5. Podróż do Kraju Wody

Deidara siedział i starał się nie ruszać, przez około godzinę. Nie ukrywajmy, nudziło mu się i co chwilę spoglądał na czarnowłosą, rozmyślając, czy dużo zostało. Oczywiście, przeszkadzało mu światło, do którego już przyzwyczaił swe oczy i mógł w miarę oglądać przebieg operacji, a właściwie Nasane, która skupiona wykonywała swą pracę. Nagle zauważył posturę człowieka w drzwiach do celi, które były okratowane. Zasłonił oczy przed światłem i zobaczył, że to Hidan. Na twarzy miał jakże wesoły uśmiech, a w ręku trzymał kosę. Otworzył po cichu drzwi i widząc, że Deidara chce się odezwać przyłożył palec do swoich ust, dając tym samym znak Deidarze, żeby się nie odzywał. Blondyn nie wiedział co chce zrobić wyznawca Jashina, więc w spokoju póki co, oglądał jego poczynania. Po cichu podszedł do Nasane i uniósł kosę do góry, i zaczął ją opuszczać na dziewczynę. Jedna chwila i usłyszeć można było huk. Światło przestały świecić, a z ust Hidana można było usłyszeć coś niewyraźnego, ale z pewnością obraźliwego. Blondyn w jednej chwili odepchnął Nasane, a ta poleciała na podłogę dzięki czemu uniknęła ataku. Deidara mógł pozwolić zabić Nasane, bo taki był cel Hidana. Więc dlaczego tego nie zrobił? Podczas drogi do celi Nasane powiedziała mu, że jak ona umrze z powrotem ręka "wyparuje" i jej nie będzie, więc to oznaczało, że jakby zginęła podczas przywracania ręki, to przecież miałby, a właściwie nie miał ręki dalej. Sam nie wiedział, czemu to zrobił. Uznał, że nie może mu na to pozwolić? Uznał, że Pain mu wpiedoli (od autorki: zaczynamy! xD za przeproszeniem xD)? Przecież, jakby przerwał Nasane, zdecydowanie przed czasem miałby zmutowaną kończynę do końca życia.  Siwowłosy spojrzał morderczym wzrokiem na Deidarę, który przyłożył mu rękę do gardła. Tak na marginesie, przyłożył mu swoją "utraconą" rękę, na którą jeszcze nie zwrócił uwagi.
-Co zamierzałeś zrobić?!-krzyczał, ale chwilę później spojrzał na rękę, która jeszcze godzinę temu sięgała zaledwie do ramienia. Później usłyszał dosyć głośny odgłos kasłania.
Puścił Hidana i podszedł do czarnowłosej, która leżała na ziemi, klęcząc i kasłając. Dopiero po chwili zauważył, że na podłodze jest krew. Kucnął przed nią i chwycił ją za podbródek. Zobaczył jej twarz. Z ust ciekła struga krwi, a jej twarz była cała blada. Deidara przeraził się nie na żarty. "Oberwała? Niemożliwe"-pomyślał. Zaczęła coś szeptać. Deidara lekko przysunął twarz do jej, żeby usłyszeć, a właściwie ucho do ust.
-Dziękuję... Za.. Ratunek...-wyszeptała i zemdlała. Opadłaby na podłogę, lecz Deidara ją chwycił, wziął na ręce i położył na łóżku, na którym przed chwilą leżał. Huk i krzyk blondyna były bardzo głośne, więc pod celą znaleźli się w jednej chwili członkowie Akatsuki. Pain szeroko otworzył oczy na widok krwawiącej Nasane i natychmiast podszedł do niej sprawdzając puls. Żyła, więc przywódca się uspokoił. Konan natychmiast podbiegła do niej i zaczęła wycierać jej twarz z krwi. Pain spojrzał na Hidana wzrokiem: "Co ci wpadło do głowy?", ale chwilę później zauważył, że Deidara ma całą rękę. Trochę się zdziwił.
-Dlaczego twoja ręka jest cała? Przecież minęła godzina.-stwierdził Pain wskazując na rękę blondyna. Ten tylko wzruszył ramionami na znak, że też nie wie.-Dobra. nieważne. Hidan! Co ty chciałeś zrobić?
-Eh.. I tak nic z tego nie wyszło, bo Deidara ją uratował..-powiedział.
-Uratował? Chciałeś ją zabić? Teraz wyjątkowo, obejdziesz się bez kary, ale jeśli jeszcze raz spróbujesz coś takiego zrobić zakopię cię żywcem. Nie żartuję.-zmierzył Hidana morderczym wzrokiem Pain.
Ten tylko prychnął i ruszył do pokoju. Pain rozkazał Deidarze wziąć Nasane na ręce i ruszyć z nim do jej pokoju. Konan oznajmiła im tylko, że za jakąś godzinę do niej przyjdzie i ją poobserwuje, na wszelki wypadek jakby coś jej się stało. Deidara wziął młodą kunoichi na ręce i ruszył z Painem do jej pokoju.
-Dobrze się spisałeś.. Ratując ją. Nie wiem dlaczego jest w takim stanie, ale mam nadzieję, że dojdzie do siebie. Wyruszamy jutro. Grupa tropiąca kręciła się w okół siedziby. Na szczęście jej nie znaleźli. Jeśli nie dojdzie do siebie do jutra, będziesz odpowiedzialny za jej transport. Zrozumiano?-spytał Pain. Deidara tylko pokiwał głową. Po długim spacerze korytarzami w końcu dotarli do pokoju Nasane. Pain poszedł do gabinetu, natomiast blondyn wszedł do pokoju i położył dziewczynę na łóżku. Wychodząc spojrzał na rękę. Nie mówiła, że to może to w jakiś sposób przyspieszyć. Czy jest to możliwe? Otóż tak. Młoda Uchiha może przyspieszyć proces operacji pod jednym dość ciężkim warunkiem. Kunoichi za przyspieszenie płaci własnym zdrowiem. Jak możecie się domyślić przyspieszając proces trwający normalnie 6 godzin do godziny jej zdrowie bardzo ucierpiało. Nasane dobrze wiedziała, jaki jest warunek przyspieszenia, ale porządnie to przemyślała i postanowiła, że zrobi to. Miała podejrzenia, że któryś zechce jej przerwać, albo co gorsza zabić. Nie trzeba być geniuszem, by domyślić się, że podczas operacji, w której czarnowłosa przenosi się do innego wymiaru, dziewczyna całkowicie traci kontakt z rzeczywistością. Lepszej okazji na zakończenie życia dziewczyny być po prostu nie mogło. Wiadomo, że gdyby nie Deidara, już wąchałaby kwiatki od spodu.
/Następnego dnia. Rano. Wyruszenie w podróż./
Nasane dalej się nie obudziła, a że trzeba było ruszać Deidara wziął ją na ręce, położył na ptaku i sam na niego wszedł by mieć pewność, że dziewczyna nie spadnie. Od tamtego zdarzenia, kiedy Hidan próbował ją zabić, blondyn zaczął się przejmować jej losem, sam nie wiedział dlaczego. W głowie cały czas miał obraz krwawiącej, klęczącej na podłodze dziewczyny. Miał nadzieję, że dziewczynie nic nie jest i przeżyje z nimi trochę więcej czasu. Pain sprawdził czy wszyscy są i zarządził wyruszenie w podróż. Mieli podróżować lasem, przez jakieś trzy dni, nad morzem dzień i do kryjówki dojść mieli w dzień. Czyli podróż miała zająć im około pięciu dni. Starali się wybrać taką trasę, żeby unikać osad i wiosek. Normalnie Akatsuki podróżuje w parach, ale ze względu na obecność oddziałów Liścia i zapewne Piasku, bo aktualnie jest w sojuszu z Liściem, Pain stwierdził, że najlepiej będzie wyruszyć grupą. Co do Tobiego.. Deidara przywiązał go do drugiego ptaka. Mijali aktualnie sadzawkę, która pod wpływem promieni słońca przedzierających się między koronami drzew, mienił się tysiącem kolorów. Powietrze było rześkie i świeże, a patyki i kamyki na ziemi co chwilę hałasowały pod wpływem kroków członków Brzasku. Ptaki Deidary unosiły się z 7 metrów nad ziemią. Podróżowali dość szybkim tempem. Pierwszy postój mieli zaplanowany za jakieś 21 kilometrów, więc zależało im, żeby zebrać na nim dużo sił. Był ranek, więc słońce dopiero wyjrzało zza horyzontu. Lekki wiatr, który wiał im w plecy przynajmniej nie przeszkadzał w podróży. Nasane zaczęła mrugać powiekami, by po chwili całkowicie je otworzyć. Była w koszulce i szortach, a ranek był dość zimny, więc dosyć gwałtownie zatrzęsła się z zimna przy okazji zgrzytając zębami. Minęła dopiero godzina podróży. Czarnowłosa spojrzała w dół. Ujrzała "wężyk" ludzi. Na czele stał Pain, a później reszta. Zdziwił ją fakt, że nie było wśród nich Deidary, ani Tobiego, ale gdy spojrzała w bok zauważyła blondyna siedzącego niecały metr od niej, oraz Tobiego przywiązanego do ptaka. Mroźny poranek był zdecydowanie niezbyt miłą pobudką. Nagle coś jej się przypomniało, spojrzała na rękę blondyna. Była cała. "To znaczy, że wszystko wyszło dobrze."-uśmiechnęła się lekko widząc, że blondyn opiera się o łokciach na ptaku i spogląda w niebo lekko się uśmiechając. Był to miły widok. Wyglądał na normalnego mężczyznę, a nie na mordercę, dla którego sztuką jest tylko chwilowe, niezapomniane piękno. Nagle poczuła ucisk w żołądku, dalej nie jadła nic przez już prawie cztery dni, oprócz trochę sushi. Przypomniała jej się operacja. Deidara ją uratował. Momentalnie zrobiło jej się cieplej na sercu, sama nie wiedziała dlaczego. W tamtym momencie nie widziała w blondynie już wroga, który za wszelką cenę chce ją zabić. Widziała normalnego faceta, którego, taką miała nadzieję, kiedyś zdoła polubić. Dziewczyna nie chciała kończyć swojego życia za szybko. Miała jeszcze tak wiele rzeczy do odkrycia, poznania. Tak dużo mocy do zdobycia. Tyle pięknych chwil do przeżycia. Tylu znajomych do poznania. Tak wiele spraw do dokończenia. Nie mogła zginąć. Mimo, iż znajdowała się w organizacji i nie mogła póki co podróżować na własną rękę, to wiedziała, że może swoje plany zrealizować nawet należąc do Brzasku. Cichutko wciągnęła powietrza nozdrzami, by za chwilę odetchnąć z ulgą. Ulga przeszła chwilę później. Poczuła niesamowity głód. Ból głowy. Niesamowicie intensywny i mocny. Chciała się za nią chwycić, lecz zauważyła, że ogon ptaka, którym była otulana uniemożliwiał jej poruszenie się. Wiedziała jednak, że ból nie minie. Będzie ją dręczył co najmniej przez tydzień. Na dodatek znów jeden mocniejszy i zdecydowanie zimniejszy powiew wiatru doprowadził ją do dreszczów. Było jej strasznie zimno. Spojrzała na blondyna, który cały czas patrzył radosny w niebo."Z czego tak się cieszysz?"-spytała go w myślach dziewczyna wiedząc, że nie uzyska odpowiedzi. Zastanawiała się czy warto go spytać o ciepłe ubranie. Znając życie, wyśmieje ją i powie coś w stylu:"Trzeba było nie biegać w zimną porę w krótkim rękawku.". Wszystkie narządy ją bolały, ale na pewno mniej niż wcześniej. Czarnowłosa już miała otwierać usta, gdy nagle kolejny powiew wiatru, jeszcze zimniejszy, wywołał u niej cichy jęk i kolejne drżenie z zimna. Tym razem blondyn poczuł lekkie chwianie ptaka niespowodowane wiatrem i cichy, prawie niesłyszalny odgłos. Spojrzał na czarnowłosą, która drżała z zimna. Ten tylko cicho westchnął i uklęknął przed nią na jednym kolanie, każąc ptaku zwolnić lot i poluzować ogon. Chwycił Nasane szybko, lecz ostrożnie i delikatnie przeniósł ją na tułów ptaka. Cały czas leżała i spoglądała na blondyna z zaciekawieniem i zdziwieniem.
-Dasz radę usiąść?-spytał ją łagodnym głosem patrząc w oczy przepełnione bólem, który odczuwała w całym ciele."Nigdy więcej nie przyspieszę tej cholernej techniki!"-rozkazała sobie i spróbowała usiąść. Nieskutecznie. W dodatku próba była tak niefortunna, że dziewczyna mogła spaść 7 metrów w dół. No cóż, wylądowałaby na Hidanie. Może jakimś cudem złamałaby mu kręgosłup? Mniejsza z tym. Od spadnięcia powstrzymał ją Deidara, który ułożył ją w miarę w bezpiecznym miejscu i sam leciutko podniósł ją do siadu. Dziewczyna dalej oglądała jego poczynania z zaciekawieniem niczym mała dziewczynka. Szybko zdjął swój płaszcz i założyła go Nasane. Gdyby Nasane miała choć trochę więcej siły natychmiast przywaliłaby blondynowi za dotykanie jej, ale uspokoiła się czując przyjemne ciepło rozchodzące się po jej ciele. Po chwili poczuła jak Deidara pozwala jej się położyć, a on sam patrzy w dół i coś krzyczy. Po chwili zrozumiała co.
-Dajcie jakieś jedzenie!-krzyknął blondyn. Nasane w duchu skakała z radości. "Ale jeśli tylko zachomikujesz je dla siebie, jak tylko odzyskam siły będziesz biedny!"-zagroziła mu w myślach.
-Kurde, Deidara! Wyruszyliśmy dwie godziny temu jeśli uważasz, że dam ci jedzenie, które powinniśmy oszczędzać to się mylisz. Dostaniesz na postoju!-krzyknęła Konan. Nasane poznała jej głos. Delikatnie podniosła się i spojrzała w dół i zmuszając się do wysiłku wydała z siebie okrzyk.
-Zlituj się! Od czterech dni nie jadłam nic oprócz marnej ilości sushi!-krzyknęła, czym wprawiła w oszołomienie i chwilowy postój. Przez chwilę poczuła na sobie wzrok blondyna typu:"Miałaś się nie ruszać.". Ta tylko odpowiedziała:"Dla jedzenia zrobię wszystko. Bynajmniej teraz.". Konan kazała Deidarze zniżyć lot i rzuciła do Nasane, niezbyt dużą, ale pożywną ilość ryżu z warzywami.  Tej tylko oczy się zaświeciły i zaraz po tym jak ruszyli i z powrotem wrócili na siedmiometrowy dystans między ziemią a nimi zaczęła jeść. Jednak po chwili poczuła jak przechyla się, ale chwilę później jest unieruchomiona. Deidara chwycił ją za ramiona i sam siedział tuż za nią. Wyszeptał jej do ucha:"Jedz. Bądź spokojna. Dopilnuję, że nie spadniesz. Zaufaj mi.". "Zaufaj mi."? Te słowa nie pasują do kogoś takiego jak Deidara. Nasane posłusznie zaczęła jeść, aż jej się uszy trzęsły. "Od kiedy on jest taki opiekuńczy?"-pomyślała i uśmiechnęła się w duchu. Gdy skończyła jeść dała miskę Deidarze, a ten chwycił ją i położył na ogonie ptaka i klepiąc go lekko w plecy. Po chwili poczuła jak ogon zaciska się. Poczuła jak powieki jej opadają, a ona sama zasypia.
Obudziła się w jakiejś jaskini. Oświetlało ją jedynie ognisko na środku, w okół którego spali pozostali członkowie Brzasku.
-Czekałem, aż się obudzisz.-usłyszała niski, lekko zachrypnięty głos. Przed nią stał nawet wysoki, czerwonowłosy o czekoladowych oczach mężczyzna. Spojrzała na niego przekrzywiając głowę. No miał niby, płaszcz Akatsuki, ale za nic w świecie nigdy go nie widziała. Zobaczyła gdzieś w rogu Sasoriego, a właściwie jego kukłę, o której dużo słyszała, to niby w niej Sasori spędza całe dnie, a swoje prawdziwe oblicze pokazuje tylko w nocy, bo niewygodnie mu się śpi w kukle. Wskazała palcem na kukłę i wzrokiem:"Twoja?" zmierzyła czerwonowłosego. Ten tylko cicho parsknął śmiechem i pokiwał głową.
-O czym ze mną chcesz rozmawiać, Sasori?-spytała krzyżując ręce na piersi, co o dziwo już nie sprawiało jej bólu.
-Niekoniecznie chcę rozmawiać.-powiedział lekko zrezygnowanym głosem, co wywołało małe podejrzenia czarnowłosej.-Zmiana warty. Wolałem cię nie budzić, bo wiem jak to się kończy.-lekko się uśmiechnął.
Nasane tak samo uśmiechnęła się przepraszająco drapiąc po karku. Kiedyś, gdy Nasane była na jednej z podróży postanowiła zrobić sobie przerwę i pójść spać, bo była wykończona. Nie spała nawet godziny, a ktoś ją obudził. Był to Sasori i Zetsu. Dziewczyna jak się obudzi, a była zmęczona, jednym słowem wkurwia się (od autorki: już zapomniałam.. chyba x2 xD). Sprała Sasoriego i Zetsu na kwaśne jabłko, ale nie zabiła tylko bezczelnie ziewnęła i poszła spać. Oni byli na tyle zmasakrowani, że postanowili wrócić do kryjówki. Sasori pomachał jej dłonią przed twarzą, otrząsając ją z transu. Ta tylko pokiwała głową i poszła pod wejście do jaskini. Sasori położył się spać. Nasane na szczęście, nie odczuwała już takiego bólu co wcześniej i bez problemu mogła się poruszać. Siedziała z godzinę i zauważyła wschód słońca. "No to posiedzę, póki się nie obudzą. I tak spałam wystarczająco."-pomyślała. Nagle usłyszała szelest w krzakach. Spojrzała w ich stronę i zobaczyła oddziały ANBU.
-Cholera!-szepnęła.
ANBU zauważyło Nasane i natychmiast zaczęli do niej biec. Czarnowłosa odskoczyła jakiś metr w las, jednak cały czas była widoczna. Miała na sobie cały czas płaszcz blondyna, więc zdjęła go i rzuciła w stronę jaskini. ANBU krzyczało, że muszą iść póki oni śpią. Nie mieli racji. Pod wpływem krzyków obudzili członków Brzasku, jednak nikt o tym nie wiedział. Chcieli interweniować, ale Pain surowo zakazał. Chciał sprawdzić, czy Nasane nie kłamała i przypadkiem nie czekała na taką zasadzkę. Czarnowłosa spojrzała morderczym wzrokiem na oddziały i aktywowała Sharingan. Odpięła glany i z skarpet wyciągnęła ciężarki, które nosiła w ramach treningu. Teraz była bardzo, bardzo szybka. W zaledwie ułamek sekundy wszyscy z ANBU padli. Nasane przebiegła obok nich i zadawała ciosy w ich punkty witalne.
-Nasane! Znalazłam cię!-usłyszała krzyk Tsunade.
-Co ty tu robisz?! Mieliście najpierw znaleźć kryjówkę, a potem odbicie!-krzyczała Nasane nie rozumiejąc.
-Wiedziałam, że zmuszą cię do czytania mi w myślach, dlatego przy pomocy Sasuke, wprowadziliśmy was w błąd.-powiedziała Tsunade. Nasane drgnęła. Sasuke? On wrócił? Otóż tak. Stwierdził, że zabicie Orochimaru zabrało od niego jego cel i postanowił wrócić do Konohy i zemścić się później na Itachim. Nagle z krzaków wybiegli Naruto, Sakura i Sasuke. Później Kakashi, Kurenai, Shikamaru, Ino, Chouji.. Innymi słowy, Hokage zgarnęła całą Wioskę Liścia. Nasane zacisnęła pięści i nagle usłyszała trzepot skrzydeł. Byli na otwartym terenie, bowiem na polanie.Spojrzała w górę i ujrzała Deidarę. Spojrzała na niego pytająco.
-Czas przetestować najsilniejszy duet na świecie. Nie sądzisz?-uśmiechnął się do niej. Ta tylko szybko pokiwała głową i wskoczyła na ptaka. Spojrzała w kierunku jaskini i zobaczyła, że Itachi używa genjutsu by ich w miarę ukryć i Pain w spokoju mógł oglądać Nasane.
-Strategia. Jaką mamy?-spytała blondyna.
-Z Sasuke kiedyś walczyłem, wie, że moje bomby mogą zostać rozbrojone za pomocą błyskawicy.-odparł.
-Mam plan. Jestem na tyle szybka, że nie zauważą mnie, gdy będę rozrzucać bomby. Sasuke ma Sharingan, to może być problem, ale mimo tego zadbam by bomby nie zostały zdetonowane.-szepnęła na tyle głośno, żeby usłyszał.
-Jak to zrobisz?-spytał.
-Ano tak. W walce z wami nie użyłam ani razu, żadnego żywiołu mojej chakry. I zapewne nikt z nich, ani z was nie wie, że mam wszystkie pięć.-odparła. Blondyn spojrzał na nią z szeroko otwartymi oczami, ta tylko się uśmiechnęła.-Wracając. Najlepiej używam błyskawicy, wiatru i ognia. Użyję jutsu huraganu, które jest moim dziełem. Mogę w nim być jeszcze szybsza, a oni wolniejsi. Bomby pokryję tarczą z wiatru i błyskawic. Nikt ich nie zdetonuje. A na koniec je wzmocnie.-szepnęła po raz drugi.
-Jestem pod wrażeniem. Niezły z ciebie strateg.-pochwalił ją Deidara.
Ta tylko kiwnęła głową w znaku podziękowania i zeskoczyła na dół, poprzednio chwytając bomby i przywołując huragan. Pokryła bomby tarczą i zaczęła w prędkości światła biegać w okół nich rozrzucając bomby i na koniec tym samym skoczyła dając znak Deidarze do zdetonowania. Usłyszeli tylko:"Katsu!". Chwila, sekundy. Nie mogli tego uniknąć, więc większość zginęła, a ciężko ranni odeszli. Akatsuki było pod wrażeniem. Nagle Naruto zaczęła wyciekać chakra Lisa. "To go wkurzyło?"-spytała się w myślach, a widząc zdeterminowaną minę Sasuke, pomyślała:"Co ty mu nagadałeś, Sasuke?". Pojawiły się cztery ogony, od razu. Tsunade krzyczała, by przestał. "No to będzie zabawa."-pomyślała. Wskoczyła na ptaka. Deidara wiedział co robić. Nagle z tyłu zaskoczyła ich Sakura. "Skąd się tu wzięła?!"-krzyknęła w myślach Nasane. Uderzyła czarnowłosą i ta spadła na ziemię. Z ust Deidary padła mała wiązanka przekleństw i chciał ruszyć do Nasane, ale powstrzymał go Sasuke ze swym Chidori. Nasane chciała wstać, ale poczuła, że jej ciało nie słucha się jej. Została złapana w technikę Shikamaru, a następnie Ino użyła na niej jutsu przejęcia umysłów.
-Dobrze, Ino! Mamy ją!-krzyknął zadowolony Shikamaru i zakończył jutsu przejęcia cienia. Chciał iść do Sasuke i Naruto, którzy próbowali zabić Deidarę. Blondyn tylko uciekał od Naruto, póki co z pięcioma ogonami i Sasuke, lecąc do góry, ale przerwał mu głośny śmiech Nasane.-Ino? O co chodzi?
-Ty na prawdę myślałeś, że coś tak banalnego na mnie zadziała?-odparła Nasane, na którą nie podziała technika Ino.
-Jak?-spytał przerażony Shikamaru.
-To ja władam umysłem. Żadna technika genjutsu, czy jakaś zamiana umysłów na mnie nie działa.-powiedziała Nasane śmiejąc się.
-Nasane! Cieszę się, że się dobrze bawisz, ale ja mam małe problemy!-krzyknął Deidara.
Dziewczyna ruszyła w kierunku blondyna , nie wiedziała co ma zrobić, ale za chwilę przyszedł jej do głowy pewien pomysł. Walnęła Kyuubiego z całej siły, a ten poleciał w ziemię wbijając się w nią 12 metrów. Krzyknęła:"Kyuubi!" i została złapana przez Deidarę i polecieli wysoko, ale nie za bardzo, żeby nie przerwać techniki kontroli na Bijuu. Całe szczęście Kyuubi nie był wkurzony, tylko to Naruto zmusił go do "wyjścia", więc odcięcie Kyuubiego zajęło jej kilka minut. "Naruto umie go przywołać? Może być problemem"-pomyślała Nasane.
-Koniec.-oznajmiła. Deidara tylko kiwnął głową i wracali na sześciometrową odległość od ziemi.
Nagle po polu bitwy rozległ się krzyk Nasane. Ni stąd, ni zowąd dziewczyna chwyciła się z oko, ciężko dysząc. Nikt nie wiedział o co chodzi. Nagle z jej lewego oka popłynęła krew. Po chwili ból ustał i otworzyła oko. Zauważyła wielkie zdziwienie Deidary. Nie rozumiała tego.
-Powiedz mi, skąd do jasnej cholery masz Rinnegana!?-wrzasnął przyglądając się jej oku.
Wszyscy zdziwili się patrząc na nią i widząc jej lewe oko. Widziała wszystko jakby przez mgłę. Miała Rinnegana i Sharingana. To bardzo dziwne połączenie i trochę gmatwa w głowie. Nagle genjutsu Itachiego się skończyło. Sasuke spojrzał w ich stronę zdziwiony. "Jak ja ich nie zauważyłem?! Zemsta była tak blisko!"-krzyczał w myślach. Deidara z Nasane podlecieli tam i za pomocą techniką teleportacji Tobiego teleportowali się daleko od miejsca walki i jak gdyby nigdy nic ruszyli w dalszą drogę. Nasane nie oczekiwała pochwał. Dobrze wiedziała, że spisała się świetnie i może być z siebie zadowolona. W dodatku od dziś posiada Rinnegan. Ciekawe.
/Kilka dni później. Nowa siedziba. Kraj Wody/
-Nasane, musisz z kimś dzielić pokój.-oznajmił Pain przy wejściu. Z racji tej, że Nasane piła wodę zakrztusiła się.
-Niby dlaczego?-spytała.
-Bo to jest mniejsza siedziba.-odparł.-Zazwyczaj w takich przypadkach macie pokoje z aktualnymi partnerami do misji, więc masz z Deidarą.-powiedział beznamiętnie i tylko na odchodne powiedział, gdzie jest pokój.
Głośno westchnęliśmy i ruszyliśmy do owego pokoju.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

25. Początek czegoś nowego

23. Rezultat horroru

24. Polowanie na Dziewięcioogoniastego rozpoczęte!