8. Kazekage - Jinchuuriki Shukaku
Rozpłakała się na dobre. Deidarze nie pozostało nic innego jak próby uspokojenia jej i delektowanie się tą jakże wspaniałą dla niego chwilą. Nasane szlochając wtuliła się w jego ramię i ramionami objęła mu szyję. Sama nie wiedziała, czemu to zrobiła. Po prostu w tamtym momencie potrzebowała bliskiej osoby. Jej umysł wypełniały obrazy konającej Hinaty. Tak bardzo cierpiała. Mimo, iż była uważana za bezduszną morderczynię, której nie obchodzi los innych, nigdy nie byłaby w stanie zabić kogoś bliskiego. Tak było z Sasuke. Mimo, iż musiała, nie zabiła go. Znała wiele silnych technik, z którymi on by sobie nie poradził. Chodzi tu o Ostrze Żywiołów, które jak sama nazwa wskazuje, wygląda jak ostrze i mieni się kolorami odpowiadającymi poszczególnym żywiołom: kremowy-ziemia, żółty-błyskawica, niebieski-woda, biały-powietrze i pomarańczowy-ogień. Jeśli uderzy w przeciwnika, oberwie on mocą wszystkich tych żywiołów. Zostanie unieruchomiony dzięki błyskawicy,ziemi i wodzie, przerwane zostaną mu punkty chakry dzięki wiatru, zostanie spalony dzięki mocy ognia. Stworzyła również dość znany w jej karcie danych Styl Porażenia i znany już wam Styl Żywiołów. Porażenie to połączenie ognia i błyskawicy. Unieruchamia, niszczy punkty chakry i podpala. Najsilniejszą techniką tego stylu jest Rażący Promień. Na rękach pojawiają się ogniki i dziewczyna wystrzeliwuje promień z ogników. Jest ona na tyle silna, że gdy owy promień trafi człowieka on umiera. Gdy trafi. Promień ładuje się nawet pięć minut. To już zależy od Nasane, gdyż im dłużej się ładuje tym szybciej zostanie wystrzelony, na większą odległość i tym samym zada większe obrażenia. Jednak Stylu Porażenia nie warto używać, wtedy gdy osoby są w stanie go uniknąć. Dziewczyna musi trafić w przeciwnika, gdyż ona sama obrywa używając tego Stylu. Otrzyma przynajmniej połowę obrażeń zadanych wrogom. Łatwo go uniknąć. Wróćmy do Nasane. W przeciwieństwie do blondyna, Uchiha nie zwracała uwagi na to, jak blisko jest Deidara. Po prostu chciała się wypłakać, choć trochę się uspokoić.
-Zabiłam ją.. Dlaczego akurat ona?-szeptała łkając mu do ucha.
Próbował ją choć odrobinę uspokoić. Gładził ją po plecach i szeptał coś do ucha próbując uspokoić. Trwali w tej pozycji dobre pięć, a nawet więcej minut.
-Powiesz mi w końcu co się stało?-spytał blondyn.
Dziewczyna lekko spuściła głowę i odsunęła się od niebieskookiego. Zastanawiała się czy mu powiedzieć. Co jak co, ale rozkleiła się przy nim zdecydowanie za dużo razy. Zbyt wiele razy pokazała w Akatsuki swą słabą stronę. W końcu to organizacja bezlitosnych zabójców, mająca na celu Bijuu. Z mordowaniem najbliższych każdy z nich miał do czynienia. Uświadomiła sobie już dawno temu, że nie może tak rozklejać się, bo to oznacza, że jest po prostu słaba. Lepiej byłoby, dla niej, jak i dla całej Akatsuki, jakby stała się taka jak ją komentują. Bezduszna, arogancka i bezlitosna. Pamięta jak kiedyś śledząc Sasuke, usłyszała, może niezbyt mądre, ale z pewnością prawdziwe słowa: ''Jeśli zerwiesz najsilniejsze więzi, staniesz się tylko silniejszy.''. Co jak co, ale było w nich dużo prawdy. To znaczyło jedno. Jeśli Nasane zerwałaby jakiekolwiek więzy stałaby się silniejsza. Może to nie jest najlepszy sposób, ale w aktualnej sytuacji, nie tylko jej, ale i całego świata, nie ma innego wyjścia. Cały świat pogrąża się w nienawiści. Dopóki istnieje miłość, istnieje również nienawiść. Serce nie jest w stanie pogrążyć się w całkowitym wymazaniu jakichkolwiek uczuć. Zawsze gdzieś głęboko, kryje się mała iskierka uczuć. Czy to nienawiść, czy miłość, zależy to już od człowieka. Jednak wizja takiej jaka musiała się stać, przerażała ją nie na żarty. W tym świecie nie ma miejsca dla osób wrażliwych. Nawet jeśli są oni najsilniejsi pod względem umiejętności, to ich wrażliwa strona nie pozwoli im przetrwać. Oni sami będą szukać innego wyjścia, niż zamordowanie. Możemy tu jako przykład postawić Madarę i Nasane. Jeśli ten legendarny shinobi powstanie, oznaczać to będzie koniec jakichkolwiek nadziei na lepsze jutro. On zniszczy świat. W tej chwili jedna osoba może go powstrzymać-jego własna córka. Jednak to nie zmienia faktu, że Madara to ojciec czarnowłosej. Ona nawet przy zagrożeniu zniszczenia świata, szukałaby innego wyjścia. Mimo tego, że on musiałby zginąć. Nie ma wyjścia. Musi chociaż spróbować taka być-bezlitosna. Żeby uratować świat przed jej ojcem, nie może w żadnym wypadku pozwolić sobie na posiadanie choć garstki współczucia do niego.
-Nie. To nic takiego. Kiedy wyruszamy?-spytała się ocierając łzy.
-Myślę, że rano, ale możemy teraz.-odparł blondyn rezygnując z jakichkolwiek prób wydobycia z czarnowłosej informacji o jej powodzie do płaczu.-Mamy dostarczyć Jinchuuriki do jutrzejszego wieczora.-dodał.
-Jeśli dziś wyruszymy dotrzemy w nocy. Powinniśmy dziś ruszać.-powiedziała dziewczyna.-Co jak co, ale w nocy mamy większe szanse niż w dzień.-dodała.
Deidara kiwnął głową i przywołał swojego ptaka, tak samo zrobiła Nasane. Kryjówka w Kraju Ognia znajdowała się kilka godzin drogi powietrznej od Kraju Wiatru. Kinta oczywiście był szybszy od sztucznego ptaka Deidary, dlatego dziewczyna, żeby być w miarę na równej drodze co jej towarzysz kazała ptakowi zwolnić. Jeśli chodzi o relacje czarnowłosej z aktualnym Kazekage - Gaarą, to są one w miarę przyjazne. Dziewczyna najczęściej wyruszała właśnie do Piasku, więc tamtejsi tubylcy i mieszkańcy dobrze ją znali. Można śmiało rzec, że ta wioska położona na środku pustyni jest jej drugim domem. Często służyła tamtejszemu Kazekage jako transport żywności, danych, broni itd. do innych Krajów. Sam Gaara kiedyś uznał, że Piasek bez jej pomocy organizacyjnej byłby na minusowej pozycji, a wśród Pięciu Nacji miałby najmniej do zaoferowania. Nasane również była darzona ogromnym zaufaniem przez Kazekage, więc często doradzała młodemu przywódcy w sprawach dobra jego Kraju.
-Mam nadzieję, że się nie obrazisz jeśli powiem, że to ja chcę się zająć Jinchuuriki Shukaku.- rzekł blondyn uśmiechając się prowokująco. Dziewczyna tylko machnęła ręką i mruknęła coś w stylu: "Rób co chcesz".
-Mam nadzieję, że jesteś przygotowany na walkę. W końcu jako przeciwnika masz Jinchuuriki z Bijuu specjalizującym się w defensywnie i łatwym przechodzeniu w atak. W dodatku Gaara bardzo dobrze opanował jego moc. Jesteś pewien, że z jedną torbą wypełnioną gliną dasz radę zwyciężyć i go nie zabić?-oznajmiła Nasane.
-Spokojnie, dam radę. A ty dlaczego tak łatwo zrezygnowałaś? Miałabyś większe szanse z nim niż ja.-odparł blondyn, na co dziewczyna pokręciła przecząco głową.
-Kazekage posługuje się piaskiem i "obroną absolutną". Nawet moje ataki wręcz byłyby w stanie jedynie drasnąć jego obronę. W walce na dystans jestem o wiele słabsza od ciebie. Ponadto zgaduję, że będziecie walczyć w powietrzu. Kinta to zdecydowanie za duży ptak jak na takie walki. I jeszcze jedno. Nie wysadź tylko tej Wioski Piasku. Doskonale znam twój pogląd na sztukę i wiem, że chciałbyś to zrobić. Nie zapomnij też o tym, że będę walczyć na dole. Zajmę się oddziałami, które z pewnością będą chciały pozbyć się Akatsuki i chronić Kazekage.-powiedziała dziewczyna.
Nagle zza horyzontu dostrzec można było pierwsze wydmy, a już później ogromnie rozciągniętą pustynię. Słońce zaczęło bardziej grzać, gdyż było około południa. Lecieli jeszcze nad pustynią dobre sześć godzin i tak jak spodziewali się, dolecieli pod wieczór. Wylądowali kilka metrów przed dobrze znaną czarnowłosej bramą prowadzącą do Wioski Piasku. Natychmiast ich stroje przyciągnęły uwagę tamtejszych strażników.
-Stać! Kim jesteście i czego szukacie?!-krzyknął jeden.
-Ty się nimi zajmiesz? Chcę oszczędzać chakrę na Kazekage.-spytał Deidara czarnowłosą.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Zaczęła wykonywać pieczęcie i wyskoczyła w powietrze krzycząc: "Styl Ognia: Płomień Majestatycznego Niszczyciela". Chwilę później z jej ust wydobył się płomień, który spalił dostatecznie wszystkich znajdujących się pod bramą. Blondyn i czarnowłosa kiwnęli tylko głowami i rozdzielili się. Dziewczyna biegła ulicami i po drodze zadawała mordercze ciosy każdemu shinobi, którego spotkała. Pobiegła do budynku, w którym mieszkał Kazekage. Ustaliła z Deidarą, że ona go wywabi, a on zajmie się resztą. Biegła po schodach i gdy znalazła się na piętrze, na którym znajdował się gabinet Gaary, pobiegła długim korytarzem i stanęła dopiero przed drzwiami z napisem: "Czcigodny Kazekage". Pojedyncza łza spłynęła jej po policzku, lecz natychmiast ją otarła. Po raz kolejny zabije przyjaciela, po raz kolejny zobaczy w oczach ofiary zawiedzenie. Zacisnęła pięści. Miała za zadanie zabijać wrogów Akatsuki, mimo tego, że są to jej przyjaciele. Wróć. Byli jej przyjaciółmi. Wróg Akatsuki, jest również jej. "Czas na wejście smoka"-pomyślała i kopnęła w drzwi. Kazekage siedział przy biurku i z tym dobrze znanym czarnowłosej smutkiem w oczach i spokojnym wyrazem twarzy spoglądał na nią.
-Czyli już nadszedł czas na moją śmierć.-powiedział.-Mimo wszystko. Jestem Kazekage i będę walczył do końca w obronie wioski.-oznajmił stanowczo.
Dopiero teraz zauważyła, że nie jest ubrany w szaty Kazekage, a jest uzbrojony."Czyli już się domyślił"-pomyślała. Podeszła do niego powolnym krokiem, ominęła i z całej siły kopnęła w ścianę za nim, rozwalając ją przy tym. Tam ujrzeli jak Deidara lata nad wioską i wysadza co jakiś czas strażników. Nasane spojrzała na Gaarę wzrokiem:"Idź bronić wioskę.". Gaara wskoczył na piasek i wyruszył w powietrze. Nasane zauważyła, że gestami wydał rozkazy oddziałom na ziemi. Westchnęła ciężko i robiąc salto w powietrzu zeskoczyła na ziemię tuż przed oddziałem."Czas zacząć cyrk"-westchnęła. Uśmiechnęła się i spojrzała na znajdujących się przed nią ludzi. Zdjęła płaszcz i rzuciła go gdzieś w bok. Mimo, że uśmiech był sztuczny i wymuszony, lekko mówiąc wkurzył dowodzącą oddziałem, Temari. Rozwinęła swój wachlarz i zaczęła krzyczeć coś do shinobi zebranych na placu, na którym lada chwila miała zacząć się walka. Nasane zauważyła, że się rozdzielają. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i włączyła Kousttegan. Jej oczy zadziwiły trochę obecnych na placu. Zauważyła, że dzięki nim może czytać w myślach. Spojrzała na Temari i po chwili wiedział już gdzie udał się oddział, który rozdzielił się.
-Załatwię was w chwilę, a później pójdę na tył Wioski Piasku. Nie ma sensu się rozdzielać. Losy Kazekage są już policzone. Nie macie po co..-mówiła wymuszając kpiący ton głosu.
-W przeciwieństwie do twojego partnera - Gaarę wspiera cała Wioska Piasku. On odda życie broniąc wioskę i nawet nie śni mu się oddać wam siebie i Shukaku. To wy powinniście się poddać. Gaara wybrał najlepszych do zadania obrony wioski. A tak poza tym spójrz na partnera. Nie radzi sobie.-powiedziała Temari i wskazała na Deidarę. Miała rację, nie radził sobie za dobrze. "Cholera. Deidara, błagam daj sobie z nim radę.. Co ja myślę?! Przecież on walczy z Gaarą. Jeśli ktoś mu nie pomoże, albo on nie zaświeci swoją inteligencją to przegra i będę miała kolejny problem na głowie."-pomyślała Nasane, przez co nie zauważyła ataku trującym ostrzem. Dostała w ramię i poczuła jak trucizna rozchodzi się po jej ciele. "Cholera! Chwila nieuwagi i to ja mam problem."-pomyślała klnąc w myślach. Po chwili przyszedł paraliż. Coś jej nie pasowało. To nie była zwykła trucizna. Widziała czarne plamki i w głowie zapaliła się lampka, sygnalizująca, że już wie.
-Przecież to trucizna opracowana przez Sasoriego.-powiedziała na głos.
-Widzę, że szybko się domyśliłaś. Nawet taki medyk jak ty nie da rady pozbyć jej się z ciała. Sasori się do czegoś przydał podczas naszej walki.-uśmiechnął się kpiąco Kankurou.
Temari tylko prychnęła i z rozwiniętym wachlarzem i kunaiem w ręku zmierzała do czarnowłosej. "Cholera, nie mogę się ruszyć!"-krzyczała w myślach. Temari była zaledwie krok od niej. Podniosła kunai i zamierzając wbić jej go w serce podniosła do góry. Czarnowłosa zamknęła oczy szykując się na ból. Jedyne co poczuła to ukłucie w ramię i to, że ktoś ją podnosi i odskakuje na dach. Nagle mogła już ruszać rękami, plamki z oczu zniknęły, z resztą tak samo jak cała trucizna z jej organizmu.
-Następnym razem patrz na walkę.-usłyszała oschły ton głosu, lekko zachrypnięty. Nie musiała patrzeć kto to. Wiedziała.
-Zostaw ich mi, Sasori. Pożałują.-odparła wściekłym tonem czarnowłosa.
Chwilę później znalazła się już na dole z morderczym spojrzeniem spoglądając na wszystkich. Ruszyła w ich kierunku. Z łatwością unikała ich ataków i co chwilę uderzała kogoś całą siłą. Wyskoczyła w powietrze i już drugi raz tego dnia użyła techniki ognia, z której słynął jej ojciec - Płomienia Majestatycznego Niszczyciela. Wszyscy spłonęli. No prawie. Niektórzy żyli. Nie poznawała siebie. To jaka była przed chwilą. Nie wymusiła tego. Ona po prostu pragnęła ich śmierci. Nagle światło księżyca coś zasłoniło.
-Cholerny Deidara!-krzyknął Sasori.-Wysadzi nas!
Dziewczynę zaniepokoiły te słowa i spojrzała w górę. Nad nią znajdowała się wielka bomba, która lada chwila mogła wybuchnąć. Spojrzała na Sasoriego, a ten na nią, a po chwili obydwoje spojrzeli na blondyna, który się śmiał.
-Przyrzekam, jeśli my to przeżyjemy własnoręcznie go uduszę.-krzyknęła do Sasoriego i zaczęła formować pieczęcie.-Nie zdążę!-krzyknęła i szykowała się na wybuch.
Usłyszała "Katsu!", ale po wybuchu ani śladu. Spojrzała w górę, ale uniemożliwił jej to piasek. Piasek Gaary. Po chwili jednak coś wybuchło znowu. Nikt nic nie widział. Piasek najzwyczajniej w świecie ochronił wioskę przed zniszczeniem. Tak powinien zachować się każdy przywódca. Nasane ze zdziwieniem i podziwem w oczach obserwowała to co stworzył Gaara chroniąc swoją wioskę i tym samym ją. Przepełniały ją różne uczucia. Wściekłość na Deidarę, wzruszenie spowodowane takim poświęceniem Gaary, smutek, że kogoś tak dobrego jak aktualny Kazekage musi pozbawić życia. Nagle piasek zaczął schodzić z wioski. Powoli odsłaniał dramatyczny obraz dla mieszkańców Wioski Piasku. Gaara był ledwo żywy. Utrzymywał się jedynie na garści piasku. Chwilę później piasek, który ochronił mieszkańców przed wybuchem wysypał się poza wioskę. Gaara został złapany przez Deidarę i wszyscy z Akatsuki zaczęli się ewakuować. No prawie wszyscy. Nasane stała dalej w tym samym miejscu oglądając rozpacz i determinację mieszkańców. Zacisnęła pięści. Za to co się stało obwiniała nikogo innego, jak siebie samą. Pojedyncza łza spłynęła jej po twarzy, później następna. Chwyciła płaszcz i jak najszybciej zaczęła wynosić się z Wioski Piasku po drodze ocierając łzy. Po kilku minutach znalazła się pod bramą. Czekali na nią Deidara, Sasori i Kakuzu, który trzymał jakąś dziewczynę. Wyglądała na ledwo żywą.
-Dobrze, że jesteś. Nienawidzę czekać.-odparł oschłym tonem Sasori.
-Dobra, lepiej powiedzcie co tu robicie.-rozkazała Nasane.
-Pain wysłał nas po Jinchuuriki Nibi. Okazało się, że wyruszyła na misję do Kraju Wiatru, więc ruszyliśmy jej tropem. Złapaliśmy ją i mijając Wioskę Piasku zauważyliśmy jak Deidara męczy się z tym od Shukaku, więc stwierdziliśmy, że mała pomoc się przyda.-oznajmił Kakuzu.-A tak w ogóle co z twoimi oczami?
Nasane wyłączyła tryb Kousttegan i odparła, że to taka inna forma jej doujutsu. Nie chciała zbytnio zdradzać im co to jest.
-Serio? A ja myślałem, że to..-mówił Deidara.-Eee.. Nasane? O co chodzi?-spytał się głupkowato śmiejąc blondyn widząc, że dziewczyna mierzy go morderczym spojrzeniem.-O tą bombę? No weź.. I tak nic wam się nie stało.
-Ale mogło! Czy ja mam ci do cholery wbić do tego łba, że kiedy twój partner walczy na dole, to ty masz go nie wysadzać!?-krzyczała i zaczęła podciągać rękawy płaszcza, który założyła wcześniej, sygnalizując blondynowi, że zaraz oberwie.
-No, ej! Tylko spokojnie!-śmiał się głupkowato.-No zróbcie coś!-krzyknął do pozostałej dwójki.
-Zasłużyłeś.-odparli razem.
Ostatecznie skończyło się na tym, że Nasane przywaliła Deidarze i ten poleciał przez całą pustynię. Nałykał się trochę piachu, poturbował i wpadł do wody znajdującej się w oazie. Tak poza tym, nie otrzymał większych obrażeń. Po chwili dziewczyna i pozostała dwójka ruszyli w jego kierunku, gdyż był on po drodze do kryjówki w Kraju Wiatru.
-Zabiłam ją.. Dlaczego akurat ona?-szeptała łkając mu do ucha.
Próbował ją choć odrobinę uspokoić. Gładził ją po plecach i szeptał coś do ucha próbując uspokoić. Trwali w tej pozycji dobre pięć, a nawet więcej minut.
-Powiesz mi w końcu co się stało?-spytał blondyn.
Dziewczyna lekko spuściła głowę i odsunęła się od niebieskookiego. Zastanawiała się czy mu powiedzieć. Co jak co, ale rozkleiła się przy nim zdecydowanie za dużo razy. Zbyt wiele razy pokazała w Akatsuki swą słabą stronę. W końcu to organizacja bezlitosnych zabójców, mająca na celu Bijuu. Z mordowaniem najbliższych każdy z nich miał do czynienia. Uświadomiła sobie już dawno temu, że nie może tak rozklejać się, bo to oznacza, że jest po prostu słaba. Lepiej byłoby, dla niej, jak i dla całej Akatsuki, jakby stała się taka jak ją komentują. Bezduszna, arogancka i bezlitosna. Pamięta jak kiedyś śledząc Sasuke, usłyszała, może niezbyt mądre, ale z pewnością prawdziwe słowa: ''Jeśli zerwiesz najsilniejsze więzi, staniesz się tylko silniejszy.''. Co jak co, ale było w nich dużo prawdy. To znaczyło jedno. Jeśli Nasane zerwałaby jakiekolwiek więzy stałaby się silniejsza. Może to nie jest najlepszy sposób, ale w aktualnej sytuacji, nie tylko jej, ale i całego świata, nie ma innego wyjścia. Cały świat pogrąża się w nienawiści. Dopóki istnieje miłość, istnieje również nienawiść. Serce nie jest w stanie pogrążyć się w całkowitym wymazaniu jakichkolwiek uczuć. Zawsze gdzieś głęboko, kryje się mała iskierka uczuć. Czy to nienawiść, czy miłość, zależy to już od człowieka. Jednak wizja takiej jaka musiała się stać, przerażała ją nie na żarty. W tym świecie nie ma miejsca dla osób wrażliwych. Nawet jeśli są oni najsilniejsi pod względem umiejętności, to ich wrażliwa strona nie pozwoli im przetrwać. Oni sami będą szukać innego wyjścia, niż zamordowanie. Możemy tu jako przykład postawić Madarę i Nasane. Jeśli ten legendarny shinobi powstanie, oznaczać to będzie koniec jakichkolwiek nadziei na lepsze jutro. On zniszczy świat. W tej chwili jedna osoba może go powstrzymać-jego własna córka. Jednak to nie zmienia faktu, że Madara to ojciec czarnowłosej. Ona nawet przy zagrożeniu zniszczenia świata, szukałaby innego wyjścia. Mimo tego, że on musiałby zginąć. Nie ma wyjścia. Musi chociaż spróbować taka być-bezlitosna. Żeby uratować świat przed jej ojcem, nie może w żadnym wypadku pozwolić sobie na posiadanie choć garstki współczucia do niego.
-Nie. To nic takiego. Kiedy wyruszamy?-spytała się ocierając łzy.
-Myślę, że rano, ale możemy teraz.-odparł blondyn rezygnując z jakichkolwiek prób wydobycia z czarnowłosej informacji o jej powodzie do płaczu.-Mamy dostarczyć Jinchuuriki do jutrzejszego wieczora.-dodał.
-Jeśli dziś wyruszymy dotrzemy w nocy. Powinniśmy dziś ruszać.-powiedziała dziewczyna.-Co jak co, ale w nocy mamy większe szanse niż w dzień.-dodała.
Deidara kiwnął głową i przywołał swojego ptaka, tak samo zrobiła Nasane. Kryjówka w Kraju Ognia znajdowała się kilka godzin drogi powietrznej od Kraju Wiatru. Kinta oczywiście był szybszy od sztucznego ptaka Deidary, dlatego dziewczyna, żeby być w miarę na równej drodze co jej towarzysz kazała ptakowi zwolnić. Jeśli chodzi o relacje czarnowłosej z aktualnym Kazekage - Gaarą, to są one w miarę przyjazne. Dziewczyna najczęściej wyruszała właśnie do Piasku, więc tamtejsi tubylcy i mieszkańcy dobrze ją znali. Można śmiało rzec, że ta wioska położona na środku pustyni jest jej drugim domem. Często służyła tamtejszemu Kazekage jako transport żywności, danych, broni itd. do innych Krajów. Sam Gaara kiedyś uznał, że Piasek bez jej pomocy organizacyjnej byłby na minusowej pozycji, a wśród Pięciu Nacji miałby najmniej do zaoferowania. Nasane również była darzona ogromnym zaufaniem przez Kazekage, więc często doradzała młodemu przywódcy w sprawach dobra jego Kraju.
-Mam nadzieję, że się nie obrazisz jeśli powiem, że to ja chcę się zająć Jinchuuriki Shukaku.- rzekł blondyn uśmiechając się prowokująco. Dziewczyna tylko machnęła ręką i mruknęła coś w stylu: "Rób co chcesz".
-Mam nadzieję, że jesteś przygotowany na walkę. W końcu jako przeciwnika masz Jinchuuriki z Bijuu specjalizującym się w defensywnie i łatwym przechodzeniu w atak. W dodatku Gaara bardzo dobrze opanował jego moc. Jesteś pewien, że z jedną torbą wypełnioną gliną dasz radę zwyciężyć i go nie zabić?-oznajmiła Nasane.
-Spokojnie, dam radę. A ty dlaczego tak łatwo zrezygnowałaś? Miałabyś większe szanse z nim niż ja.-odparł blondyn, na co dziewczyna pokręciła przecząco głową.
-Kazekage posługuje się piaskiem i "obroną absolutną". Nawet moje ataki wręcz byłyby w stanie jedynie drasnąć jego obronę. W walce na dystans jestem o wiele słabsza od ciebie. Ponadto zgaduję, że będziecie walczyć w powietrzu. Kinta to zdecydowanie za duży ptak jak na takie walki. I jeszcze jedno. Nie wysadź tylko tej Wioski Piasku. Doskonale znam twój pogląd na sztukę i wiem, że chciałbyś to zrobić. Nie zapomnij też o tym, że będę walczyć na dole. Zajmę się oddziałami, które z pewnością będą chciały pozbyć się Akatsuki i chronić Kazekage.-powiedziała dziewczyna.
Nagle zza horyzontu dostrzec można było pierwsze wydmy, a już później ogromnie rozciągniętą pustynię. Słońce zaczęło bardziej grzać, gdyż było około południa. Lecieli jeszcze nad pustynią dobre sześć godzin i tak jak spodziewali się, dolecieli pod wieczór. Wylądowali kilka metrów przed dobrze znaną czarnowłosej bramą prowadzącą do Wioski Piasku. Natychmiast ich stroje przyciągnęły uwagę tamtejszych strażników.
-Stać! Kim jesteście i czego szukacie?!-krzyknął jeden.
-Ty się nimi zajmiesz? Chcę oszczędzać chakrę na Kazekage.-spytał Deidara czarnowłosą.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Zaczęła wykonywać pieczęcie i wyskoczyła w powietrze krzycząc: "Styl Ognia: Płomień Majestatycznego Niszczyciela". Chwilę później z jej ust wydobył się płomień, który spalił dostatecznie wszystkich znajdujących się pod bramą. Blondyn i czarnowłosa kiwnęli tylko głowami i rozdzielili się. Dziewczyna biegła ulicami i po drodze zadawała mordercze ciosy każdemu shinobi, którego spotkała. Pobiegła do budynku, w którym mieszkał Kazekage. Ustaliła z Deidarą, że ona go wywabi, a on zajmie się resztą. Biegła po schodach i gdy znalazła się na piętrze, na którym znajdował się gabinet Gaary, pobiegła długim korytarzem i stanęła dopiero przed drzwiami z napisem: "Czcigodny Kazekage". Pojedyncza łza spłynęła jej po policzku, lecz natychmiast ją otarła. Po raz kolejny zabije przyjaciela, po raz kolejny zobaczy w oczach ofiary zawiedzenie. Zacisnęła pięści. Miała za zadanie zabijać wrogów Akatsuki, mimo tego, że są to jej przyjaciele. Wróć. Byli jej przyjaciółmi. Wróg Akatsuki, jest również jej. "Czas na wejście smoka"-pomyślała i kopnęła w drzwi. Kazekage siedział przy biurku i z tym dobrze znanym czarnowłosej smutkiem w oczach i spokojnym wyrazem twarzy spoglądał na nią.
-Czyli już nadszedł czas na moją śmierć.-powiedział.-Mimo wszystko. Jestem Kazekage i będę walczył do końca w obronie wioski.-oznajmił stanowczo.
Dopiero teraz zauważyła, że nie jest ubrany w szaty Kazekage, a jest uzbrojony."Czyli już się domyślił"-pomyślała. Podeszła do niego powolnym krokiem, ominęła i z całej siły kopnęła w ścianę za nim, rozwalając ją przy tym. Tam ujrzeli jak Deidara lata nad wioską i wysadza co jakiś czas strażników. Nasane spojrzała na Gaarę wzrokiem:"Idź bronić wioskę.". Gaara wskoczył na piasek i wyruszył w powietrze. Nasane zauważyła, że gestami wydał rozkazy oddziałom na ziemi. Westchnęła ciężko i robiąc salto w powietrzu zeskoczyła na ziemię tuż przed oddziałem."Czas zacząć cyrk"-westchnęła. Uśmiechnęła się i spojrzała na znajdujących się przed nią ludzi. Zdjęła płaszcz i rzuciła go gdzieś w bok. Mimo, że uśmiech był sztuczny i wymuszony, lekko mówiąc wkurzył dowodzącą oddziałem, Temari. Rozwinęła swój wachlarz i zaczęła krzyczeć coś do shinobi zebranych na placu, na którym lada chwila miała zacząć się walka. Nasane zauważyła, że się rozdzielają. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i włączyła Kousttegan. Jej oczy zadziwiły trochę obecnych na placu. Zauważyła, że dzięki nim może czytać w myślach. Spojrzała na Temari i po chwili wiedział już gdzie udał się oddział, który rozdzielił się.
-Załatwię was w chwilę, a później pójdę na tył Wioski Piasku. Nie ma sensu się rozdzielać. Losy Kazekage są już policzone. Nie macie po co..-mówiła wymuszając kpiący ton głosu.
-W przeciwieństwie do twojego partnera - Gaarę wspiera cała Wioska Piasku. On odda życie broniąc wioskę i nawet nie śni mu się oddać wam siebie i Shukaku. To wy powinniście się poddać. Gaara wybrał najlepszych do zadania obrony wioski. A tak poza tym spójrz na partnera. Nie radzi sobie.-powiedziała Temari i wskazała na Deidarę. Miała rację, nie radził sobie za dobrze. "Cholera. Deidara, błagam daj sobie z nim radę.. Co ja myślę?! Przecież on walczy z Gaarą. Jeśli ktoś mu nie pomoże, albo on nie zaświeci swoją inteligencją to przegra i będę miała kolejny problem na głowie."-pomyślała Nasane, przez co nie zauważyła ataku trującym ostrzem. Dostała w ramię i poczuła jak trucizna rozchodzi się po jej ciele. "Cholera! Chwila nieuwagi i to ja mam problem."-pomyślała klnąc w myślach. Po chwili przyszedł paraliż. Coś jej nie pasowało. To nie była zwykła trucizna. Widziała czarne plamki i w głowie zapaliła się lampka, sygnalizująca, że już wie.
-Przecież to trucizna opracowana przez Sasoriego.-powiedziała na głos.
-Widzę, że szybko się domyśliłaś. Nawet taki medyk jak ty nie da rady pozbyć jej się z ciała. Sasori się do czegoś przydał podczas naszej walki.-uśmiechnął się kpiąco Kankurou.
Temari tylko prychnęła i z rozwiniętym wachlarzem i kunaiem w ręku zmierzała do czarnowłosej. "Cholera, nie mogę się ruszyć!"-krzyczała w myślach. Temari była zaledwie krok od niej. Podniosła kunai i zamierzając wbić jej go w serce podniosła do góry. Czarnowłosa zamknęła oczy szykując się na ból. Jedyne co poczuła to ukłucie w ramię i to, że ktoś ją podnosi i odskakuje na dach. Nagle mogła już ruszać rękami, plamki z oczu zniknęły, z resztą tak samo jak cała trucizna z jej organizmu.
-Następnym razem patrz na walkę.-usłyszała oschły ton głosu, lekko zachrypnięty. Nie musiała patrzeć kto to. Wiedziała.
-Zostaw ich mi, Sasori. Pożałują.-odparła wściekłym tonem czarnowłosa.
Chwilę później znalazła się już na dole z morderczym spojrzeniem spoglądając na wszystkich. Ruszyła w ich kierunku. Z łatwością unikała ich ataków i co chwilę uderzała kogoś całą siłą. Wyskoczyła w powietrze i już drugi raz tego dnia użyła techniki ognia, z której słynął jej ojciec - Płomienia Majestatycznego Niszczyciela. Wszyscy spłonęli. No prawie. Niektórzy żyli. Nie poznawała siebie. To jaka była przed chwilą. Nie wymusiła tego. Ona po prostu pragnęła ich śmierci. Nagle światło księżyca coś zasłoniło.
-Cholerny Deidara!-krzyknął Sasori.-Wysadzi nas!
Dziewczynę zaniepokoiły te słowa i spojrzała w górę. Nad nią znajdowała się wielka bomba, która lada chwila mogła wybuchnąć. Spojrzała na Sasoriego, a ten na nią, a po chwili obydwoje spojrzeli na blondyna, który się śmiał.
-Przyrzekam, jeśli my to przeżyjemy własnoręcznie go uduszę.-krzyknęła do Sasoriego i zaczęła formować pieczęcie.-Nie zdążę!-krzyknęła i szykowała się na wybuch.
Usłyszała "Katsu!", ale po wybuchu ani śladu. Spojrzała w górę, ale uniemożliwił jej to piasek. Piasek Gaary. Po chwili jednak coś wybuchło znowu. Nikt nic nie widział. Piasek najzwyczajniej w świecie ochronił wioskę przed zniszczeniem. Tak powinien zachować się każdy przywódca. Nasane ze zdziwieniem i podziwem w oczach obserwowała to co stworzył Gaara chroniąc swoją wioskę i tym samym ją. Przepełniały ją różne uczucia. Wściekłość na Deidarę, wzruszenie spowodowane takim poświęceniem Gaary, smutek, że kogoś tak dobrego jak aktualny Kazekage musi pozbawić życia. Nagle piasek zaczął schodzić z wioski. Powoli odsłaniał dramatyczny obraz dla mieszkańców Wioski Piasku. Gaara był ledwo żywy. Utrzymywał się jedynie na garści piasku. Chwilę później piasek, który ochronił mieszkańców przed wybuchem wysypał się poza wioskę. Gaara został złapany przez Deidarę i wszyscy z Akatsuki zaczęli się ewakuować. No prawie wszyscy. Nasane stała dalej w tym samym miejscu oglądając rozpacz i determinację mieszkańców. Zacisnęła pięści. Za to co się stało obwiniała nikogo innego, jak siebie samą. Pojedyncza łza spłynęła jej po twarzy, później następna. Chwyciła płaszcz i jak najszybciej zaczęła wynosić się z Wioski Piasku po drodze ocierając łzy. Po kilku minutach znalazła się pod bramą. Czekali na nią Deidara, Sasori i Kakuzu, który trzymał jakąś dziewczynę. Wyglądała na ledwo żywą.
-Dobrze, że jesteś. Nienawidzę czekać.-odparł oschłym tonem Sasori.
-Dobra, lepiej powiedzcie co tu robicie.-rozkazała Nasane.
-Pain wysłał nas po Jinchuuriki Nibi. Okazało się, że wyruszyła na misję do Kraju Wiatru, więc ruszyliśmy jej tropem. Złapaliśmy ją i mijając Wioskę Piasku zauważyliśmy jak Deidara męczy się z tym od Shukaku, więc stwierdziliśmy, że mała pomoc się przyda.-oznajmił Kakuzu.-A tak w ogóle co z twoimi oczami?
Nasane wyłączyła tryb Kousttegan i odparła, że to taka inna forma jej doujutsu. Nie chciała zbytnio zdradzać im co to jest.
-Serio? A ja myślałem, że to..-mówił Deidara.-Eee.. Nasane? O co chodzi?-spytał się głupkowato śmiejąc blondyn widząc, że dziewczyna mierzy go morderczym spojrzeniem.-O tą bombę? No weź.. I tak nic wam się nie stało.
-Ale mogło! Czy ja mam ci do cholery wbić do tego łba, że kiedy twój partner walczy na dole, to ty masz go nie wysadzać!?-krzyczała i zaczęła podciągać rękawy płaszcza, który założyła wcześniej, sygnalizując blondynowi, że zaraz oberwie.
-No, ej! Tylko spokojnie!-śmiał się głupkowato.-No zróbcie coś!-krzyknął do pozostałej dwójki.
-Zasłużyłeś.-odparli razem.
Ostatecznie skończyło się na tym, że Nasane przywaliła Deidarze i ten poleciał przez całą pustynię. Nałykał się trochę piachu, poturbował i wpadł do wody znajdującej się w oazie. Tak poza tym, nie otrzymał większych obrażeń. Po chwili dziewczyna i pozostała dwójka ruszyli w jego kierunku, gdyż był on po drodze do kryjówki w Kraju Wiatru.
~*~
Hej!
Rozdział wyjątkowo niezbyt długi.
Nie było żadnego przez jakiś tydzień, więc postanowiłam dać już taki.
Na następny mam masę pomysłów i myślę, że wyjdzie dłuższy.
Czekam na opinię, gdyż uważam, że rozdział wyszedł trochę bez sensu.
Jest trochę "naciągany", gdyż na prawdę ciężko się piszę o takiej porażce w walce jednej
z twoich ulubionych postaci w "Naruto".
No cóż. Mówi się trudno. Jako, że niedługo wracam do szkoły rozdziału spodziewajcie się w następnym
tygodniu.
Cześć!
Komentarze
Prześlij komentarz