23. Rezultat horroru

Gdy powoli odchodziła od groty zatrzymał ją syk węża. Spojrzała za siebie i chicho westchnęła.
-Czego chcesz znowu? Pogadałam z nim.-powiedziała Nasane do Mędrca.
-Zetnij włosy.
-Co proszę?-warknęła.
-Włosy magazynują twoją energię demona. Ścinając je będziesz mogła uwolnić większe pokłady mocy.-powiedział podwijając ogon.
-Nie interesuje mnie to. Wiesz, ile się je zapuszcza?-warknęła.
-A po co je zapuszczasz?
-Bo tak mi się podoba.-warknęła.-Nie zetnę ich.
-Prędzej, czy później i tak się zniszczą. Chcesz mieć poplątane kudły czy trochę krótsze włosy?
Czarnowłosa cicho westchnęła. Nie chciała tego robić z prostego powodu. Jej matka prosiła ją zawsze o jedną rzecz - o to, by zawsze miała długie włosy. Może wydawać się to głupia prośba, a tym bardziej to, że Nasane jej przestrzegała.Takie drobne rzeczy typu: naszyjnik, prośby przed śmiercią... Bardzo jej o niej przypominały. Pozwalały jej pamiętać i czuć jej obecność, gdy przychodzą cięższe chwile, choć ostatnio jej nie czuła. Myślała, że ją opuściła, ale tłumaczyła to tym, że ćwiczyła, o ile można to tak nazwać. Zrezygnowana wyjęła kunaia. Uznała, że tak będzie lepiej. Nie może rozpamiętywać przeszłości. Najlepiej powiedzieć:"To co było się nie zmieni" i tyle. Nie umie naprawiać przeszłości, nawet gdyby chciała. Złapała włosy i zjechała mniej więcej dziesięć centymetrów poniżej barków. Przyłożyła do nich kunai i wstrzymała oddech.
-Przepraszam, mamo...-szepnęła prawie niesłyszalnie.
Wykonała jeden szybki i zdecydowany ruch kunaiem. Po chwili ujrzała czarne, cienkie smugi lecące z lekkim wiatrem w stronę wody. Cicho westchnęła i rzuciła kunai pod ogon węża. Odeszła z impetem patrząc kątem oka w odbicie wodne. Nie wyglądała bardzo źle. Była pewna, że to kwestia czasu, gdy się przyzwyczai do takich włosów. Postanowiła udać się w stronę hałasów. Szybko przedarła się przez krzaki i przeszła wydeptaną ścieżką na jakąś dość dużą otwartą przestrzeń. Ujrzała na niebie ptaka Deidary i kilku ninja. Po stroju i opaskach poznała Wioskę Skały. Cicho jęknęła. Ich najbardziej nie trawiła. "Banda głąbów rzucająca jakimiś kamykami" - tak o nich myślała. Ponadto Tsuchikage to jakiś dziadek narzekający na ból pleców.Wioski Skały nigdy nie odwiedzała i nigdy im nie pomagała w podróżach. Nie lubiła tamtejszych ludzi a w szczególności jednej kunoichi - Kurotsuchi. Nienawidziły się obydwie. Obie uważały siebie za najsilniejsze kunoichi swych wiosek a ich każde spotkanie kończyło się walką. Walki o dziwo były wyrównane, co je tylko denerwowało. Obydwie chciały być lepsze od tej drugiej, dlatego często dużo trenowały. Gdy Nasane ujrzała posturę krótkowłosej Kurotsuchi próbującą zranić Deidarę na jej twarz wkradł się lekki uśmieszek. Nie mogła wymarzyć sobie lepszej okazji by wypróbować swoją siłę. Postanowiła poczekać na dobrą okazję i w ciszy oglądała walkę Deidary z Kurotsuchi, Aktsuchi i ... O dziwo był tam również Tsuchikage. Uśmiech stał się szerszy. Ile rzeczy wydarzyć się mogło w czasie tego pół roku? Walka była, o dziwo wyrównana. Ilekroć Deidara używał bomb, to zawsze były blokowane przez ich ziemne techniki. Nasane miał powoli dość, więc postanowiła interweniować. Jednak zanim w ogóle wyszła zza drzew na polu pojawiła się kukła Sasoriego - Hiruko. Czarnowłosa westchnęła i oparła się o pień drzewa. Znudzona obserwowała dalszy ciąg zdarzeń. Sasori krzyknął coś do Deidary i zaczął przygotowywać się do walki. Nasane postanowiła przejąć pałeczki i wyszła z ukrycia.
-Odpuście ich sobie, Sasori. Ja się nimi zajmę.-powiedziała wskazując na przeciwników.
Na polu bitwy zapanowała cisza. Każdy zdziwiony patrzył na dziewczynę, która z włożonymi dłońmi w kieszeni szła w kierunku członków Akatsuki. Deidara zleciał na ziemię i spojrzał zdziwiony na nią.
-Ty żyjesz?-spytał zszokowany.
-Wiem, że tego nie chcesz, ale cóż - żyję i mam się w miarę dobrze.-powiedziała.
-W miarę?-spytał Sasori.
-Plecy mnie bolą.-powiedziała wyprostowując się.-Ale dam radę ich pokonać.
-Jest tu Tsuchikage.-powiedział, po czym Nasane cicho się zaśmiała.-To nie powód do śmiechu.
-Ej, Tsuchikage?!-krzyknęła do niego.
-Czego chcesz?!-krzyknął.
-Słyszałam, że znałeś mojego ojca!-krzyknęła.-Dałeś radę go pokonać?
-Kto był twoim ojcem?!-krzyknął wściekły.
-Pewnie jakiś palant.-warknęła Kurotsuchi.
-Nie radziłabym tak nazywać Madary.-powiedziała lekko uśmiechnięta Nasane.
-Kłamiesz. Nigdy nie uwierzymy w wasze słowa.-powiedział.
-Dam jedną radę. Jeżeli nie byłeś w stanie pokonać mojego ojca, mnie też nie dasz rady.-warknęła.
-Zobaczymy. To, że jest stary nie oznacza, że da się pokonać jakiejś gówniarze.-warknęła Kurotsuchi.
-Tak, zobaczymy.-Nasane pokiwała lekko głową i z cieniem uśmiechu zaczęła gromadzić energię.
Po chwili wystrzelone w jej stronę zostały kamienie. Z łatwością ich uniknęła, jednak nie dane jej było stanąć w miejscu. Ninja z Wioski Skały od razu przystąpili do ostrzału. Nasane trochę to wkurzyło. Nienawidziła tego typu walki. Podczas nich trzeba się bardzo skupić by wyczuć moment na idealny kontratak, a to nie zawsze jej wychodziło. Zazwyczaj przez dobre kilka minut ślęczała w tym jednym, nużącym zajęciu jakim jest dla niej unikanie ataków. Szybko wyczuła "rytm" ataków. Najpierw Kurotsuchi, później Akatsuchi, a następnie Tsuchikage, który próbował zaatakować Nasane swym stylem cząsteczkowym. Od tych wszystkich serii odstęp wynosił jedynie kilka milisekund. Niemożliwe było, żeby dziewczyna mogła w łatwy sposób wydostać się z tych ataków. Ale miała pomysł. Zawsze miała zapasowy plan, jakby coś nie poszło po jej myśli. W trakcie uników w miarę możliwości starała się naładować swoją moc w pięści do Uwolnienia. Wbrew pozorom było to bardzo ciężkie. Była zmuszona do pilnowania kilku rzeczy na raz, a to nie jest łatwe. Z jednej strony uniki i przestrzeganie ustalonego przez nią kolejności ataków, a z drugiej pilnowanie by energii nie zebrała za dużo, bo będzie po niej. No może nie po niej, ale jej szansę na samodzielne pokonanie przeciwników zdecydowanie zmaleją. Lekko się uśmiechnęła, gdy atak był gotowy. Wtedy wystarczyło wybrać dobrą chwilę. Wyczekała aż Tsuchikage użyje swych technik i w mgnieniu oka odskoczyła od nich na kilka metrów. Tam wykonała zamach ręką i całą swoją zgromadzoną energię uwolniła za jednym razem, wysyłając w ich stronę swoją technikę. Jedynie Tsuchikage zrozumiał w jakich są tarapatach. Słyszał o tej technice wiele, ale nigdy jej nie widział. To, co wtedy ujrzał zmusiło go do odwrotu. W czasie półrocznej nieobecności Nasane zwołano aż dwa szczyty Kage, podczas których Tsunade w miarę swoich możliwości przekazała, jak najwięcej informacji o czarnowłosej i jej umiejętnościach. Wtedy nic nie wspominała, że dziewczyna umie wykorzystać siłę natury w swoich atakach, bo sama nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Nie mogli z nią walczyć. To było zbyt niebezpieczne. Mogliby przypłacić tym życiem, tym bardziej, że nie licząc jej walczą również z innymi członkami Akatsuki. I to nie tylko oni, ale również oddziały Pięciu Wielkich Nacji, które postanowiły wykorzystać nieobecność Uchihy i przede wszystkim odbić Kilera Bee, który byłby już przedostatnim elementem układanki, z którą Akatsuki męczy się od tak dawna. Wracając do tego, co dzieje się na polu walki... Wielki pocisk o silnej intensywności powietrza wokół zmierzał w stronę ninja Skały, gdy nagle w ostatniej chwili uratował ich stary Kage. Szepnął im coś na ucho i po chwili zniknęli. Jakby ich nigdy nie było, rozmyli się w powietrzu. Czarnowłosa cicho westchnęła i spojrzała na blondyna i czerwonowłosego. Deidara wrócił na ptaka i obserwował walkę z góry, zaś Sasori w swej kukle patrzył w przestrzeń jakby ignorując towarzystwo wokół niego. Po chwili odwrócił się w stronę Nasane i swym, jak zwykle złowieszczym wzrokiem spojrzał na czarnowłosą. Dziewczynę nie przeraziła ta powaga i złość w postawie lalkarza. Patrzyła na niego jakby wyczekując odpowiedzi na jej pytania kłębiące się w głowie. Dotyczyły przede wszystkim tego, co się wydarzyło podczas jej nieobecności. Widziała ich po raz pierwszy od pół roku, a miała wrażenie, że wszystko cały czas jest takie same. Sasori, który jak zwykle jest zły na innych, wkurzający ją Deidara, który jak zawsze świdrował ją wzrokiem. W takich chwilach jak ta miała wrażenie, że blondynowi zdaje się, że im dłużej będzie się na nią patrzył tym większa szansa, że będzie mógł przeczytać jej myśli. Niestety, pozostawało mu jedynie mieć złudzenie, że coś takiego może nastąpić. Sasori w końcu przerwał tą grobową ciszę, która panowała między nimi przez kilka minut. Spojrzał na Nasane i podniósł głowę. Miał zamiar coś powiedzieć, gdy usłyszeli wybuch na północny-wschód od nich. Dziewczynę od razu to zainteresowało. Tsuchikage tu? Wybuchy znikąd? Wydawało jej się, że wybuchła jakaś wojna, o której ona nawet nie miała pojęcia, bo większość tego roku przesiedziała w ciemnościach, całkowicie odizolowana od świata.
-Co tu się wydarzyło? Nie było mnie pół roku, a już zdążyła wybuchnąć wojna?-spytała Nasane, patrząc na Sasoriego, który spoglądał w stronę wybuchu.
-Nie wojna, a żałosne zbuntowanie ze strony Pięciu Nacji. W ostatnim tygodniu porwaliśmy Jinchuuriki ośmioogoniastego. Kage się wkurzyli i zaplanowali atak na naszą główną kryjówkę na granicy Wioski Deszczu z Krajem Ognia. Do tej pory zaatakowali nas ze wschodu, południa, zachodu i północy. Podzieliliśmy się na grupy by odeprzeć atak, ale jest ich za dużo. Obito zastanawia się nad ostatecznym oddaniem Jinchuuriki, o czym nam nie mówi. Ukrywa to, bo chce ukryć swoją bezsilność. Żałosne.-powiedział oschle Sasori.
-Nie zamierzam stać bezczynnie. Gdzie doszło do najsilniejszego ataku?-spytała Nasane.
-Wschód. Tam napiera na nas Wioska Liścia. Jednak tam masz nie iść. Obito przedstawił nam jedną ze strategii na walkę z nimi. Musimy złapać któregoś Kage. Zagrozimy wtedy jego śmiercią. Jeżeli się nie wycofają nasz cel idzie głównie na nich. Mamy zabić każdego z nich. Obito przedstawił nam plan, w którym szczególny nacisk położył na to, którego Kage jest najłatwiej zabić i kto się do tego nada. Pięć Wielkich Nacji nie oczekuje twojego powrotu, za to my uporczywie liczyliśmy dni do momentu, w którym minie pół roku. Wróciłaś i to jest ważne, w dodatku twoja siła bardzo wzrosła. Powinnaś zająć się najcięższym celem z nich wszystkich - Raikage. Atakuje nas na północ stąd. Musisz się jednak spieszyć. Tsuchikage poleciał ich pewnie ostrzec przed twoimi możliwościami. Póki mamy szanse musimy ich osłabić, zanim się zgrupują. My zajmiemy się oczyszczeniem terenu, za to ty udaj się jak najszybciej jak tylko możesz na północ i pokonaj go.-powiedział Sasori.
-Nie musisz mi dwa razy powtarzać.-westchnęła Nasane.-Na oko ile jest ludzi w jednym oddziale?
-Około pięćdziesięciu, z czego pięciu naprawdę mocnych.-powiedział Sasori.
-To będzie nieźle.-westchnęła.
-Północą zajmuje się Itachi z Kisame. Przekaż im, że mają zostawić ją tobie.-powiedział lalkarz.
Dziewczyna pokiwała głową i natychmiast ruszyła. Miejsce docelowe było niedaleko, więc bez przeszkód omijała kolejne krzaki. Nienawidziła tej kryjówki. Jedna wielka sieć podziemnych korytarzy schowanych pod przykrywą gęstego lasu, w którym z czasem  zaczyna padać. Bardziej od tej kryjówki nie znosiła deszczów. Miała obsesję na punkcie płaczu i okazywaniu słabości, co jest wiadome nie od dziś. Deszcze się jej właśnie z tym kojarzą. Nie trudno było się domyślić dlaczego to właśnie Raikage stanowi największe zagrożenie na tych terenach. Błyskawice z łatwością rozprzestrzenią się po powierzchni pokrytej wodą. Gdy został zaledwie kawałek od celu Nasane skontaktowała się w myślach z Itachim i Kisame. Przejmuję Raikage, ewakuujcie się.-odparła stanowczo. Nasane, ty żyjesz?!-krzyknęli w myślach. Dlaczego każdy z was mnie o to pyta?!-zdenerwowała się. Deidara przekazał informację, że prawdopodobnie nie wrócisz i zginiesz. Obito to potwierdził i ta wiadomość jakoś rozeszła się w świat. Teraz każdy myśli, że nie żyjesz. Tym bardziej, że już dawno powinnaś wrócić.-mówił Kisame. Nieważne, później o tym pogadamy. Zmywać się od Raikage. Z chęcią mu pokażę, kto tu rządzi.-warknęła. Ah, Nasane. Nawet nie wiesz jak nam brakowało takiego gadania.-westchnął Kisame. "Zmywać się" to dobrze powiedziane. Jest tu wszędzie mokro i pełno tu wody. Lepiej uważaj, wkroczenie na jej powierzchnię jest jak samobójstwo.-powiedział Itachi. Dam radę.-pomyślała po czym już zauważyła walki. Ujrzała Itachiego, Kisame i zaraz za nimi oddziały shinobi. Nasane jak zawsze chciała zrobić wielkie wejście, dlatego rozpędziła się i wślizgiem po wodzie wjechała powierzchnię, gdzie akurat tej wody nie było. Akurat na końcu "trasy" pojawiły się małe komplikacje i dziewczyna omal nie straciła równowagi.
-Dziewczyno, co ty robisz?-zapytał Kisame śmiejąc się z niej.
-Ciebie też miło widzieć, Kisame.-warknęła Nasane.-A teraz łaskawie wynocha. On jest mój.
-Powodzenia. Przyda ci się.-odparł z uśmiechem od ucha do ucha Kisame, po czym wraz z Itachim opuścili terytorium walki.
-Jeden przeciwnik mniej. Nie doceniacie nas skoro wysyłacie tylko jedną osobę!-wykrzyknął Raikage i od razu ruszył na czarnowłosą pokryty swoją tarczą z błyskawic.
Już prawie sięgnął ją swą pięścią, gdy Nasane złapała jego pięść bez najmniejszego trudu. Spojrzała na niego z mordem w oczach i cicho westchnęła. Wyglądało to tak śmiesznie według niej. Dorosły, napakowany po brzegi facet został zablokowany przez kruchą i delikatną z pozoru dziewczynę. Cicho parsknęła śmiechem i spojrzała na Raikage.
-To ty mnie nie doceniasz...-szepnęła.
Następnie uderzyła go pięścią z naładowaną energią wiatru. Raikage miał niesamowite szczęście. Jego tarcza z błyskawic nie pochłonęła całego ataku, ale jego zdecydowaną większość, która sprawiłaby, że byłby w niezłych tarapatach. Jednak czarnowłosą zachwyciło to, w jaki sposób ta technika podziałała na Raikage. Dosłownie rozerwała jego tarczę i zadała mu kilka cięć na jego ciele. Z cięć zaczęła lecieć krew, co tylko uspokoiło Nasane. Oznaczało to, że jeżeli wszystko pójdzie dobrze Raikage nie będzie stanowił dla niej żadnego problemu. Ten tylko spojrzał na nią ze złością w oczach i chwycił się za prawy bark. Odtrącił pomoc zaoferowaną przez jego ninja i znów ruszył na Nasane. Dziewczyna osiągnęła to, co chciała. Rozkojarzyła i wkurzyła Raikage, co dodało jej pewności siebie. Zwycięstwo Uchihy w tej potyczce było kwestią czasu. Zawsze, gdy jest w czasie pojedynku pewna siebie, jest bezbłędna. Z łatwością unika ataków, z którymi inni mają problem. Punktem numer jeden i najważniejszym w walce z nią powinno być niedopuszczenie do tego by się rozkręciła. Wtedy można ją pokonać. Ale tylko wtedy. Jeżeli zrobi się ten jeden niewielki z pozoru błąd, można się poddać. Raikage wiedział o tym, ale to właśnie nim z pośród wszystkich Kage najłatwiej manipulować. Przeważnie działa pod wpływem emocji, co tylko ułatwia przeprowadzenie efektywnego ataku przez ninję, który jest świadomy z kim walczy i jak ma to robić. Ataki Kage Kraju Błyskawic z każdą sekundą słabły. Nie mógł trafić Uchihy. Była dla niego zbyt szybka. Tak, dla niego. Przerażające było to w jaki sposób dziewczyna stała się tak potężna. Jeszcze kilka tygodni przed treningiem nie miałaby żadnych szans z Raikage, a teraz... To on nie ma szans z nią. Gdy zauważyła, że wraz z przeciwnikiem oddala się od przeciwników natychmiast wyjęła z kieszeni kilka granatów rozpylających trujący gaz. To powinno jej dać trochę czasu na pokonanie go bez konieczności walki z jego pomocnikami. Jednym płynnym ruchem wyrzuciła cztery sztuki w stronę ninja z Chmury i oddaliła się z Raikage od nich. Ten nawet nie zauważył, co się dzieje. Cały czas pochłonięty swą bezgraniczną złością próbował trafić Nasane. W pewnym momencie czarnowłosa zauważyła niebezpieczeństwo. W mgnieniu oka oddaliła się od niego, ale ten od razu do niej się teleportował. Było coraz gorzej. Poziom jego chakry zaczął drastycznie wzrastać. Jego chakra sięgała wręcz poziomu ogoniastej bestii! Nasane zaczęła panicznie uciekać od jego ataków. Każdy z nich mógł się dla niej skończyć źle. To właśnie było ryzyko, które niesie za sobą zbyt duża pewność siebie - zlekceważenie przeciwnika. Nie było opcji, musiała zareagować i skontrować jego ataki. Na walkę energią wiatru było za późno. Nie trafiłaby go. Musiałaby go zablokować. I to było rozwiązanie, którego powinna szukać. Nie kontry, nie obrony, a zablokowania jego ataku i wyprowadzenia ataku siłą Uwolnienia. Tak, to było to. Ale nie miała jak tego zrobić. Raikage był za szybki i zbyt precyzyjny. To niesamowite, jak szybko szanse zwycięstwa w walce mogą się dla kogoś zwiększyć, a dla kogoś zmniejszyć. Nasane musiała myśleć. Nie miała czasu na wykorzystanie jakiegokolwiek swojego asa. Musiała go jakoś unieruchomić, ale jak? Każdy jej atak i próby Raikage z łatwością ominie i ją trafi. Klątwa.-usłyszała głos Madary. Użyj klątwy demona. Tylko tak możesz wygrać.-dodał po chwili. Nasane zacisnęła zęby. Wiedziała o czym mówi. Mówił o jednej z technik, której uczyła się będąc w grocie. Warunki do użycia jej akurat by się zgadzały z jej sytuacją, ale... Musiałaby się poświęcić. A właściwie musiałaby przyjąć na siebie atak Raikage. Istne samobójstwo. Niemożliwe. Jak miała przyjąć atak osoby, która słynie z tego, że jej pięści rozwalą wszystko? Zabawne. Chciałaby, aby akurat w tamtej chwili mowa była tylko o niej, ale nie miała wyjścia. W czasie uników zaczęła formować pieczęcie i szeptać pod nosem słowa: "noroi", "akuma", "shi", "kurushimi". Po chwili na jej prawym ramieniu pojawiły się te słowa, co przed chwilą powiedziała. Zostały jakby wyryte w jej skórze. Jednak nie sprawiło jej to bólu. Dalej unikając, już z coraz większym trudem ataków Raikage Nasane użyła jutsu, które w pewnym stopniu uchroni ją od obrażeń zadanych przez mężczyznę. Tylko w pewnym stopniu, a i tak mocno oberwie. Nie wiedziała, czy będzie warto, ale nie miała innego wyjścia. Po swoim ostatnim uniku stanęła w miejscu. Dosłownie sekundę przed oberwaniem aktywowała technikę, która następnie po ataku Raikage spętała go. Nie mógł się ruszać, oddychać... Nie mógł nic zrobić. Oplotły go nieznane, ciemnofioletowe więzy, które z każdą chwilą zaciskały swój uścisk. Po chwili jego ciało całkowicie przestało go słuchać, a on bezwładnie opadł na ziemię. Kilka metrów od niego czołgała się Nasane. Tak jak się spodziewała - oberwała niesamowitą siłą, a jej ochrona pochłonęła jedynie część. Z trudem doczołgała się do Raikage i usiadła obok niego. Zaczęła leczyć rany. Najważniejsze było to, że przeżyła ten atak. W tamtej chwili mogła na spokojnie się wyleczyć. To jeszcze nie był szczyt jej możliwości. Musiała opanować tego demona. Była zmuszona to zrobić, jeżeli chciałaby móc mierzyć się z kimś tak silnym jak Kage. Dziewczynie po kilku minutach ulżyło. Wstała. Już nie czuła takiego bólu jak wcześniej. Kości ją jeszcze trochę bolały, ale dała radę to znieść. Ba, ona znosiła coś o wiele ciężkiego, to nie było dla niej żadnym wyzwaniem. Chwyciła rękę Raikage, na której pojawił się taki sam znak jak na jej niedawno. Odruchowo spojrzała na swoją. Zniknął. Nie było po nim śladu. Ucieszyła się na tą myśl. Nie chciała męczyć się jeszcze z jakimiś tatuażami. Z trudem zaczęła ciągnąć Raikage w stronę wcześniejszego pola bitwy. Gdy była blisko słyszała głosy. Rozpoznała wśród nich Tsunade, Tsuchikage, Mizukage i Gaarę. Rozmawiali z Akatsuki. Była pewna. Nie słyszała dokładnie o czym, ale po chwili przestali. Było to spowodowane ujrzeniem postaci wychodzącej zza krzaków. Z początku jej nie poznali. Dopiero, gdy się przyjrzeli rozpoznali w posturze kobiety ze spływającą po ciele krwią Nasane. Jedyne, co się w niej zmieniło to włosy, które były znacznie krótsze, a grzywka zaczęła przysłaniać jedynie tylko lewe oko. Zdziwienie, że Uchiha żyje ustąpiło przerażeniu, gdy ujrzeli kogo za sobą ciągnie. Nasane spojrzała na nich. Lekko zdyszana doszła ciągnąc za sobą ciało Raikage do Obito i reszty Akatsuki. Nie widziała jego twarzy, bo znów chował ją pod pomarańczową maską, ale domyśliła się, że widząc jej "zdobycz" uśmiechał się. Z resztą tak samo jak inni członkowie Akatsuki, czyli głównie Kisame, Hidan,  (przyp. od autorki. później zostanie wyjaśnione, jak to możliwe, że żyje) i Deidara.
-Misja zakończona powodzeniem widzę? Nieźle się wzmocniłaś skoro pokonałaś Raikage.-odparł zadowolony Obito, który po chwili spojrzał na Kage, którzy byli oszołomieni całym zajściem.
Wiedziała, że udaje. To prawda, że jest zadowolony, że jednego Kage mniej, ale na pewno nie cieszy go fakt, że ona żyje. Po wydarzeniach sprzed pół roku pała do niej jedynie nienawiścią. Z resztą ona do niego też. Jednak mógł więcej pracy włożyć w swoją grę aktorską.
-Nie do końca. Jeszcze dużo przede mną, abym mogła zniszczyć Kage bez zbędnego zmęczenia.-westchnęła czarnowłosa ocierając pot z czoła.
-On nie żyje?-usłyszała głos Darui'ego. Spojrzała w jego stronę. Jak pozostali był zszokowany tym, że Raikage został pokonany.
-Jeszcze żyje. Jednak nie ręczę za to, co będzie potem.-powiedziała wskazując na jego prawe ramię.
-Co to jest?-spytał Gaara.
-Klątwa Demona. Innymi słowy ciało Raikage aktualnie należy całkowicie do mnie, a właściwie do Döji.-warknęła Nasane.
-Możemy zrobić układ. My oddamy wam Raikage. Za to wy robicie odwrót.-warknął Obito.
-Klątwy Demona nie można zdjąć. Może to zrobić jedynie ten, kto ją rzucił. Nawet odzyskując Raikage jego życie będzie zagrożone.-powiedziała Tsunade.
-Widzę, że nieźle powkuwałaś w czasie mojej nieobecności na temat Döji.-westchnęła Nasane.-Poza tym ja zawsze dotrzymuję obietnic. Klątwa go nie zabije. Wolicie ryzykować i narażać życie kolejnych Kage?
-Nie jesteś nie do pokonania, Nasane. Nie bądź tak pewna siebie.-powiedziała Tsunade.
-To może mi to udowodnisz?-warknęła Nasane.
-Zrobiłabym to, ale aktualnie osoba, która jest w stanie cię pokonać jest gdzieś indziej.-powiedziała.
-Niby o kim mówisz?-zaśmiała się Nasane.
-Strzelam, że to ta sama osoba, co pokonała Paina i prawie Hidana oraz Kakuzu.-powiedział Obito.
-Pain nie żyje?!-zszokowała się czarnowłosa.
-A myślisz, że dlaczego ja sprawuję władzę?-warknął Obito.
Wśród nich przez chwilę zapanowała cisza. Nikt się nie odzywał. jedynie wszyscy patrzyli po sobie oczekując odpowiedzi. Czy się wycofają czy mają walczyć? Długo ta cisza nie trwała. Przerwał ją głośny wybuch dochodzący z kryjówki Akatsuki. Ziemia zawaliła się a z niej wyszły ogromne macki. Od razu poznali kto to. Najwidoczniej ośmioogoniasty już dłużej nie mógł usiedzieć w miejscu i się wydostał. Z przewagi jaką miało Akatsuki nie zostało kompletnie nic. Killer Bee był już wśród Kage. Nietrudno było domyślić się, że jest zły widząc, co Nasane zrobiła z Raikage. Już zaczął zmieniać się w ogoniastą bestię, gdy nagle przerwał mu piskliwy krzyk z wnętrza Uchihy. Wrócił do normalnej postaci i chwycił się za uszy. Czarnowłosa spojrzała na nich zmęczonym spojrzeniem. Już miała dość walk.
-Dobrze więc. Umowa jest taka sama jak wcześniej. Teraz się zgodzicie?-warknął Obito.
-Niech będzie.-powiedziała szybko Tsunade i wyszła kawałek w przód, chcąc odebrać ciało.
-Nasane.-zwrócił się do czarnowłosej Obito.
-Czego?-spytała.
-Jeżeli coś odwalą, zabij go.-powiedział.
-Z przyjemnością.-westchnęła i rzuciła ciałem w stronę oddziałów shinobi.
Po kilku minutach po kilkudziesięciu ninja nie było śladu. Zostało tylko wydeptane miejsce. Nasane wstała i podeszła do Obito. Była wściekła. Jej wysiłek włożony w pokonanie Raikage poszedł na marne a oni i tak ostatecznie dostali Jinchuuriki.
-Zanim cokolwiek powiesz, jestem wściekły. Lepiej mnie nie wkurzaj bardziej.-warknął.
-Nie tylko ty. Co się jeszcze wydarzyło, gdy mnie nie było?-spytała.
-Akatsuki strasznie się osłabiło.-warknął.-Zaczęło się od tego, że zadania, które miałaś zrobić stanęły w miejscu. Głównie chodzi o Kyuubiego. Wysłaliśmy na nie Hidana i Kakuzu. Byliśmy przekonani, że wrócą z Jinchuuriki, a tymczasem doszła do nas wiadomość, że nie żyją i zostali zabici, zgadnij przez kogo? Przez dziewięcioogoniastego!
-Czy ty sugerujesz, że to moja wina?!-krzyknęła Nasane.
-Nie sugeruję, ja ci to uświadamiam. Słyszałaś kiedyś o zabójcy w szeregach Akatsuki, który zamiast znaleźć ofiarę i ją złapać bawi się w podchody?! Zmarnowałaś czas, on stał się silniejszy i na długi czas pozbawił nas dwóch członków! Później Pain wysłał Deidarę i Sasoriego. Nie udało im się, ale uszli z życiem. Następnie wkurzony wziął sprawę w swoje ręce! Wiesz, jaki był tego skutek?! Po tym jak niszczycielska siła Rinnegana Paina zmiotła z powierzchni ziemi całą Konohę, on stał się bohaterem, bo uratował wioskę przed członkiem Akatsuki! Hidan i Kakuzu cudem przeżyli. Z tego, co mówili Kakuzu przeżył i zszył Hidana, któremu nieśmiertelności nie udało się usunąć. Ale to nie zmienia faktu, że Akatsuki ucierpiało po stracie Paina, a później też Konan. Powiedziała, że bez Paina nie będzie nam pomagać. Uciekła. Aktualnie jej szukamy. W ostatnim tygodniu za to złapaliśmy ośmioogoniastego, którego przed chwilą straciliśmy. Super, co Nasane? A to wszystko przez to, że nie wykorzystałaś okazji. Dlaczego go do nas nie przyprowadziłaś, gdy miałaś okazję?! Lepiej podaj dobry powód.
-Czyli Deidara nakablował, tak? Mówiłam mu czemu. Drugi raz tego nie powtórzę.-warknęła.
-Dobrze, powtórzysz Naruto.-powiedział Obito.
-Co?-spytała zdziwiona.-O czym ty mówisz?
-Złapiesz go, tak jak powinnaś na samym początku. Misję masz wykonać, bo inaczej będzie z tobą źle. I dla twojej wiadomości - on już wie o wszystkim. Deidara go poinformował jakieś trzy, cztery miesiące temu.-powiedział Obito i odszedł.
Nasane stanęła jak wryta. Słowa, które on wypowiedział jeszcze do niej nie dotarły. Nie potrafiła zrozumieć, jak to możliwe, że Naruto zabił Paina i prawie Kakuzu z Hidanem. To było według niej niemożliwe. Poza tym on już o wszystkim wiedział. Nie wiedziała, co to za uczucie. Czuła dziwną pustkę w środku. Coś dziwnego. Po raz pierwszy od tak dawna chciało jej się płakać, nie od bólu czy innych tego typu rzeczy. Po prostu od straty bliskiej osoby. Myślała, że Naruto już jest jej obojętny. Myślała, że trening wymazał z jej serca jakiekolwiek uczucia. Nie, nie było tak. Cały czas ten blondyn budził w niej to samo. Gdy usłyszała słowa Obito jej serce jakby złamało się na pół. Złapała się za klatkę piersiową i odeszła jak najdalej od Akatsuki. Czy to możliwe, że jej nienawidzi? Że teraz poniesie karę za wszystkie swe kłamstwa? Czuła się tak źle jak nigdy. To był pierwszy raz. Pierwszy raz w jej życiu przestała zaprzeczać swym uczuciom. Wreszcie zrozumiała to, co czuje do blondyna. Nareszcie przyznała przed samą sobą, że to, co ona robi i jak się czuje nie jest normalne. Mówi się, że lepiej późno niż wcale. Ona nie była tego pewna. Uważała, że o wiele za późno zrozumiała, że kocha Naruto. Oparła się plecami o pień drzewa i bezwładnie po nim zjechała. Dopiero teraz zdała sobie sprawę w stu procentach, w co się wpakowała. Zakochała się w swojej ofierze, którą teraz ma zabić. Uświadomiła sobie jedną ważną rzecz. Za niedługo czeka ją bardzo ciężka decyzja. Decyzja, od której zależeć może naprawdę wiele. Będzie musiała zdecydować, czy zostać w Akatsuki i tym samym zrobić wszystko by zabić jej ukochanego. Jest też druga opcja. Może opuścić członków Brzasku stając się tym samym poszukiwaną i bez żadnego schronienia. Wątpiła, że po tym wszystkim Konoha przyjmie zdrajcę. Schowała twarz między kolana. Tu już nie chodzi o to, co jej bardziej odpowiada. Żadna z tych opcji nie wchodzi w grę. Nie chce zabijać Naruto, ale też nie chce sama uciekać przed całym Akatsuki. Sam los ją zmusza do zostania w Akatsuki. Przynajmniej na razie. Nasane pozostawało jedynie czekać na moment, w którym będzie mogła ich zdradzić. Jednak póki co nie zapowiadało się na to. Ponadto czas nie ubłagalnie płynął dalej. Do jej konfrontacji z Naruto dojdzie o wiele szybciej niż myślała. Zdawała sobie sprawę z tego, że już jest na tyle silna i może go pokonać. Wszystko się okaże. Już niedługo się dowie, czy jest w stanie mu to zrobić, czy znów uczucia wezmą górę.

~*~

Dobra, rozdział jest. Powiem szczerze, że najgorzej było się zabrać do momentów walki. Boże, jak ja ich nienawidzę opisywać. Zawsze mi się wydaje, że coś chrzanię. W kolejnym też będą, więc nie spodziewam się, że z wielką ochotą je napiszę. Plusem jest to, że oprócz tych w kolejnym nie przewiduję ich za dużo w najbliższym czasie. Zdecydowanie więcej będzie skradania. No i jak można się domyślić w kolejnym rozdziale czeka nas rozmowa Nasane i Naruto. O matko, nie mogę doczekać się pisania jej. Znając jednak mnie i moje pisanie zwalę ten moment na całej linii, ale mam szczerą nadzieję, że tak nie będzie. Z niecierpliwością oczekuję aż dojdę do wątku, o którym myślę od bardzo dawna. Jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli będę go opisywać w okolicach 30. rozdziału lub nawet wcześniej. Wątek przewiduje długi (ok. 15-20 rozdziałów), także spodziewam się, że gdy już do niego dojdę to wreszcie pozbędę się problemów z motywacją i rozdziały pojawiać się będą na bieżąco. {SPOILER} Przewiduję w nim dużo, ale to dużo akcji Nasane i Naruto (niekoniecznie miłe). Tymczasem kończę już 23. rozdział i zapraszam do czekania na kolejne i oczywiście komentowania! Naprawdę, ilekroć widzi się komentarze pod rozdziałem to tym bardziej chcę mi się zasiąść do pisania. Do zobaczenia w kolejnych ! ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

25. Początek czegoś nowego

24. Polowanie na Dziewięcioogoniastego rozpoczęte!

22. Oko w oko z postrachem świata