Ma z nami na pieńku po tym jak próbowała odesłać posąg Gedo do zaświatów, a jak wiesz bez niego nie mamy jak pieczętować Bijuu. Jest ONA
jednak niezbyt inteligentna i jeśli zaoferujemy pomoc w pieczętowaniu na pewno nie odmówi. Akatsuki nie przepuszcza jednak okazji do dania nauczki wrogom przez palce. Masz zrobić wszystko, żeby ją zabić. Za pewne wzbudzisz podejrzenia, więc bądź ostrożna. Mimo tego, że Kraj Demonów jest mały z pewnością tamtejsi shinobi będą gotowi oddać życie za nią. Zrozumiano?-wytłumaczył. Nasane kiwnęła tylko głową rozumiejąc i skierowała się w stronę wyjścia.-Idź najpierw coś zjeść. Dowiedziałem się, że nic ostatnio nie jesz. Będąc w Akatsuki jesteś jedną z nas. Nie utrudniaj nam pracy i dbaj o zdrowie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo jesteś nam potrzebna.-rozkazał.
Dziewczyna kiwnęła głową z grobowym wyrazem twarzy i wyszła z gabinetu. Jak na zawołanie zaczęło jej burczeć w brzuchu. Westchnęła cicho i ruszyła w stronę kuchni. Miała cichą nadzieję, że nikogo nie będzie. Była ósma rano, więc szybkim krokiem ruszyła. Po kilku minutach weszła do pomieszczenia. Odetchnęła z ulgą widząc puste pomieszczenie. Sięgnęła do lodówki i widząc mały wybór wzięła sushi i resztki sałatki. Położyła je na stole i zaparzyła herbatę. Bardzo lubiła gorące napoje, więc nie czekała długo i zaczęła ją pić. Zjadła bardzo szybko i umyła naczynia. Posprzątała po sobie i zaraz po tym usłyszała rozmowy. Zbliżało się właściwe, grupowe śniadanie. Wszyscy weszli do kuchni i widząc Nasane uśmiechnęli się i zaprosili ją na ucztę. Dziewczyna pokiwała głową na ZNAK
odmowy i szybko wyjaśniła, że już jadła. Na twarzach niektórych zauważyć można było rozczarowanie. Dziewczyna szybko zasunęła po sobie krzesło i dopiła wywar, a następnie wybiegła z pomieszczenia krzycząc, że idzie na misję. Wychodząc z siedziby zaczęła wykonywać przywołanie. Po chwili w chmurze dymu zaczęły pojawiać się skrzydła Kinty. Leciutko uśmiechnęła się na jego widok i natychmiast na niego wskoczyła. Ptak w szybkim tempie zaczął startować do lotu. Uniósł się na jakieś kilkanaście metrów nad ziemię i szybko ruszył przed siebie. Nasane wydała mu rozkaz. Ptak jak zwykle leciał szybko. Kraj Demonów znajdował się na południu, więc droga tam zajęłaby jakieś kilka godzin w locie, a pieszo prawie dwa dni. Nasane szybko poczuła, że jednak taki sposób podróży ma trochę minusów. Przede wszystkim była w szortach i koszulce na ramiączkach, a ranek był zimny. Wtuliła się w pierze Kinty i zasnęła.
/Jakiś czas później..Kraj Demonów/
Poczuła jak skrzydła ptaka ją ruszają. Obudziła się i powoli rozejrzała. Poznała tą okolicę. Wiele razy tu była, gdy demony się uwalniały. Nawet lubiła królową, więc znów trudno było by jej ją zabić. Westchnęła i zwinnie zeszła z ptaka. Przeciągnęła się i ziewnęła. Podziękowała Kincie i go odwołała. Obróciła się w stronę bramy i powolnym krokiem zaczęła kierować się w stronę centrum wioski. W centrum była siedziba królowej. Przechodząc ulicami, które mimo tego, że były spustoszałe i co jakiś czas pojawiali się ludzie, to i tak cała ich uwaga skupiła się na niej. Jej płaszcz Akatsuki zwracał ich uwagę. Nagle w oddali dojrzała budynek królowej. Cicho westchnęła i skierowała się do uliczki. Zrobiło to na tyle szybko, że nikt jej nie zauważył. Niczym cień przemierzyła ulice i stanęła z tyłu budynku. Jako, że kiedyś przychodziła tu w podróżach znała tajne przejście między jednym z okien a zejściem w dół wąwozu, gdzie przebywają demony. Dotknęła delikatnie cegłówkę i ostrożnie ją nacisnęła. Uśmiechnęła się widząc jak wrota się otwierają. Po cichu weszła do środka i ruszyła w kierunku tzw. sali tronowej. Przechodząc krętymi korytarzami doszła w końcu do królewskiej sali. Nie pukała. Weszła i zamarła. Na tronie siedziała młoda jasnowłosa blondynka w fioletowych szatach. Nasane nie przypominała sobie zmiany królowej, dlatego zdziwiła ją ta wiadomość. Na szczęście nowa królowa wpatrzona była w okno po jej lewej stronie, więc nie widziała Uchihy. Dziewczyna głośno odchrząknęła. Blondynka spojrzała na nią z przerażeniem w oczach. Wiedziała, że nadejdzie. Wiedziała o wszystkim co działo się w pobliżu. Nasane pokręciła głową i zaczęła odgrywać swoje przedstawienie.
-Akatsuki ma interes. Ja zapieczętuję demony na zawsze, za to ty już nigdy nas nie ruszysz, inaczej ja uwolnię demony i twoje umiejętności ci nie pomogą. Wiesz, kim jestem?-oznajmiła czarnowłosa.
-Wiem. Uchiha Nasane, tak? W końcu twoja głowa chodzi po milion. W każdym razie jaką mogę mieć pewność, że to zrobisz?-spytała podejrzliwie, ale z widoczną ulgą. Nasane zaśmiała się w duchu.
-Mogę to zrobić nawet teraz.-dodała Uchiha.
Królowa się zamyśliła. Co jak co, ale dobrze DLA NIEJ
, że nie patrzyła Nasane w oczy. Czarnowłosą trochę to irytowało. Jakby była na tyle głupia i spojrzała jej w oczy byłaby szczęśliwa. Uniknęłaby straty czasu na pieczętowanie.
-Dobrze, ale demony trzeba najpierw złapać. Lepiej by było jakbyś poczekała na wsparcie z Konohy. Powinni już być w połowie drogi.-odpowiedziała blondyna po namyśle.
W Nasane aż zawrzało. Wsparcie? Teraz? I to w dodatku za jeden dzień. Dziewczyna zaczęła się trochę bać. Nie może wrócić do Akatsuki bez zapewnienia o śmierci królowej. Ale, żeby to zrobić najpierw musi zapieczętować demony. Ba! Nie byle jakie! Zużyje na to masę chakry, a w końcu bez niej nie może walczyć. Wymruczała coś pod nosem i już chciała się odezwać, ale coś jej wpadło na myśl. Konoha? Wsparcie? Dziewczyna szybko skontaktowała się w myślach z Naruto i zaczęła przeglądać jego ostatnie wspomnienia. Były one z rozmowy. O misji. O misji w Kraju Demonów. Dziewczyna zirytowała się jeszcze bardziej. Nie chciała walczyć z drużyną 7. Byli bardzo zgrani, a 4 vs 1 to nawet dla kogoś takiego jak ONA
jest zbyt nieuczciwy układ.
-Za kogo mnie uważasz?-syknęła groźnie Uchiha, co przestraszyło blondynkę.-Za amatora? Dam sobie radę bez nich. Wąwóz obok twojej siedziby to miejsce przebywania demonów?-spytała dla pewności i gdy tamta pokiwała przerażona głową wybiegła z budynku.
W szybkim tempie dotarła na dno wąwozu. Czuła ich mroczną chakrę. Cicho węstchnęła i wyjęła z etui kunai. Uruchomiła Kousttegan i wykryła miejsce "główne". Kunai przyłożyła do nadgarstka i wykonała jedno mocne cięcie. Po ręce poleciała stróżka krwi, a potem więcej. Nabrała krwi na drugą dłoń i zaczęła malować nią jakieś dziwne znaki. Gdy skończyła natychmiast opatrzyła ranę. Gdy uznała, że wszystko gotowe zaczęła formować pieczęcie. Powoli ze znaku zrobionego krwią dziewczyny zaczęło emitować fioletowe światło. Nasane zacisnęła zęby czując jak uchodzą z niej wszystkie siły. Syknęła zdenerwowana, ale nie przerywała. Powoli światło zaczęło zanikać. Nasane przerwała pieczętowanie i dysząc starała uspokoić swój oddech. Musiała jak najszybciej zabić królową, uniknąć podejrzeń, a tym bardziej uniknąć jakiegokolwiek wsparcia dla jej celu. Próbowała trochę się uspokoić. Na tyle, żeby obmyślić strategię. Nic nie przychodziło jej do głowy. Słońce wskazywało wczesny wieczór, więc drużyna siódma była blisko. Pokręciła głową próbując odgonić wszelkie myśli niepowodzenia i ruszyła w stronę siedziby królowej. Słońce w powolnym tempie kierowało się ku zachodowi. Nasane uruchomiła Kousttegan. Chwilę potem wskoczyła przez otwarte okno do siedziby królowej. Tuż przed drzwiami do jej komnaty przystanęła i cicho wypuściła powietrze z ust. Przeniosła się do umysłu Naruto. Znajdowali się bardzo nie daleko bramy. Przeklęła. Wiedziała, że sprawę musi załatwić szybko. Nie miała chakry prawie wcale, więc znaczyło to, że musi pokonać ją pięściami. Chytrze się uśmiechnęła. To w czym jest najlepsza jest gówno warte w pojedynku z królową, tym bardziej, że nie zna jej umiejętności. Jako, że lubiła wejścia smoka kopnęła w drzwi i powolnym krokiem weszła do komnaty. Królowa była ubrana o dziwo w szaty bojowe. Znaczyło to, że wiedziała o misji Nasane i jej prawdziwym celu. Dziewczyna trochę się wkurzyła. Tym bardziej, że usłyszała głośny krzyk Naruto, że dotarli i zapieczętują kilka demonów. Przeklęła.
-Już wystarczająco utrudniasz mi życie. Akaktsuki nie odpuści nikomu. Zabiję cię. Nie powinnaś nawet mieć nadziei, że mnie zabijesz.-odparła czarnowłosa licząc na to, że blondynka jest strachliwa i zaprzestanie chęci do walki.
-Robię to dla mojego kraju. Wiem, że jesteś silna, ale bez wątpienia po utracie tak dużej ilości chakry podczas pieczętowania to ja mam przewagę.-odparła blondynka.
Nasane westchnęła. Naciągnęła rękawice i ruszyła na królową. Blondyna zwinnie unikała ataków czarnowłosej. W pewnym momencie królowa odepchnęła Nasane bez większych problemów. Dla czarnowłosej chakra była jak krew. Im więcej jej straciła, tym gorzej i słabiej się czuła. Straciła jej wiele, więc ledwo wychodziły jej pełne ataki. Nic dziwnego, że królowa nie włożyła dużo trudu w obronę przeciw czarnowłosej. Odepchnęła ją na tyle daleko, że była w stanie wykonywać pieczęcie. Nasane od razu je poznała. Była to zakazana technika. Demony, które są podwładnymi królowej, w tamtym wypadku wszystkie w jej kraju, atakują promieniem swej mocy w przeciwnika. Słyszała o tym dużo i podobno tylko doskonała obrona da radę odeprzeć atak. Zaklęła pod nosem. Była gotowa na unik jednak zauważyła, że nie może się ruszyć. Spojrzała w dół i zauważyła, że za nogi trzymają ją dwa demony. Nagle się przewróciła. Próbowała odejść. Nie dała rady. W oddali słyszała śmiechy. Za pewne była to Drużyna Siódma. Uśmiechnęła się delikatnie. Nie ucieknie. Umrze. Była pewna. Gotowa na ból przestała się szarpać, a gdy promień wystrzelił w jej stronę zamknęła oczy. Nic się jednak nie stało. Otwórz oczy. Nie lubię oglądać jak jesteś bezradna.-usłyszała w myślach donośny i stanowczy męski głos. Spełniła prośbę. Ujrzała niebieskie światło okalające ją całą. Światło przekształciło się w postać. Susanoo?-spytała w myślach licząc na odpowiedź tajemniczego głosu. Moje.-odezwał się ten sam, nieznajomy głos. Dziewczyna nie rozumiała sytuacji. Zobaczyła, że jest wolna, a królowa leży na ziemi. Chciała zadać tonę pytań osobie, głosie, który był w niej. Skończmy to i spełnijmy misję. Dostaniesz trochę mojej chakry. Starczy na Płomień Majestatycznego Niszczyciela.-usłyszała. Kiwnęła głową i wyskoczyła w górę.
-Styl Ognia: Płomień Majestatycznego Niszczyciela!-krzyknęła.
Po chwili płomień wydobył się z jej ust i trafił w blondynkę. Był inny. Silniejszy. O wiele. Czuła się jakby ten dziwny niski i męski głos wspomógł jej technikę. Królowa była cała zwęglona. Pod wpływem siły techniki ognia budynek zaczął się walić. Na dworze usłyszała głosy. Przerażenie i chaos. Czuła ten niepokój. Otoczyli cały budynek. Ostrożnie podeszła do blondyny. Zaczęła układać z dłoni symbole i przyłożyła jedną z nich do brzucha dziewczyny. Tworzyła pieczęć. Na wszelki wypadek. Słyszała o tym, że królowe Kraju Demonów mogą użyć duchów do ochrony. Wrogowi wydaje się, że ją zabił, a tak na prawdę ona żyje. Gdy pieczęć była gotowa na wszelki wypadek wbiła w serce jej celu kunai. Usłyszała cichy jęk.
-Mówiłam, że mnie nie zabijesz.-prychnęła Nasane.
Siedziba zaczęła się walić, a Susanoo zniknęło. Na zewnątrz było pełno ludzi. Zaklęła i zaczęła pędzić korytarzami. Nagle natrafiła na ślepy zaułek. Po chwili był huk i droga powrotna się zawaliła. Zacisnęła pięści i zęby i z całej siły walnęła w ścianę po je lewej. Akurat było to idealne wyjście na dwór. Ludzie tam będący skierowali swój wzrok na dziewczynę.
-No kurwa... Nie dadzą spokoju..-szepnęła. Po chwili zrozumiała, że jej ręka pokryta jest w całości krwią.-Jeszcze większe kurwa!
Ludzie wokół z przerażeniem spoglądali na dziewczynę. Nagle wśród nich ujrzała.. Naruto.. Drużynę Siódmą. Chłopak patrzył na nią ze zrozumieniem, co wydało się dziwne Nasane.
-Co zrobiłaś z Shion?!-krzyknął jakiś facet. Nasane nie zrozumiała o co chodzi.-No kurwa! Z królową?!-mężczyzna już podnosił rękę na Nasane, gdy nagle powstrzymała go ręka Susanoo.
-Nie zadzieraj z Uchiha! Nigdy!-powiedziała Nasane.
Widząc, że próbuje się wyrywać uderzyła go w brzuch. Susanoo zniknęło, tak samo jak ona. Biegła w stronę bramy. Słyszała za sobą pościg. Przyspieszyła mimo, że nie miała sił. Dotarła do bramy. W biegu zaczęła szykować się do przyzwania. Będąc poza terenem kraju wskoczyła na Kintę, którego w pośpiechu przyzwała. Jednak oni byli tuż za nią. Na szczęście Kinta zrozumiał o co chodzi. Natychmiast poderwał się do lotu. Dziewczyna posłała tylko spojrzenie przepełnione nienawiścią. By później z wycieńczenia zemdleć.
/Jakiś czas później. Siedziba Akatsuki./
Ktoś szturchał jej ramię. Ospale otworzyła oczy i ujrzała ciepłe spojrzenie i szeroki uśmiech Itachiego. Ponadto była w .. domu. Tak. Zaczęła traktować Akatsuki jak dom.
-Misja udana? Wiem, że tak. Jak się czujesz?-spytał.
-Dobrze. Jak się tu znalazłam?
-Kinta podleciał pod siedzibę i wszystko wyjaśnił. Pain trochę się zmartwił tym, że sprawił ci tyle problemów i kazał najpierw zapieczętować demony, no ale cóż. Jak ją pokonałaś? Podobno użyła zakazanej techniki.-odparł ciekawy.
Nagle dziewczynie się coś przypomniało. Głos. Ten męski, niski głos. Zakryła sobie usta, by stłumić krzyk. Miała podejrzenia, że wie kto to jest. Na świecie tylko ona potrafi wykonać tą jakże trudną technikę Płomienia Majestatycznego Niszczyciela odziedziczoną po jej ojcu. Po ojcu. Była pewna, że podczas misji jej technika została wzmocniona. Ponadto to Susanoo. Kojarzyła je skądś.
-Ciekawe, skąd Kinta to wiedział. Nic mu nie mówiłam.-zamyśliła się.-Mniejsza z tym... Itachi? Jaki kolor ma Susanoo Madary?-spytała.
Zdziwiła mężczyznę tym pytaniem, ale ten bez sprzeciwów zaczął się zastanawiać.
-Raczej niebieski..-stwierdził.
Drgnęła. Przypuszczenia sprawdzone. Ale nadzieja, że kolor odziedziczyła po ojcu nie umierała. Tato? To ty?-spytała w myślach, licząc na zaprzeczenie. Czekałem, aż zrozumiesz. Tak. Jestem twoim ojcem.-usłyszała odpowiedź.

-Kraj Demonów jak wiesz jest na tyle mały i niebezpieczny, że omijany jest szerokim łukiem. Ostatnimi czasy nikt nie przychodzi tam z powodu demonów, które zaczynają się uwalniać. Kapłanka będąca tam królową nie radzi sobie z nimi. Ma z nami na pieńku po tym jak próbowała odesłać posąg Gedo do zaświatów, a jak wiesz bez niego nie mamy jak pieczętować Bijuu. Jest ONA

Dziewczyna kiwnęła głową z grobowym wyrazem twarzy i wyszła z gabinetu. Jak na zawołanie zaczęło jej burczeć w brzuchu. Westchnęła cicho i ruszyła w stronę kuchni. Miała cichą nadzieję, że nikogo nie będzie. Była ósma rano, więc szybkim krokiem ruszyła. Po kilku minutach weszła do pomieszczenia. Odetchnęła z ulgą widząc puste pomieszczenie. Sięgnęła do lodówki i widząc mały wybór wzięła sushi i resztki sałatki. Położyła je na stole i zaparzyła herbatę. Bardzo lubiła gorące napoje, więc nie czekała długo i zaczęła ją pić. Zjadła bardzo szybko i umyła naczynia. Posprzątała po sobie i zaraz po tym usłyszała rozmowy. Zbliżało się właściwe, grupowe śniadanie. Wszyscy weszli do kuchni i widząc Nasane uśmiechnęli się i zaprosili ją na ucztę. Dziewczyna pokiwała głową na ZNAK

/Jakiś czas później..Kraj Demonów/
Poczuła jak skrzydła ptaka ją ruszają. Obudziła się i powoli rozejrzała. Poznała tą okolicę. Wiele razy tu była, gdy demony się uwalniały. Nawet lubiła królową, więc znów trudno było by jej ją zabić. Westchnęła i zwinnie zeszła z ptaka. Przeciągnęła się i ziewnęła. Podziękowała Kincie i go odwołała. Obróciła się w stronę bramy i powolnym krokiem zaczęła kierować się w stronę centrum wioski. W centrum była siedziba królowej. Przechodząc ulicami, które mimo tego, że były spustoszałe i co jakiś czas pojawiali się ludzie, to i tak cała ich uwaga skupiła się na niej. Jej płaszcz Akatsuki zwracał ich uwagę. Nagle w oddali dojrzała budynek królowej. Cicho westchnęła i skierowała się do uliczki. Zrobiło to na tyle szybko, że nikt jej nie zauważył. Niczym cień przemierzyła ulice i stanęła z tyłu budynku. Jako, że kiedyś przychodziła tu w podróżach znała tajne przejście między jednym z okien a zejściem w dół wąwozu, gdzie przebywają demony. Dotknęła delikatnie cegłówkę i ostrożnie ją nacisnęła. Uśmiechnęła się widząc jak wrota się otwierają. Po cichu weszła do środka i ruszyła w kierunku tzw. sali tronowej. Przechodząc krętymi korytarzami doszła w końcu do królewskiej sali. Nie pukała. Weszła i zamarła. Na tronie siedziała młoda jasnowłosa blondynka w fioletowych szatach. Nasane nie przypominała sobie zmiany królowej, dlatego zdziwiła ją ta wiadomość. Na szczęście nowa królowa wpatrzona była w okno po jej lewej stronie, więc nie widziała Uchihy. Dziewczyna głośno odchrząknęła. Blondynka spojrzała na nią z przerażeniem w oczach. Wiedziała, że nadejdzie. Wiedziała o wszystkim co działo się w pobliżu. Nasane pokręciła głową i zaczęła odgrywać swoje przedstawienie.
-Akatsuki ma interes. Ja zapieczętuję demony na zawsze, za to ty już nigdy nas nie ruszysz, inaczej ja uwolnię demony i twoje umiejętności ci nie pomogą. Wiesz, kim jestem?-oznajmiła czarnowłosa.
-Wiem. Uchiha Nasane, tak? W końcu twoja głowa chodzi po milion. W każdym razie jaką mogę mieć pewność, że to zrobisz?-spytała podejrzliwie, ale z widoczną ulgą. Nasane zaśmiała się w duchu.
-Mogę to zrobić nawet teraz.-dodała Uchiha.
Królowa się zamyśliła. Co jak co, ale dobrze DLA NIEJ

-Dobrze, ale demony trzeba najpierw złapać. Lepiej by było jakbyś poczekała na wsparcie z Konohy. Powinni już być w połowie drogi.-odpowiedziała blondyna po namyśle.
W Nasane aż zawrzało. Wsparcie? Teraz? I to w dodatku za jeden dzień. Dziewczyna zaczęła się trochę bać. Nie może wrócić do Akatsuki bez zapewnienia o śmierci królowej. Ale, żeby to zrobić najpierw musi zapieczętować demony. Ba! Nie byle jakie! Zużyje na to masę chakry, a w końcu bez niej nie może walczyć. Wymruczała coś pod nosem i już chciała się odezwać, ale coś jej wpadło na myśl. Konoha? Wsparcie? Dziewczyna szybko skontaktowała się w myślach z Naruto i zaczęła przeglądać jego ostatnie wspomnienia. Były one z rozmowy. O misji. O misji w Kraju Demonów. Dziewczyna zirytowała się jeszcze bardziej. Nie chciała walczyć z drużyną 7. Byli bardzo zgrani, a 4 vs 1 to nawet dla kogoś takiego jak ONA

-Za kogo mnie uważasz?-syknęła groźnie Uchiha, co przestraszyło blondynkę.-Za amatora? Dam sobie radę bez nich. Wąwóz obok twojej siedziby to miejsce przebywania demonów?-spytała dla pewności i gdy tamta pokiwała przerażona głową wybiegła z budynku.
W szybkim tempie dotarła na dno wąwozu. Czuła ich mroczną chakrę. Cicho węstchnęła i wyjęła z etui kunai. Uruchomiła Kousttegan i wykryła miejsce "główne". Kunai przyłożyła do nadgarstka i wykonała jedno mocne cięcie. Po ręce poleciała stróżka krwi, a potem więcej. Nabrała krwi na drugą dłoń i zaczęła malować nią jakieś dziwne znaki. Gdy skończyła natychmiast opatrzyła ranę. Gdy uznała, że wszystko gotowe zaczęła formować pieczęcie. Powoli ze znaku zrobionego krwią dziewczyny zaczęło emitować fioletowe światło. Nasane zacisnęła zęby czując jak uchodzą z niej wszystkie siły. Syknęła zdenerwowana, ale nie przerywała. Powoli światło zaczęło zanikać. Nasane przerwała pieczętowanie i dysząc starała uspokoić swój oddech. Musiała jak najszybciej zabić królową, uniknąć podejrzeń, a tym bardziej uniknąć jakiegokolwiek wsparcia dla jej celu. Próbowała trochę się uspokoić. Na tyle, żeby obmyślić strategię. Nic nie przychodziło jej do głowy. Słońce wskazywało wczesny wieczór, więc drużyna siódma była blisko. Pokręciła głową próbując odgonić wszelkie myśli niepowodzenia i ruszyła w stronę siedziby królowej. Słońce w powolnym tempie kierowało się ku zachodowi. Nasane uruchomiła Kousttegan. Chwilę potem wskoczyła przez otwarte okno do siedziby królowej. Tuż przed drzwiami do jej komnaty przystanęła i cicho wypuściła powietrze z ust. Przeniosła się do umysłu Naruto. Znajdowali się bardzo nie daleko bramy. Przeklęła. Wiedziała, że sprawę musi załatwić szybko. Nie miała chakry prawie wcale, więc znaczyło to, że musi pokonać ją pięściami. Chytrze się uśmiechnęła. To w czym jest najlepsza jest gówno warte w pojedynku z królową, tym bardziej, że nie zna jej umiejętności. Jako, że lubiła wejścia smoka kopnęła w drzwi i powolnym krokiem weszła do komnaty. Królowa była ubrana o dziwo w szaty bojowe. Znaczyło to, że wiedziała o misji Nasane i jej prawdziwym celu. Dziewczyna trochę się wkurzyła. Tym bardziej, że usłyszała głośny krzyk Naruto, że dotarli i zapieczętują kilka demonów. Przeklęła.
-Już wystarczająco utrudniasz mi życie. Akaktsuki nie odpuści nikomu. Zabiję cię. Nie powinnaś nawet mieć nadziei, że mnie zabijesz.-odparła czarnowłosa licząc na to, że blondynka jest strachliwa i zaprzestanie chęci do walki.
-Robię to dla mojego kraju. Wiem, że jesteś silna, ale bez wątpienia po utracie tak dużej ilości chakry podczas pieczętowania to ja mam przewagę.-odparła blondynka.
Nasane westchnęła. Naciągnęła rękawice i ruszyła na królową. Blondyna zwinnie unikała ataków czarnowłosej. W pewnym momencie królowa odepchnęła Nasane bez większych problemów. Dla czarnowłosej chakra była jak krew. Im więcej jej straciła, tym gorzej i słabiej się czuła. Straciła jej wiele, więc ledwo wychodziły jej pełne ataki. Nic dziwnego, że królowa nie włożyła dużo trudu w obronę przeciw czarnowłosej. Odepchnęła ją na tyle daleko, że była w stanie wykonywać pieczęcie. Nasane od razu je poznała. Była to zakazana technika. Demony, które są podwładnymi królowej, w tamtym wypadku wszystkie w jej kraju, atakują promieniem swej mocy w przeciwnika. Słyszała o tym dużo i podobno tylko doskonała obrona da radę odeprzeć atak. Zaklęła pod nosem. Była gotowa na unik jednak zauważyła, że nie może się ruszyć. Spojrzała w dół i zauważyła, że za nogi trzymają ją dwa demony. Nagle się przewróciła. Próbowała odejść. Nie dała rady. W oddali słyszała śmiechy. Za pewne była to Drużyna Siódma. Uśmiechnęła się delikatnie. Nie ucieknie. Umrze. Była pewna. Gotowa na ból przestała się szarpać, a gdy promień wystrzelił w jej stronę zamknęła oczy. Nic się jednak nie stało. Otwórz oczy. Nie lubię oglądać jak jesteś bezradna.-usłyszała w myślach donośny i stanowczy męski głos. Spełniła prośbę. Ujrzała niebieskie światło okalające ją całą. Światło przekształciło się w postać. Susanoo?-spytała w myślach licząc na odpowiedź tajemniczego głosu. Moje.-odezwał się ten sam, nieznajomy głos. Dziewczyna nie rozumiała sytuacji. Zobaczyła, że jest wolna, a królowa leży na ziemi. Chciała zadać tonę pytań osobie, głosie, który był w niej. Skończmy to i spełnijmy misję. Dostaniesz trochę mojej chakry. Starczy na Płomień Majestatycznego Niszczyciela.-usłyszała. Kiwnęła głową i wyskoczyła w górę.
-Styl Ognia: Płomień Majestatycznego Niszczyciela!-krzyknęła.
Po chwili płomień wydobył się z jej ust i trafił w blondynkę. Był inny. Silniejszy. O wiele. Czuła się jakby ten dziwny niski i męski głos wspomógł jej technikę. Królowa była cała zwęglona. Pod wpływem siły techniki ognia budynek zaczął się walić. Na dworze usłyszała głosy. Przerażenie i chaos. Czuła ten niepokój. Otoczyli cały budynek. Ostrożnie podeszła do blondyny. Zaczęła układać z dłoni symbole i przyłożyła jedną z nich do brzucha dziewczyny. Tworzyła pieczęć. Na wszelki wypadek. Słyszała o tym, że królowe Kraju Demonów mogą użyć duchów do ochrony. Wrogowi wydaje się, że ją zabił, a tak na prawdę ona żyje. Gdy pieczęć była gotowa na wszelki wypadek wbiła w serce jej celu kunai. Usłyszała cichy jęk.
-Mówiłam, że mnie nie zabijesz.-prychnęła Nasane.
Siedziba zaczęła się walić, a Susanoo zniknęło. Na zewnątrz było pełno ludzi. Zaklęła i zaczęła pędzić korytarzami. Nagle natrafiła na ślepy zaułek. Po chwili był huk i droga powrotna się zawaliła. Zacisnęła pięści i zęby i z całej siły walnęła w ścianę po je lewej. Akurat było to idealne wyjście na dwór. Ludzie tam będący skierowali swój wzrok na dziewczynę.
-No kurwa... Nie dadzą spokoju..-szepnęła. Po chwili zrozumiała, że jej ręka pokryta jest w całości krwią.-Jeszcze większe kurwa!
Ludzie wokół z przerażeniem spoglądali na dziewczynę. Nagle wśród nich ujrzała.. Naruto.. Drużynę Siódmą. Chłopak patrzył na nią ze zrozumieniem, co wydało się dziwne Nasane.
-Co zrobiłaś z Shion?!-krzyknął jakiś facet. Nasane nie zrozumiała o co chodzi.-No kurwa! Z królową?!-mężczyzna już podnosił rękę na Nasane, gdy nagle powstrzymała go ręka Susanoo.
-Nie zadzieraj z Uchiha! Nigdy!-powiedziała Nasane.
Widząc, że próbuje się wyrywać uderzyła go w brzuch. Susanoo zniknęło, tak samo jak ona. Biegła w stronę bramy. Słyszała za sobą pościg. Przyspieszyła mimo, że nie miała sił. Dotarła do bramy. W biegu zaczęła szykować się do przyzwania. Będąc poza terenem kraju wskoczyła na Kintę, którego w pośpiechu przyzwała. Jednak oni byli tuż za nią. Na szczęście Kinta zrozumiał o co chodzi. Natychmiast poderwał się do lotu. Dziewczyna posłała tylko spojrzenie przepełnione nienawiścią. By później z wycieńczenia zemdleć.
/Jakiś czas później. Siedziba Akatsuki./
Ktoś szturchał jej ramię. Ospale otworzyła oczy i ujrzała ciepłe spojrzenie i szeroki uśmiech Itachiego. Ponadto była w .. domu. Tak. Zaczęła traktować Akatsuki jak dom.
-Misja udana? Wiem, że tak. Jak się czujesz?-spytał.
-Dobrze. Jak się tu znalazłam?
-Kinta podleciał pod siedzibę i wszystko wyjaśnił. Pain trochę się zmartwił tym, że sprawił ci tyle problemów i kazał najpierw zapieczętować demony, no ale cóż. Jak ją pokonałaś? Podobno użyła zakazanej techniki.-odparł ciekawy.
Nagle dziewczynie się coś przypomniało. Głos. Ten męski, niski głos. Zakryła sobie usta, by stłumić krzyk. Miała podejrzenia, że wie kto to jest. Na świecie tylko ona potrafi wykonać tą jakże trudną technikę Płomienia Majestatycznego Niszczyciela odziedziczoną po jej ojcu. Po ojcu. Była pewna, że podczas misji jej technika została wzmocniona. Ponadto to Susanoo. Kojarzyła je skądś.
-Ciekawe, skąd Kinta to wiedział. Nic mu nie mówiłam.-zamyśliła się.-Mniejsza z tym... Itachi? Jaki kolor ma Susanoo Madary?-spytała.
Zdziwiła mężczyznę tym pytaniem, ale ten bez sprzeciwów zaczął się zastanawiać.
-Raczej niebieski..-stwierdził.
Drgnęła. Przypuszczenia sprawdzone. Ale nadzieja, że kolor odziedziczyła po ojcu nie umierała. Tato? To ty?-spytała w myślach, licząc na zaprzeczenie. Czekałem, aż zrozumiesz. Tak. Jestem twoim ojcem.-usłyszała odpowiedź.
~*~
Trochę czasu ten rozdział pisałam.. Eh..
Niestety, szkoła. Wróciłam do tej walonej rutyny i rozdziały z pewnością
pojawiać się będą rzadziej. O rozdziale nie mam zdania, więc jak zwykle
zostawiam go waszej ocenie.
Komentarze
Prześlij komentarz