14. Wspomnienie zapomnianej przeszłości

Zszokował ją ten ruch ze strony Naruto. Miała zamiar przerwać pocałunek, ale coś jej nie pozwoliło. Po chwili przestała stawiać opór. Zaczęło się jej nawet podobać. Po chwili jej usta same zaczęły odwzajemniać gest. Naruto przybliżył się do niej jeszcze bliżej i dłonie położył na jej talii. Dłonie dziewczyny wplotły się w miękkie blond włosy. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny i sprawiał obydwojgu coraz większą przyjemność. Blondyn wsunął język w do jamy ustnej dziewczyny i zaczął ją penetrować. Nagle dziewczyna poczuła jak wzrasta jej siła, co z początku wydało jej się dziwne. Dopiero, gdy poczuła jak poziom jej chakry wzrasta zrozumiała. O Boże! Ojciec! Co ja robię?!- spanikowana odepchnęła Naruto i jak najszybciej wyskoczyła przez okno. Niestety, usłyszeli jej lądowanie.
-O kurwa..-wymsknęło jej się słysząc jak na tyły szpitala biegną shinobi.
Nie zdążyła zareagować, gdy w okół niej znaleźli się ninja. Rozpoznała wśród nich członków Drużyny Siódmej. Zauważyli wybite okno w sali Naruto i krew na ręce dziewczyny. Sakurze po twarzy zaczęły płynąć łzy w przeciwieństwie do Sasuke i Kakashiego, którzy stworzyli chidori i chcieli ruszyć na dziewczynę. Nie wydostałaby się. Była otoczona, więc postanowiła poprosić o pomoc.
-Ojcze? Może pomożesz?
Tak jak myślała, wszyscy w okół pomyśleli o niej jak o wariatce. Uczucie to ustąpiło przerażeniu, gdy przed nimi pojawiło się ogromne Susanoo. Nasane wykorzystała ich chwilę nieuwagi i natychmiast ruszyła w kierunku bramy. Biegła co sił w nogach, ale widziała już z daleka jak brama jest blokowana przez shinobi. Zatrzymała się tuż przed bramą, w której stała sama Hokage i kilku jouninów.
-Najpierw Hokage, a teraz Naruto? Danzou już bym ci wybaczyła, bo to był kawał skurwiela. Ale Naruto? Co on ci zrobił?!-krzyczała Tsunade.
Czarnowłosą wkurzyły te podejrzenia. Nie rozumiała, że mieli powód, aby tak myśleć. Czuła jak po raz kolejny traci nad sobą kontrolę. Jak wypełnia ją nienawiść. Wiedziała, że ojciec jej nie powstrzyma a Naruto nie jest w stanie. Bała się tego co się stanie. Raptem z jej pleców wyrosły dwa czarne skrzydła. Podobne były do tych aniołów. Jej paznokcie zaczęły rosnąć do tego stopnia, że były długości 30 cm i przypominały te u kota. Jej oczy stały się jaskrawo zielone a ona sama czuła jedynie ból. I siłę. Siłę i to ogromną. Pewnie w oczach mieszkańców wyglądała jak potwór. Ale co się dziwić. Większość pierwszy raz widziała przemianę w Doji. Dla wyjaśnienia Doji to mityczny demon o postaci anioła o czarnych skrzydłach i pazurach. Daje kontrolę nad ogniem i nieludzką szybkość. Legenda o Kinshi no Kajitsu głosi, że jej użytkownik może się przemienić w odpowiadającego mu demona. Ponadto przemiana w Doji umożliwia Nasane uczynienie jej ciała praktycznie nietykalnego. Jednak jak to bywa w takich technikach, które na pozór wydają się nie do powstrzymania jest jeden wielki minus. Technika trwa póki co kilka minut a jej użytkownik doznaje obrażeń jakby wrócił z wojny. Nasane starając się jak tylko może kontrolować przemianę wyleciała w powietrze za pomocą skrzydeł i poleciała jak najdalej od wioski. Tuż poza wioską skrzydła zniknęły a Nasane spadła z ponad pięćdziesięciu metrów na dół. Lądując na ziemi ból był niewyobrażalny i dziewczyna nie mogła powstrzymać się od okrzyku bólu. Czuła jak jej żebra są potłuczone i popękane. Nie mogła się ruszyć. Nagle usłyszała kroki. Nie miała jak uciec. Raptem przed nią stanęła postać. Nie widziała go dokładnie, bo wokół nich dalej panowała noc. Była gotowa na śmierć, byle tylko uśmierzyć ból. Poczuła jak ktoś bierze ją na ręce. Był to głupi pomysł ze strony tajemniczej postaci, gdyż sprawił jej ogromny ból. Zacisnęła zęby i pięści. Zrobiła to na tyle mocno, że zaczęła jej się po nadgarstku sączyć krew. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Ból ją dosłownie zżerał od środka. Palcem tajemnicza postać otarła jej łzę a po chwili położyła ją pod drzewem.
-Jeśli chcesz mnie zabić, zrób to teraz.-odparła cicho.
-Złożyłem ci obietnicę, że nigdy cię nie skrzywdzę.-odparł.
Rozpoznała ten głos. Ten niski, spokojny głos. Ponadto obietnica. Tylko jedna osoba jej taką złożyła. Podniosła z trudem głowem i zobaczyła jak Sasuke macza bandaż w jeziorze znajdującym się niedaleko nich. Gdy zamoczył bandaż wyciągnął z kieszeni fiolkę wypełnioną fioletową cieczą. Wylał ją na bandaż i podszedł z opatrunkiem do dziewczyny. Skinął do niej głową na znak by zdjęła koszulkę. Ta tylko spojrzała na niego błagalnie. Chłopak zrozumiał o co jej chodzi i delikatnie zdjął z niej bluzę i koszulkę tak, że została w samym staniku i owinął jej żebra bandażem. Żadnego z nich ta sytuacja nie krępowała. Kiedyś byli dobrymi przyjaciółmi, więc ufali sobie wzajemnie i od zawsze razem kąpali się w jeziorach i rzekach. Po chwili nadeszła ulga i dziewczyna mogła się samodzielnie poruszać. Założyła bluzkę i koszulkę. Powoli się podniosła, ale jeszcze nie odzyskała w pełni sił, więc się zachwiała, jednak Sasuke ją złapał i położył pod drzewem.
-Co tu robisz? I przede wszystkim skąd miałeś ostatnią fiolkę z miksturą, która może natychmiastowo uzdrowić złamane kości?-spytała.
-Gdy wyprodukowałaś ostatnią sztukę znalazłem ją w twoim domu tuż po masakrze naszego klanu. Od tamtej pory noszę ją na wszelki wypadek. Co robię? Próbuję odzyskać starą przyjaciółkę. Naruto mówił nam co tak naprawdę zrobiłaś. Wszyscy są wdzięczni, ale również mają mętlik w głowie. Niektórzy twierdzą, że wrócisz do wioski i powinni anulować nagrodę za twoją głowę,a inni, że się ani trochę nie zmieniłaś i to było twoje zadanie.-mówił.
-To była misja. Moim zadaniem było za wszelką cenę uratowanie Naruto... Ale mniejsza z tym.. "Odzyskać starą przyjaciółkę"? O co ci dokładnie chodzi. Nie wrócę do wioski.-odparła wpatrzona w jego posturę.
-Zdaję sobie z tego sprawę.-cicho westchnął-Ale czy to jest powód do tego byśmy zachowywali się jak nieznajomi?
-Możliwe, że nie. Ale do cholery! Dlaczego mówisz mi o tym, gdy przed chwilą chciałeś mnie zabić?
-Szczerze, to myślałem, że całkowicie przeszłaś na złą stronę. Gdy Naruto powiedział szczęśliwy, że będzie żył i gdy zobaczyłem znak, którego używałaś do przerywania pieczęci zrozumiałem, że jednak zależy ci na Konosze, a przynajmniej na Naruto.-odparł.
-Po czym wnioskujesz, że zależy mi na Naruto?-spytała zaniepokojona. Nie chciała, aby ktokolwiek dowiedział się o jej "chwili słabości".
-Mówił mi kiedyś o twoim Kinshi no Kajitsu i o tym, że ci pomaga to opanować. Założę się, że po kilku godzinach poświęconych rozmowie z nim zaczęłaś traktować go jak przyjaciela.
-No tak.. Prawda. A co z obietnicą?-spytała.-Nie obowiązuje ciebie ona nawet jak jesteśmy wrogami?
-Szczerze? Nigdy nie myślałem, że to ty będziesz po złej stronie. To nie zemsta na Itachim sprowadziła mnie do wioski.-mówił wzbudzając coraz większe zainteresowanie ze strony dziewczyny.- Odbyłem dosyć poważną rozmowę z Naruto, a później ze starszyzną wioski. Dowiedziałem się wtedy prawdy o Itachim, której nie znałem. Poproszono mnie o pomoc Konosze w sprowadzeniu ciebie z powrotem. Ale wracając do twojego pytania.. Sam już nie wiem. Obietnica, którą złożyłem, teraz jest ciężka do spełnienia. Szczególnie jeśli moim głównym zadaniem jest zamordowanie cię za wszelką cenę.-oznajmił.
-Nie rozumiem cię.. To dlaczego mi pomagasz?
-Mówiłem już. Chcę, żeby nasz stary kontakt powrócił.-powiedział.
-Trochę się zagalopowałeś. Jestem twoim celem do zamordowania, a ty moim. Jaki byłby tu sens odnowienia tych kontaktów?-spytała.
-Odpowiedz mi zatem na pytanie: "Jaki jest sens przyjaźni między Jinchuuriki a osobą na niego polującą?"
-To nie ma tu nic do rzeczy. On pomaga mi opanować dziedzictwo. Ponadto on ma mnie unikać, a nie zabić.-odpowiedziała.
-Widocznie tego nie wiesz. Każdy shinobi ma za zadanie zabić cię nawet za cenę życia. Naruto po prostu nie wypełnia rozkazu. Wręcz przeciwnie. Pomaga ci stać się jeszcze silniejszą. Założę się, że opanowując Kinshi no Kajitsu, opanujesz to coś w co się zmieniasz.
-No dobra. W takim razie jak to widzisz? Tak nagle powrócimy do przyjaźni? Nie wiemy o sobie za wiele rzeczy a ponadto oczekujesz, że cię poprę? To nie ma sensu Sasuke...
-...Powiedz mi jedną ważną rzecz.-przerwał jej.-Nasane, czy tobie nie brakuje tej przyjaźni?
Tym pytaniem w końcu trafił w czuły punkt dziewczyny. W jej obecnej sytuacji, pragnęła mieć przy sobie bliskich. Pragnęła czuć, że ma wsparcie. Delikatnie spuściła głowę. Ponadto Sasuke był kiedyś jej bardzo bliski, ale to się zmieniło po dołączeniu do Akatsuki. Nie chciała tracić z nim kontaktów.
-Brakuje.. Nawet nie wiesz ile bym oddała, żeby móc wrócić do tego co było kiedyś..-westchnęła.
Nagle Sasuke sięgnął do kieszeni. Nasane przerwała wypowiedź widząc jego poczynania. Spojrzała na jego dłoń, którą wyciągał w jej kierunku. Ujrzała na niej małą fiolkę z karteczką. Wzięła karteczkę i zaczęła ją czytać.
-"Daj jej to, gdy będzie gotowa, gdy zrozumie..."-przeczytała na głos- To pismo mojej mamy...
-Dała to Itachiemu, tuż przed jej śmiercią. A on dał to mi, podczas naszego ostatniego spotkania. Nie wiem, czy wiesz co to jest..
-Mikstura odnawiająca pamięć.. Wiesz, co sobie przypomnę?-spytała przestraszona.
-Wszystkie najgorsze chwile w twojej przeszłości. Od wykorzystywania przez Danzou, po śmierć twoich rodziców. Nie wiem, czy jesteś gotowa..-odparł zmartwiony.
Nasane głośno przełknęła ślinę. Spojrzała na Sasuke przestraszonym wzrokiem. Ten tylko kiwnął głową, kucnął przy Nasane i położył dłoń na jej ramieniu sygnalizując wsparcie. Lekko się uśmiechnął. Nasane po policzku spłynęła łza, którą natychmiast otarła. Nie chciała płakać, ale nie mogła powstrzymać strachu. Bała się tego co ujrzy. Odkręciła fiolkę i wciągnęła nozdrzami zapach. Był strasznie ostry i piekł dziewczynę w nosie. Odkaszlnęła i odstawiła fiolkę na trawę. Zamknęła oczy i wypuściła głośno powietrze z ust. Ujęła w swoją dłoń, dłoń Sasuke znajdującą się na jej ramieniu. Nadgryzła kciuk drugiej i sączącą się krwią namalowała na jego dłoni ten sam znak co na torsie Naruto.
-Niech ci będzie. Możemy, mimo wszystko spróbować... Skoro z Naruto się udało.. Z tobą też może..-odparła- Mimo tego, że to nie ma najmniejszego sensu.-parsknęła śmiechem.
Sasuke też się uśmiechnął, gdy poczuł jak dziewczyna usuwa pieczęć chroniącą go przed jej technikami umysłu. Odłożyła jego dłoń na ziemię i wzięła fiolkę. Przestraszona przyłożyła ją do ust i lekko przechyliła. Czując jak mokra ciecz wypełnia jej jamę ustną głośno przełknęła substancję. Zacisnęła oczy i zęby gotowa na ból. Przyszedł tak gwałtownie. W jednej chwili poczuła jak jej głowa eksploduje od środka. Fiolka wyleciała jej z dłoni, a ona zaczęła jęczeć z bólu. Żeby stłumić odgłosy i ich nie zdradzić Sasuke przytulił ją do siebie. Chwyciła się za głowę. Ból był niewyobrażalny. Nagle ustał. Całe cierpienie zniknęło. Dziewczyna uspokoiła oddech i powoli zaczęła się rozluźniać przygotowując do powrotu... wspomnień...

Sala mimo, iż była nie za wielka, doskonale można było słyszeć w niej ciche jęki małej dziewczynki. W pomieszczeniu były cztery postacie. Dorosły mężczyzna, który w dłoniach trzymał, a właściwie szarpał włosy małej, ślicznej dziewczynki. Obok niej stała mała czarnowłosa pięciolatka, która z przerażeniem w oczach oglądała cierpienie jej koleżanki. Zaraz za nią stał członek ANBU Konohy, a właściwie Korzeni. Pilnował jej, by nie zrobiła czegoś głupiego. Pięciolatce po twarzy płynęły łzy, gdy widziała, jak jej starsza koleżanka cierpi. Ten widok, który ujrzała był obrzydliwy, ohydny... Chciała uciec, ale jakby stalowa ręka członka Korzenia jej to uniemożliwiała. Nigdy nie widziała czegoś takiego. Dalej próbowała zapomnieć o tym co się stało przed chwilą. O tym, jak Shizu stanęła naprzeciw niej i stanowczo powiedziała do Danzou: "Weź mnie!". Podziwiała jej odwagę, ale to co się stało potem. To jak obdarł ją z ubrań i całkowicie naga stanęła przed nim, a potem kucnęła. Zaczęła krzyczeć, szarpać się, płakać.. Na nic. Widziała jej cierpienie. W końcu skończył. Nasane wyrwała się z uścisku członka ANBU i podbiegła do nagiej, zimnej i trzęsącej się Shizu. Zaczęła płakać nad jej ciałem.
-Do niczego już się nie nada.. Wypluła wcześniej, niż miała. Zabij ją.-odparł beznamiętnie Danzou.
Członek Korzenia tylko kiwnął głową i podszedł do Shizu. Odtrącił od nie Nasane i na jej oczach wbił w jej serce kunai. Nie było nic słychać, żadnych krzyków, tylko jeden trysk krwią. Bluzka małej pięciolatki pokryta była krwią, a ona oszołomiona wpatrywała się w ciało koleżanki.. już martwej. Spuściła głowę i zaniosła się głośnym płaczem.
-Ale ty..-Danzou podniósł jej podbródek i chytrze się uśmiechnął.-Będziesz grzeczniejsza, prawda?

Zwykła noc. Kanimito szykowała kolację wraz z jej siedmioletnią córeczką. Jak zwykle obie były uśmiechnięte. Nagle po kuchni rozległ się donośny śmiech. Od razu poznały kto to. "Tata!"-krzyknęła mała Nasane i wskoczyła Mitu na kolana.
-Jak tam w Akademii, skarbie?- spytał ją.
-Dzisiaj ćwiczyliśmy rzuty shurikenami-bułka z masłem. Później mieliśmy zrobić klona. Jako jedyna zrobiłam, aż dwa!-krzyknęła z nieukrywaną dumą.
-No to gratulacje!-pogłaskał ją po głowie. 
Nagle rozległ się huk. Do domu wpadł zamaskowany mężczyzna. Wyraz twarzy Kanimito spoważniał i natychmiast stanęła przed jej córeczką z włączonym Mangekyou Sharingan. Po chwili, tak nagle zamaskowany mężczyzna miał Nasane w rękach.
-Nadszedł wasz czas. Itachi rozpoczął masakrę. Myślę, że zależy wam na córce. Ochronię ją.-powiedział.
Zanim usłyszał odpowiedź do mieszkania wpadł Itachi. Zamaskowany człowiek nie czekał długo. Wybiegł z Nasane na rękach przed dom i ukrył się pod drzewem. Zakrył dziewczynce usta  i czekał. Nagle do ich uszu dobiegł odgłos krzyków bólu. Dziewczynka przestraszona zaczęła płakać. Raptem z budynku wybiegł czarnowłosy z krwią na rękach. Maleńka dziewczynka od razu rozpoznała w nim "starszego braciszka".
-Plan "Księżycowe Oko" się rozpoczął. Dopełnię swej powinności. Madaro, twoja córka i ty raz na zawsze zniszczycie nienawiść poprzez Nieskończone Tsukuyomi. Zabrzmi to dziwnie, ale też tak uważasz, Nasane? A może lepiej - Tsukuyomi?-zaśmiał się mężczyzna.

-Za wiele!-otrząsnęła się.
Jej krzyk przyciągnął uwagę pozostałych w pomieszczeniu. Rozpoznała w nich członków Brzasku. Była w siedzibie. W salonie i widziała jak reszta omawia jakiś plan.
-Wszystko w porządku?-spytał Pain.
-Tak, już tak..-odparła, ale chwilę później powróciły wspomnienia.
-Co się stało?-spytał Itachi.
-Wypełniłam misję.. I spędziłam trochę za dużo czasu w Konosze. Znalazłam tajemniczą wiadomość do mnie..-powiedziała.
-Nie wiem co to było, ale po twoim stanie stwierdzam, że nie powinnaś tego brać. Co to było?-spytał Pain poważnym głosem.
-Mówisz, że wiesz o mnie wiele?-spytała i widząc przytaknięcie Paina kontynuowała.- Przyjęłam dawkę mikstury przywracającej pamięć.-warknęła.


~*~

Jak zwykle na koniec - moja opinia.
Moment pocałunku - porażka.
Ucieczka - jakoś ujdzie.
Rozmowa z Saskiem - hm... mogło wyjść lepiej, ale nie jest najgorzej.
Wspomnienia - nie wiem, czy słusznie, ale moim zdaniem wyszło mi o dziwo bardzo dobrze xD
Rozmowa z Akatsuki - najzwyklejsza rozmowa... 
Cieszę się, że już mam z głowy ten rozdział. Szczerze, 
mogłam wcześniej usiąść i skończyć go, ale jakoś brakowało mi
motywacji na zrobienie tej rozmowy z Saskiem.. Później poszło z górki.
OSTRZEGAM! MOJE PISANIE MOMENTÓW Z POCAŁUNKAMI NALEŻY
DO NAJGORSZYCH NA ŚWIECIE! Z początku miało być tak, że
 w tym rozdziale początek zabrzmi tak: "Mimo tego, że był to pocałunek
w policzek jednak coś znaczył dla czarnowłosej", ale mam 
chytry plan na wykorzystanie tego pocałunku później xD
Jeszcze na koniec chcę zaspoilerować (a może i nie), że nie będzie 
(póki co, wszystko może się zmienić) pary SasuNasa.
Jak zwykle proszę o komentowanie i do następnego!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

25. Początek czegoś nowego

23. Rezultat horroru

24. Polowanie na Dziewięcioogoniastego rozpoczęte!