6. Prawda o ojcu

Dziewczyna ciężko westchnęła wchodząc do pokoju. Deidara miał iść do Paina, więc mogła w spokoju obejrzeć pokój. Według niej był bardzo ładny i mimo tego, że cała siedziba jest mała, to chociaż ma dużo pięknych pokoi do zamieszkania. Nie to co ta poprzednia, gdzieś pod ziemią w Kraju Ognia. Nie. Ta kryjówka była dość dużym budynkiem w centrum Wioski Mgły. W nim były okna. W tym pomieszczeniu, które miało pełnić rolę jej i Deidary pokoju znajdowały się dwa okna. Były obok siebie i zajmowały całą ścianę. Odgradzało je tylko wyjście na balkon. W pokoju były dwa jednoosobowe, ale dość duże łóżka. Obydwa miały świeżo zmienioną czarno-czerwoną pościel. Ściany były czerwone, tylko jedna była cała czarna. Na czarnej znajdowały się okna i wyjście na balkon. Były dwie szafki i komoda. W rogu był fotel i kanapa wraz z małym stolikiem. Obok drzwi do łazienki znajdowała się półka z książkami. Oczywiście koło łóżek były dwie szafki nocne. Dziewczyna wcześniej otrzymała już od Konan torbę z jej rzeczami, więc rzuciła ją na łóżko i chciała pójść do kuchni. W drodze do pokoju Deidara wytłumaczył jej, że jadalnio-kuchnia i salon znajdują się na końcu korytarza z lewej strony drzwi, więc natychmiast ruszyła. Po drodze mijała prawdopodobnie gabinet Paina, bo słyszała jego krzyki. Nie jest wścibska, ale gdy usłyszała zdanie:"Masz nie mówić tego Nasane!", postanowiła przystanąć i trochę podsłuchać. Korytarz, w którym stała był długi i oświetlany promieniami słońca wpadającymi przez okna. Miała nadzieję, że nikt jej nie zauważy. Słyszała urywki rozmowy, ale jeden zapadł jej w pamięć.
-..Nie może się dowiedzieć, że jej ojcem jest Madara...
Na dźwięk jego imienia odsunęła się od drzwi i opierając o ścianę, zsunęła powoli w dół. Nic nie rozumiała. Madara? Ten Madara? Jest jej ojcem? Nigdy nie słyszała o tym, by ten legendarny shinobi miał dzieci, a tym bardziej, że to ona jest jego potomkinią. To nie mogła być prawda. Przecież ona ma tylko 19 lat, a on nie żyje od bardzo dawna. Miała oczy szeroko otwarte, a ręce bezwładnie opadały na podłogę. Szok? Strach? Zdziwienie? Takie uczucia błąkały się po jej twarzy, próbując dopasować sobie miejsce. Ciężko oddychała. Nie mogła pojąć jak jej rodzice mogli tak kłamać. Tak kłamać o tym, kim był jej ojciec. Ale z drugiej strony. Kto chciałby dorastać wiedząc, że jego ojcem był zły i silny Madara? Nie widziała go na własne oczy, ale z tego co niektórzy mówili, jest jego drugim wcieleniem. Długie, czarne włosy z pewnością były jednym ze znaków jego rozpoznawalności. Ona różni się od niego jedynie tym, że włosy ma proste. Nienawistne spojrzenie połączone z Sharinganem też odziedziczyła prawdopodobnie po nim. Nagle drzwi się otworzyły. Z ironicznym uśmiechem stanął w nich Deidara. Zamknął drzwi i dopiero wtedy zauważył Nasane. Nigdy nie widział jej w takim stanie. Skulona, ręce opadające na podłogę, przerażone spojrzenie utkwione na ścianie, drgające gałki oczne, lekko otworzone usta i co najważniejsze-wyglądała jakby miała się rozpłakać. Nigdy jej takiej nie widział. Znał ją jako twardą kobietę, zachowującą spokój i opanowanie. Wyglądała jak tysiąc nieszczęść. Nie wiedział czemu tak wygląda, ale miał podejrzenia, że słyszała jego rozmowę. Lekko nią potrząsnął. Spojrzała na niego swoim przerażonym wzrokiem i nagle się otrząsnęła. Przerażenie i szok zniknęło. Pojawiła się wściekłość. Gwałtownie się podnosząc i odpychając Deidarę wparowała do gabinetu Paina. Mężczyzna siedział spokojnie przy biurku i trochę się przeraził widząc ją taką. Chciał coś powiedzieć, jednak ona mu przerwała.
-Powiedz mi!-krzyknęła.-Dlaczego miałam się nie dowiedzieć, że moim ojcem jest Ma..?!-krzyczała, jednak przerwał jej Deidara zatykając usta.
-Czyli się dowiedziałaś.-westchnął Pain.-Mogłem poczekać. Usiądź, opowiem ci całą twoją historię.-powiedział i wskazał na krzesło. Ta tylko lekko pokiwała głową i usiadła posłusznie na krześle.-Jak wiesz, Madara podobno nie miał dzieci. Otóż, to nieprawda. Gdy był jeszcze w pełni sił, będąc stary spłodził dziecko. Chciał wykorzystać je w późniejszych latach do swoich celów. Wiesz, że Madara obudził Rinnegana tuż przed śmiercią? Uznał, że jego dziecko też sobie poradzi. Jednak od śmierci Madary minęło kilkadziesiąt lat. Kobietę, której spłodził dziecko zapieczętował w taki sposób, że dopiero w wieku 38 lat je urodzi, dlatego ciąża trwała prawie 23 lata. Kobieta zwana była Kanimito. Twoja prawdziwa matka z przybranym ojcem, Mitu wychowywali cię. Mieliśmy porwać cię w wieku siedmiu lat, jednak ze względu na masakrę klanu Uchiha, uznaliśmy, że nie żyjesz. Madara wydał nam ten rozkaz, bo chciał wykorzystać twoją siłę, a właściwie twoje oczy. Miałaś obudzić Rinnegana i oddać go Madarze, gdy ten powstanie. Nie wiedziałem, że żyjesz dopóki, nie usłyszałem twojego opisu stworzonego przez Hidana i dopóki cię nie ujrzałem. Madarę oglądałem wiele razy. Jesteś do niego bardzo podobna. Jedyna różnica to to, że masz proste włosy. Jednak twój ojciec..-przerwała monolog Paina, dziewczyna, która w tym momencie wstała i lekko uderzyła w biurko, żeby się nie złamało.
-Nie nazywaj go ojcem. Mam dość. Kłamiesz. Nie mogę być córką jakiegoś popaprańca, który chce mnie tylko wykorzystać. Moja rodzina mnie kochała i nigdy nie wykorzystaliby mnie tak perfidnie. Nie mogę..-odparła i usiadła z powrotem. Zakryła twarz dłońmi. Mordercy nie okazują uczuć? Kłamstwo. Siedziała z twarzą w dłoniach i z trudem powstrzymywała łzy.. Zawsze nazywała się kochaną córką, a nie bachorem, który powstał tylko i wyłącznie dla oczu. Jej rodzice byli dla niej wzorem, a tu okazali się oszustami, którzy poparli plan Madary. Nagle drzwi się otworzyły.
-Pain, słuchaj mamy pro..-do pokoju wparował Hidan, a za nim Kakuzu, Sasori, Itachi i Kisame.-Co jej jest?.-powiedział Hidan i wskazał palcem na dziewczynę. Trochę się zmieszał, z resztą tak samo jak inni. Spojrzeli pytającym spojrzeniem na Paina.
-Rozumiem, że jesteś zszokowana, ale takie jest twoje przeznaczenie i historia. Wróć do porządku dziennego i nie myśl o tym. I tak nie powinnaś tego wiedzieć.-zwrócił się do niej Pain.
Dziewczyna wstała i spojrzała morderczym wzrokiem na Paina.
-Nie jestem żadnym żywym pojemnikiem na Rinnegana. Nie obrałam ścieżki zabójcy. Zostałam do tego zmuszona. Gdybym urodziła się normalnie. Gdyby moi rodzice choć trochę się mną interesowali i powiedzieli prawdę. Teraz byłabym szczęśliwą kobietą wiedzącą życie takie jakie mi się marzy. Bezuczuciowa? Taką chcesz mnie widzieć? Zawiodę cię. Równie dobrze, mogłabym stąd uciec. Dowiedziałam się prawdy. Nie chcę takiego ojca, a i tak nic z tym nie zrobię. W dodatku jestem do niego taka podobna. Nie znasz mnie. Nikt mnie nie zna, więc łaskawie przestań mi niszczyć życie! Powiedz raz o wszystkim i pozwól mi w końcu uspokoić choć trochę! Podczas tamtej operacji przywracania kończyny powinnam zginąć. Jeśli pozostaje mi siedzenie tu w Akatsuki i czekanie, aż mój ojczulek wydłubie mi oczy, to ja już wolę nie żyć.-po tym monologu wykrzyczanym w twarz przywódcy Brzasku, dziewczyna natychmiast wyszła z gabinetu trzaskając drzwiami.
Członkowie Akatsuki będący wtedy w gabinecie jeszcze raz spojrzeli na Paina pytającym wzrokiem.
-Skoro ona wie, wy też powinniście wiedzieć. I tak tego nie ukryję. Nasane jest córką prawdziwego przywódcy Akatsuki, Madary.-odpowiedział spokojnie Pain.-Dołączyła do nas tylko z powodu rozkazu, które wydał nam Madara. Ma obudzić w sobie Rinnegana i dać mu, gdy powstanie. To jej przeznaczenie.
Twarze członków Akatsuki były bardzo podobne do zszokowanej miny Nasane. Nie wiedzieli, co mają powiedzieć. Nigdy nie pomyśleliby, że ta czarnowłosa dziewczyna może być córką kogoś tak silnego i budzącego postrach. W dodatku nie dawało im spokoju to w jaki sposób ona to przyjęła. To była mieszanina wszystkiego. Od szoku po bezgraniczną furię. Niektórym zrobiło jej się żal, a inni stali tylko zszokowani. Najbardziej żal jej było Deidarze, Sasoriemu, Itachiemu i Hidanowi. Deidara sam nie wiedział dlaczego czarnowłosa stała się dla niego bliższą osobą, ale umiał już po niej w miarę rozpoznać strach, radość, furię, szok czy cokolwiek innego. Rozumiał ją. Nie był już nastawiony na tą znajomość z odrazą. Cieszył się, że los postawił mu na drodze kogoś takiego. Czuł się za nią odpowiedzialny po tym, jak ryzykowała tak na prawdę życie, żeby przywrócić mu rękę. Sasori mierzył się z nią nie raz i był jedyną osobą, poza Painem, która znała całą jej przeszłość. Itachi uważał ją za młodszą siostrę. W końcu była przyjaciółką Sasuke. Nie raz, gdy w młodości chodził na zabawy z bratem dołączała się do nich mała, długowłosa dziewczynka. Znał jej charakter najlepiej i jako jedyny wiedział, jak wiele ma ona wspólnego z ojcem. Charakter był dokładnie taki sam. Spokój połączony z całkowitym lekceważeniem, pewność siebie i wiele innych cech. Innymi słowy poza pojedynczymi szczegółami ona i jej ojciec są jak dwie krople wody. Hidan? Do niego najbardziej dotarło zdanie, w którym żałowała, że jej nie zabił. Aż tak cierpiała, że była w stanie paść z rąk kogoś takiego, jak Hidan? Tak, owszem. Deidara wyszedł z gabinetu i udał się do swojego i jej pokoju. Zatrzymał się przed samymi drzwiami, gdy usłyszał gorzki, cichy szloch. "Płacze?"-pomyślał. To było pytanie retoryczne. Zastanowił się czy wejść, czy nie. Uznał, że wejdzie. Jeśli się wkurzy i będzie chciała go zabić, miał możliwość ucieczki przez balkon. Uchylił lekko drzwi i zajrzał do środka. Siedziała na łóżku ze schowaną głową w kolanach. Podkulone nogi i ramiona zakrywające twarz. Po cichu wszedł i zamknął drzwi, które zaskrzypiały. Cicho przeklął pod nosem i usiadł na łóżku, oczywiście swoim, naprzeciwko niej i głośno westchnął. Dziewczyna natychmiast zaczęła ocierać łzy i nerwowo szukać czegoś w torbie.
-Aż tak cierpisz? To jest aż takie złe, że twoim ojcem jest Madara?-spytał ją blondyn. Przestała szukać rzeczy w torbie i spojrzała półprzytomnym wzrokiem na młodego shinobi.
-Jakbyś się czuł, gdybyś dowiedział się, że tak na prawdę jesteś pojemnikiem na oczy? Jakbyś się czuł, gdyby twoi najbliżsi wiedzieli o całym planie, ale by ci nie powiedzieli, kogo, a właściwie co, wychowują? Mój ojciec mnie po prostu wykorzystał. Nie obchodziło go co się ze mną stanie. Po prostu chciał cholernego Rinnegana. Dzień, w którym powstanie oznaczać będzie moją śmierć. Nie do tego dążyłam.-odparła.
Wzięła ubranie uszykowane wcześniej i ruszyła do łazienki. Zamknęła się i weszła pod prysznic. Odkręciła gorącą wodę i pozwoliła sobie, choć na chwilę, odpłynąć gdzieś indziej. Gorące krople wody tryskały na jej mokre i nagie ciało. Dziewczyna rozpuściła włosy i zaczęła je też myć. Jabłkowy szampon zaczął już spływać z jej ciała i zbierać się w dość dużych ilościach w brodziku. Opłukała się z szamponu, zakręciła korek i wyszła. Miała dwa ręczniki. Wzięła jeden i natychmiast otuliła się nim, a następnie wytarła ciało. Drugim zaś, zawinęła włosy w tak zwany turban i zaczęła się ubierać. Założyła bieliznę, a następnie czarną koszulkę na ramiączkach i spodnie dżinsowe z czarnego materiału do kolan. Góra jak i dół była trochę obcisła, przez co niektóre miejsca były bardzo widoczne, na szczęście dla niej, nie miejsca intymne. Założyła również skórzaną czarną kurtkę. Założyła również ciężarki i skarpetki, a potem jej ukochane czarne glany. Rozwiązała włosy, które były w większości cały czas mokre. Dziewczyna westchnęła widząc, że nie ma suszarki i prostownicy. Otworzyła drzwi. "Ciekawe, czy w ogóle porozmawia ze mną po tym jak go opierniczyłam. Dobra, czas na uśmiech numer 34!"-z bojowym nastawieniem w duchu, weszła do pokoju. Wyglądała co najmniej komicznie. Cienkie pasemka, mokre opadające na jej piękne, smukłe ciało. Chciała zacząć gadkę, ale usłyszała parsknięcie śmiechem. "Ten to ma tupet."-westchnęła w duchu, ale zaraz potem zauważyła jak Deidara podchodzi do torby i wyciąga z niej suszarkę. Dziewczyna uradowana z uśmiechem na ustach podbiegła do chłopaka i wyciągnęła rękę po owy przedmiot i czekała, aż blondyn jej poda suszarkę. Ten tylko spojrzał na nią jak na idiotkę i sam ruszył powolnym krokiem do łazienki."Jaka ze mnie idiotka! To się ośmieszyłam."-uderzyła się w duchu otwartą dłonią w czoło. Podbiegła przed Deidarę, zagradzając mu drogę i wskazując na suszarkę. Ten znów spojrzał na nią jak na idiotkę z trudem powstrzymując śmiech. Blondyn tak na prawdę droczył się z młodą Uchiha i bardzo mu się podobało, gdy dziewczyna zacisnęła usta i spojrzała na niego błagalnie. Obydwoje zapomnieli o wcześniejszej sytuacji. Teraz, jakby to ująć-zaczęli się razem "bawić". Blondyn tylko ze złośliwym uśmieszkiem podniósł suszarkę do góry, a Nasane zaczęła do niej skakać. Deidara był od niej o kilka centymetrów wyższy i widząc jak dziewczyna usilnie skacze i próbuje złapać przedmiot obydwoje wybuchli śmiechem. Wyglądali jak para dobrych przyjaciół, a może i para. Powoli przemieszczali się po całym pomieszczeniu. Dziewczyna, żeby wyskoczyć wyżej, co jakiś czas chwytała się jego ramienia i skakała. Blondyn zwinnie cały czas zabierał Nasane suszarkę z przed nosa. Nagle nie zauważywszy torby na podłodze, blondyn poślizgnął się o pasek z niej wystający. Jako, że dziewczyna trzymała go za ramię upadła wraz z nim. Ich poza wyglądała dość dziwacznie, jak na ich relacje. Dziewczyna leżała okrakiem na blondynie. Ich twarze jeszcze nigdy nie były tak blisko. Czoło Nasane i czoło Deidary stykały się, z resztą tak samo jak nosy. Usta były dosłownie w kilkumilimetrowej odległości. Zaczęli się zbliżać? Nie. Sytuacja była niezręczna, więc każde próbowało z niej wybrnąć. Nasane na podłodze zauważyła suszarkę.
-Suszarka!-krzyknęła uradowana i z uśmiechem wzięła przedmiot i pobiegła do łazienki.
Będąc w pomieszczeniu zamknęła się na klucz i zjechała plecami po drzwiach i usiadła na podłodze. Ciężko oddychała. Cały czas w głowie miała poprzednią sytuację. Była.. szczęśliwa. Próbując odebrać suszarkę, pierwszy raz od wielu dni poczuła takie szczęście i radość. Zapomniała o ojcu, o rodzicach. Liczył się tylko on. Tylko Deidara. Potrząsnęła głową próbując wybić z głowy widok jego twarzy. Nigdy nie czuła takiej bliskości drugiej osoby, w dodatku mężczyzny. Nigdy nie czuła się tak.. dziwnie. W głębi serca nie chciała się odsuwać od blondyna. Chciała poczuć pierwszy raz w życiu smak czyiś ust, smak.. miłości? Miłość? Nie znała tego uczucia, nigdy nie poczuła. To czym darzyli ją rodzice uznała za kłamstwo. W takim razie czym jest miłość? Chciała doświadczyć tego uczucia. W tamtej chwili chciała tego, ale nie mogła. Zaledwie tydzień temu byli wrogami, a teraz? Przyjaciele? Znajomi? Nie umiała tego określić, ale na takie zbliżenia jest raczej za wcześnie. Ale to i tak nie zmienia tego, że dalej czuła chęć posmakowania jego ust. Nie wiedziała co się z nią działo, ale ta bliskość zdecydowanie namieszała jej w głowie. Nieświadomie oblizała seksownie usta wyobrażając sobie, jak ich usta się łączą. Nagle z zamyślenia wyrwał ją obiekt tych jakże dziwnych, jak na Uchihę myśli.
-Idę do salonu! Suszarkę połóż mi na łóżku.-usłyszała krzyk i zaraz potem odgłos zamykania drzwi.
Dziewczyna wstała z podłogi, odkręciła zimną wodę i oblała nią twarz."Wybij sobie go z głowy!"-rozkazywała sobie w myślach. Zaczęła suszyć włosy. Tymczasem Deidara nie był lepszy. Również próbował wybić sobie z głowy piękne, czarne oczy, seksowne usta i jabłkowo pachnące włosy. I ta chęć posmakowania jej ust również go nie opuszczała. On na dziewczyny i bzdety o miłości nie zwracał uwagi. Nie interesowały go kobiety, a bardziej nie oglądał się za nimi. Dla niego numerem jeden jest sztuka, a reszta nieważna. Jednak czuł, że mieszkanie z Uchihą w jednym pokoju, na pewno to zmieni. Wracając do głównej bohaterki. Po godzinie koszmaru z jej włosami, skończyła. Rozczesała włosy, suszarkę odłożyła na łóżko Deidary, wyszła na korytarz i powolnym krokiem ruszyła do kuchni. Burczało jej w brzuchu i jak najszybciej chciała zaspokoić głód. Miała wyjątkowo rozpuszczone włosy, gdyż spacerowała po organizacji, a nie biegała po lesie. Poczuła zapach smażonej ryby i jak na skrzydłach zjawiła się w kuchni. Wszyscy tam byli. Cała Akatsuki. Kisame bawił się w kucharza rzucając rybą po patelni, Tobi rysował coś po gipsie, a reszta siedziała przy stole. Zauważyli jak czarnowłosa weszła do kuchni i wskazali jej na miejsce między Itachim, a prawdopodobnie Kisame. Zauważyła, że niebieskoskóry już nie ma opatrunku i sprawnie rusza ręką. Właśnie prosił kogoś z obecnych przy stole by pomógł mu nakładać rybę. Akatsuki tylko coś odparło i wróciło do rozmowy. Jako, że dziewczyna jeszcze nie usiadła przy stole podeszła do rekinowatego i zaoferowała swoją pomoc. Myślała, że będzie zły za nadgarstek i będzie oburzony, ale on wręcz przeciwnie. Odetchnął z ulgą i podał jej talerze z rybą. Ta tylko rozmieściła je na stole i zajęła miejsce między Itachim, a Kisame. Nałożyła sobie trochę ryby i zaczęła jeść. Większość się śmiała i wspominała stare czasy. Najwięcej do powiedzenia mieli Kisame, Deidara i Hidan. Co jakiś czas odezwali się inni. Ona tylko w spokoju oglądała resztę. Co jakiś czas była pytana o temat zakazany:"Madara", a właściwie:"Ojciec". Gdy skończyli jeść zostawili talerze i poszli do salonu. Prawie wszyscy. Kisame i Nasane zostali. Po tym jak niebieskoskóry użalał się nad swoim biednym losem z myciem naczyń, dziewczyna zdecydowała, że mu pomoże.
-Tak właściwie dzięki za nastawienie nadgarstka. Działa jak ulał.-uśmiechnął się do Uchiha.
-Co jak co, ale to ja ci go złamałam. Nie mówiłam, ale przepraszam. Łatwo mnie wyprowadzić z równowagi.-odparła i uśmiechnęła się przepraszająco.
-Podobnie jak Madara. Jego też łatwo wyprowadzić było z równowagi.-wymsknęło się rekinowatemu.-Przepraszam za poruszenie tematu. Po prostu trudno się przyzwyczaić. Zawsze rozmawialiśmy o takich osobach otwarcie.-odparł przepraszająco Kisame.
Nasane tylko kiwnęła głową na znak:"Rozumiem" i zakończyła mycie naczyń. Wraz z Kisame ruszyli do salonu, który był tak samo odgrodzony łukiem od jadalnio-kuchni, jak w kryjówce w Kraju Ognia. Na środku były dwie kanapy trzyosobowe, dwa fotele i jedna kanapa dwuosobowa. Gdzieś w rogu była też jedna kanapa dwuosobowa, ale była cała w kurzu i pajęczynach. Wracając do mebli na środku- wszystkie miejsca były zajęte, więc Hoshikagi usiadł na podłodze. Nasane po chwili zauważyła, że Deidara rozwalił się w najlepsze na dwuosobowej kanapie. Podeszła do niego.
-Posuniesz się, czy znów będę jak idiotka skakać po całym pokoju?-spytała lekko, prawie niezauważalnie uśmiechnięta.
Blondyn parsknął śmiechem i zrobił miejsce dla czarnowłosej. Oczywiście temat skakania po pokoju poruszyła Akatsuki.
-Panie Deidaro! Pani Nasane! Czy Tobi o czymś nie wie? Ja chcę być chrzestnym i świadkiem!-krzyczał Tobi.
-Chcesz skończyć gorzej niż wcześniej?!-warknęli razem Deidara i Nasane, co wywołało śmiech u członków Akatsuki.
Kanapa, na której siedziała dziewczyna z blondynem znajdowała się obok szafki z książkami, więc dziewczyna widząc, że reszta rozmawia w najlepsze, żeby się nie nudzić wyciągnęła pierwszą lepszą o tytule:"Kronika Opętania". Zagłębiła się w lekturze, a po kilkunastu minutach, ledwo słyszalnie pomrukiwała, sygnalizując, że śpi.
-Może zrobimy jej kawał? Na przykład:"Pobudka jutsu Kuli Ognia a'la Hidan".-oznajmił Hidan.
Spojrzeli na niego jak na idiotę i zlecili Itachiemu zaniesienie jej do pokoju.

SEN NASANE
Otworzyła oczy i ujrzała jasne pomieszczenie, na którego środku stała postać. Podchodząc bliżej ujrzała brązowe, długie i proste włosy oraz smukłą sylwetkę. Wydała jej się dziwnie znajoma.
-Mama?-spytała.
Kobieta podeszła i objęła zdezorientowaną dziewczynę.
-Opowiem ci wszystko. Jestem tu, bo podczas narodzin zapieczętowałam w tobie trochę mojej chakry, żebym w razie śmierci kiedyś wytłumaczyła ci wszystko.-powiedziała zdecydowanym, ale i miłym tonem Kanimito.-Madarę spotkałam w wieku piętnastu lat. Był legendarnym shinobi i to, że zainteresował się kimś takim jak ja było nierealne. No i było. Zawarłam z nim układ. Marzyłam już wtedy o dziecku wraz z twoim przybranym ojcem. On obiecał, że w dorosłym wieku urodzę mu syna. Zgodziłam się, ale warunkiem było to, że ma on być dzieckiem Madary. Chciał wykorzystać je, by ukraść obudzony tak zwany: Sharingan z Rinnegan. Nie wiem dokładnie co to, ale uznał, że jego potomek da radę to zrobić. Dowiedz się co to, bo ja nie mam pojęcia. Wracając. Madara nakazał mi zaraz po tym jak spłodził mi dziecko bym udała się do Świątyni Ognia i dotknęła wyznaczonego miejsca przez Madarę. W pomieszczeniu, do którego doszłam poprzez dotknięcie tego miejsca znajdowały się dwa zwoje. Miałam użyć jutsu, żeby w moim łonie był chłopiec. Niestety pomyliły mi się zwoje i użyłam jutsu, które stworzyło dziewczynkę.-mówiła.
-Dlaczego chłopiec?-spytała Nasane.
-Tylko osoby tej samej płci, mogą przeszczepić sobie oczy, więc twój ojciec na pewno ich nie odbierze od ciebie.-nagle zaczęła się powoli rozmywać-Kochanie, nawet nie wiesz jak ja i Mitu kochamy cię. Jesteś dla nas najważniejsza. Nie wątp w to. Będziemy przy tobie. Zawsze. Będziemy wspierać i pomagać. Jest mi tak przykro, że musisz to znosić. Dasz radę, wierzymy w ciebie. Uwierz w to, proszę. Nigdy nie pozwoliłabym cię skrzywdzić. Nie giń. Wytrwaj i powiedz Madarze, to co o nim sądzisz. Spotkaj się z nim jak zostanie ożywiony. Spróbuj nawrócić. Niech będzie ojcem. Nie poddawaj się. Jestem pewna, że jeszcze doświadczyć wiele szczęśliwych chwil.-rozmazała się już w ponad połowie.-Nasane. Pod twoim starym domem, w którym mieszkałaś sama, jest mój i Mitu grobowiec. Wszczep sobie mój Sharingan. Będziesz miała wieczny Mangekyou Sharingan i mogłabyś obudzić  Sharingan z Rinnegan. Wierzymy w ciebie. Kochamy.-i zniknęła.
KONIEC SNU NASANE

Obudziła się w swoim pokoju. Była noc. Nagle usłyszała czyiś głos i poczuła dotyk. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

25. Początek czegoś nowego

23. Rezultat horroru

24. Polowanie na Dziewięcioogoniastego rozpoczęte!